Obudziły mnie ciągle trąbiące samochody i jakieś krzyki ludzi z zewnątrz. Chwilę leżę, starając się zmusić do wstania. Przecieram twarz dłonią i jednym szybkim ruchem podnoszę się do pozycji siedzącej. Rozglądam się po małym pokoju i marszczę czoło widząc odchodzącą od ściany starą tapetę. Spuszczam gołe nogi na zimną podłogę i ziewając wstaję. Stawiam kilka kroków w stronę uchylonego okna i zamykam je z lekkim trzaskiem. Jest ledwie po siódmej rano, a przez szybę widzę pędzące tłumy oraz mnóstwo samochodów.
Czas przyzwyczaić się, że to miasto nigdy nie śpi.
Opieram ręce na biodrach i stwierdzam, że nie ma co marnować pierwszego dnia. Mam w końcu kilka spraw niecierpiących zwłoki. Najważniejsze jest znalezienie mieszkania, bo dłużej tutaj nie wytrzymam. ─ tłumaczę samej sobie w głowie
Nie trzeba być też geniuszem, żeby zorientować się, że mogę pożegnać się z moim dotychczasowym kieszonkowym. Potrzebuję również pracy. Moje oszczędności oraz zarobki z sprzedaży kilku markowych ubrań starczą na kilka tygodni.
Podchodzę do łóżka i kładę na nim ciężką walizkę. Wyjmuję z niej granatowe jeansy oraz przyjemny w dotyku grafitowy sweter.
Po niecałym kwadransie w łazience jestem gotowa. Zabieram z małej drewnianej komody torebkę i chowam w niej portfel z telefonem. Narzucam na siebie długi, czarny płaszcz. Wychodząc zamykam drzwi do mojego tymczasowego pokoju i odwracam się na pięcie w stronę holu. Po drodze do wyjścia nie spotykam nikogo, co z lekka mnie cieszy. Relacje międzyludzkie nigdy nie wychodziły mi dobrze, więc wolałam unikać rozmowy z kimkolwiek. Szczególni w miejscu, w którym prawdopodobnie mogłabym stać się ofiarą morderstwa.
Mijając recepcję również nikogo nie dostrzegam. Popycham więc ciężkie drzwi, a moje ciało napotyka zimny powiew wiatru. Zapinam płaszcz i wtulam w niego twarz starając się choć trochę ochronić przed warunkami pogodowymi.
Nowy Jork okazuje się dla mnie nie lada wyzwaniem w kwestii unikania ludzi. Chce tylko poznać okolice, znaleźć swoje ulubione miejsce, do którego będę mogła chodzić dla spokoju. Spokój tutaj jednak nie istnieje, rozglądam się dookoła i wszędzie widzę biegających ludzi. Wszystko zaczyna mnie przytłaczać, przez co przyspieszam tępa. Przepycham się między nieznajomymi, a z moich ust wydobywa się tylko "Przepraszam", kiedy zahaczam o nieznajomych ramieniem.
Idąc w nieznane przelatuje oczami po kolorowych gablotach oraz szyldach z różnymi instytucjami jak kancelarie, butiki, sklepy spożywcze czy kawiarnie. Wtedy właśnie moją uwagę przykuwa ciemno zielona tabliczka z lekko pochylonym, złotym napisem "Forêt". Las? Francuski wyraz powoduje u mnie przyjemne skojarzenie oraz dom. Nie mam na myśli mojego domu, okropnej szkoły, sztucznej rodziny i udręki. Chodzi mi bardziej o samą atmosferę, do której zostałam przyzwyczajona przechadzając się praktycznie co wieczór po spokojnych alejkach.
Uśmiecham się lekko i popycham czarne drzwi do tajemniczego miejsca. Mój ruch powoduje krótki dźwięk dzwoneczka nade mną. Wkładam ręce do kieszeni płaszcza i rozglądam się przez kilka sekund. Okazuje się, że jest to przytulna, mała knajpka. Styl faktycznie nawiązuje do ciemnego lasu, ponieważ drewniane stoły są w kolorze czerni, a na ścianach widnieje silny kolor ciemnej zieleni. Klimat uzupełniają zielone kwiaty oraz mnóstwo lampek przypominających świetliki. Kilka stolików jest już zajętych przez starsze pary lub prawdopodobnie studentów skupionych na laptopach przed sobą.
Ruszam się z miejsca i siadam przy oknie na ciemnym krześle. Zdejmując płaszcz napajam się przyjemnym zapachem kawy oraz cynamonu.
Nie muszę długo czekać bo zaraz przychodzi do mnie kelnerka z kartą dań. Jest to młoda dziewczyna, możliwe, że w wieku zbliżonym do mojego. Mocno pokręcone, czarne włosy ma związane do góry, a afroamerykańska karnację i idealnie okrągłe biodra podkreśla mocno zawiązany fartuszek z takim samym napisem jak na szyldzie. Odwzajemniam jej uprzejmy uśmiech i zabieram drewnianą deskę z wygrawerowanymi daniami.
CZYTASZ
DIRTY DREAMS
Romance~Byłeś otchłanią, która zabrała mnie do krainy brudnych marzeń, w których tańczyliśmy w płomieniu naszych pragnień~