17

156 3 0
                                    

Zaspałam.

Powinnam być już gotowa, a tym czasem znajduje się w rozsypce. Podrywam się z łóżka ściągając z siebie ciepłą kołdrę. Od razu żałuję, że nie mam cieplejszej piżamy, ale przynajmniej chłodne powietrze mnie trochę rozbudzi.

Podskakuję do szafy i otwieram ją na oścież. Jak zwykle nie mam pojęcia w co się ubrać. Odwracam się więc w stronę okna.
Dzień zapowiada się wyjątkowo mniej deszczowo, a miejscami widać nawet promienie słońca.

Wyciągam szybko brązową sukienkę z półgolfem. Szybko zabieram ze sobą jeszcze bieliznę i lecę do łazienki.
Nie zwracam uwagi czy zamknęłam od niej drzwi. W ekspresowym tempie chlapię twarz wodą i przebieram się.

Podnoszę telefon, aby sprawdzić plan dzisiejszych zajęć. Szczęście mi dopisuje bo z rana mam dwie godziny zajęć literatury, przedmiotu na którym nie koniecznie muszę być.
Ta wiadomość nieco mnie uspokaja, dlatego na resztę przygotowań mogę poświęcić nieco więcej czasu.

Gotowa wracam do swojego pokoju. Rzucam na krzesło piżamę i zabieram spakowaną torbę na zajęcia. Również te z tańca, na których zależy mi najbardziej.

Idąc na korytarz zabieram ze sobą jeszcze jabłko, ale i tak mam zamiar zjeść w Foret z Blair.

Na korytarzu zakładam jeszcze długie czarne kozaki oraz brązowy płaszcz na ramiona. Wyjmuję z jego kieszeni klucze, aby zamknąć za sobą mieszkanie.

Kiedy mam już dłoń położona na klamce ktoś puka gwałtownie do drzwi. Nie zerkam w wizjer, po prostu otwieram drzwi.

—Je ne crois pas! (1)piszczę

—Alice! —słyszę jego głos

Bastien. Wysoki blondyn o pięknych bursztynowych oczach i uśmiechu, którego tak dawno nie wiedziałam stoi przede mną z otwartymi ramionami.

Zszokowana po chwili rzucam się prosto na przyjaciela. Podskakuję i przyszpilam go swoimi nogami, a twarz wtulam w zagłębienie szyi.

—Tak, też tęskniłem. Ale zaraz mnie udusisz. —czuję jak drży, kiedy się śmieje

—Powiedz, że to nie sen. —mówię dalej się go trzymając

—Jestem tutaj. —gładzi mnie po plecach

Cieszę się jak dziecko na wieść o wycieczce do zoo. Nie wiem nawet jak opisać to jak jestem szczęśliwa, że mogę go zobaczyć.
Z szerokim uśmiechem na twarzy puszczam chłopaka.

—Wejdź. — wskazuję kciukiem za siebie

Chłopak schyla się po szarą torbę leżącą pod jego nogami. Podnosi ją i wchodzi do środka rozglądając się z szeroki oczami po pomieszczeniu.

—Dzięki Bogu. Jest nieźle, bo bałem się, że mieszkasz ze szczurami. — kładzie teatralnie dłoń na sercu

—Dzielnica wydaje się trochę straszna, ale mam tu tylko karaluchy. —wzruszam ramionami

—Twoje żarty dalej nie są zabawne. —prycha —A tak na serio?

Unoszę jedną brew i krzyżuję przed sobą ramiona. Chłopak rzuca torbę obok kanapy i podchodzi do wyspy kuchennej. Stuka w drewniany blat i rozgląda się dalej.

—Jak sobie radzisz? —patrzy na mnie

—Hm...— stawiam krok w jego stronę —Fatalnie. Sama muszę robić zakupy i zmywać! —udaję, że jest mi słabo

—Tylko mi nie mów, że masz ciężką pracę?! — chłopak udaje zaskoczonego

—Tak. To koszmar. Zabierz mnie do domu. —mówię ironicznie, po czym oboje się śmiejmy —A tak serio serio to jest całkiem nieźle.

DIRTY DREAMS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz