Nie mogłam zasnąć.
Nie pomogło mi słuchanie muzyki, czytanie, czy nawet błahe liczenie owiec. Mimo późnej pory postanowiłam więc pospacerować. I takim sposobem znalazłam się aż tutaj.
Zastanawiam się jednak nad tym co podkusiło moje nogi, żeby zaprowadzić mnie w nocy do opuszczonego teatru.
Przeszłam niezły kawałek, ale to przez moment przejścia obok lasu dalej mam ciarki na plecach.
Wokół panuje grobowa cisza, a światło, które przed chwilą udało się włączyć daje mi kilka słabych żarówek.
Wychodzę na drewnianą scenę po małych drewnianych schodkach i staję na jej środku.
Od razu przed oczami mam obraz z dzisiejszego dnia powodujący mój krótki uśmiech.
Rozglądam się po ogromnej sali, w której kiedyś mogły być całe tłumy. A teraz nikt pewnie o niej nie pamięta.
Kto wie, może za parę miesięcy faktycznie uda się wyremontować teatr. To miejsce ma swój urok, który zachwycił mnie już od pierwszej wizyty.
Głośne trzaśnięcie drzwiami ocuca mnie z światu wyobraźni. Przestraszona robię krok do tyłu nie wiedząc, kto mógłby tutaj jeszcze przyjść.
—To nic nie znaczy.
Słyszę czyjś głos i szybko rozpoznaję do kogo należy. Marszczę czoło i patrzę w stronę, z którego dochodzi dźwięk.
Nicholas Johnson wyłania się z cienia niczym duch. Ubrany całkowicie na czarno z telefonem w dłoni patrzy na mnie mocnym spojrzeniem ciemnych tęczówek. Widzę Nicholasa jak zdenerwowany stuka coś w klawiaturę i ponownie skupia się na mnie.
—Co tutaj robisz? —pyta
—To ja powinnam o to zapytać. —unoszę wyżej jedną brew
—Potrzebowałem pomyśleć. —wzdycha
—Z kim rozmawiałeś?Wszystko okej?
—Dlaczego tutaj przyszłaś w środku nocy? — chłopak zbywa jednak moje pytanie, a jego twarz przybiera wyraz zmartwienia podobnego w autobusie po moim koszmarze
—Nie mogłam zasnąć i chciałam pospacerować —tłumaczę.
—Mogłaś zadzwonić. Poszedłbym z tobą.
Podchodzi do mnie bliżej zmniejszając odległość między nami do niecałego metra.
—Uwierz mi, ale sama nie spodziewałam się, ze tutaj dojdę.
—Daleko zaszłaś. — mówi i uśmiecha się w ten swój uroczy sposób —Mam namyśli konkurs. Jestem z ciebie dumny. Dałaś z siebie wszystko.
—To był nasz występ. —poprawiam go —I tak, też jestem dumna. —chichoczę
—Nikt chyba jednak nie pobije Smitha. Pewnie teraz pije kolejnego drinka z Caroline i resztą grupy w jakimś barze.
—Nic dziwnego. Mam wrażenie, że sam nie był przekonany co do wyboru mnie jako jednej z osób reprezentujących naszą grupę.
—Connor Smith to dziwny człowiek. Jestem jednak pewien, że ma oko no nowych talentów.
—Dlaczego nie poszedłeś z nimi świętować? —pytam
—Mógłbym o to samo spytać ciebie.
Przewracam oczami i wypuszczam z ust westchnienie. Jakimś cudem udało mi się wyminąć od świętowania dzisiejszego występu. Po prostu potrzebowałam trochę czasu w spokoju. Z dala od całego zawirowania i hałasu.
CZYTASZ
DIRTY DREAMS
Romance~Byłeś otchłanią, która zabrała mnie do krainy brudnych marzeń, w których tańczyliśmy w płomieniu naszych pragnień~