Rozdział 10

1.9K 44 1
                                        

Aaron

Nie było innego wyjścia. Musieliśmy przenieść się do pani Kendall, a nasz stary dom zostawić za sobą. Grady i Anton przystali na to szybciej ode mnie. Jednak nie chciałem obstawać przy swoim, kiedy należało wybrać to co lepsze. I tak nie mieliśmy wody czy prądu, więc długo byśmy nie wytrzymali w tym domu. A naprawdę nie chciałem wracać do hotelu. Miałem pieniądze, ale nie po to by wywalać je w błoto.
Dlatego zabraliśmy swoje rzeczy i poszliśmy na drugą stronę ulicy. Jak można było się domyślić, sąsiadka bardzo się ucieszyła na nasz widok. A ja byłem jej niesamowicie wdzięczny za pomoc, za gościnność jaką nam okazywała.

Pod wieczór postanowiliśmy się gdzieś przejść. Szliśmy przez Sydney. Mniej więcej miałem poczucie gdzie się kierowaliśmy. Chociaż nigdy nie miałem orientacji w terenie. Anton szedł przodem, nie oglądał się na nas. A ja jedynie kątem oka przyglądałem się bratu, żeby mieć pewność iż nagle się nie ulotni. Ktoś musiał pilnować młodego, nawet jeśli był już dorosły. Ten obowiązek od zawsze spadał na mnie. Po prostu… czułem się odpowiedzialny za Antona. Tak naprawdę odkąd pamiętam. To nic złego. Kocham mojego brata mimo wszystko. Nie miałem mu za złe sprawy z narkotykami, chociaż uważałem, że nas obu było stać na coś więcej. Wciąż jeszcze szukaliśmy samych siebie.
Grady szturchnął mnie lekko ramieniem, co momentalnie przywołało mnie do rzeczywistości. Odgoniłem myśli zaprzątające mój umysł i spojrzałem na przyjaciela. Uśmiechnął się półgębkiem.

- Chcesz pogadać?

- Naprawdę?- zaśmiałem się cierpko.- Rzadko proponujesz mi coś takiego. Nie zwierzamy się sobie nawzajem.

- To prawda, ale tylko dlatego, że rozumiemy się bez słów. A teraz…- urwał raptownie, a z jego gardła wydostało się ciche westchnięcie.

- Co?

- Teraz, pierwszy raz odkąd się znamy, nie potrafię cię rozgryźć. Wyglądasz jakbyś nad czymś się głowił i to coś nie daje ci spokoju. Tylko nie mam pojęcia w czym rzecz.

Teraz ja ciężko westchnąłem. Miał rację. Za dużo myślałem i czułem się z tym fatalnie. Z tym co tak cholernie mnie zaprzątało. Może gdy powiem o tym Grady’emu, to przestanę się aż tak zamartwiać. O to czy nam się uda, czy będziemy mogli się uratować. Czy dostaniemy odkupienie, za to że tak zaniedbaliśmy samych siebie, a nasze życie stało się pasmem niekończących porażek. Bo tak właśnie było. Już nawet nie potrafiłem zaprzeczać. Nie mogłem. Już wiedziałem jak wygląda prawda. Dlatego tak ciężko było mi spojrzeć w lustro, ponieważ zobaczyłbym faceta, który nie radzi sobie sam ze sobą i nie potrafi pomóc młodszemu bratu. Bratu, który również potrzebuje wsparcia, potrzebuje by ktoś mu wyjaśnił jak ma funkcjonować. Jak ma się wyleczyć z tego co go niszczy. A jak mam pomóc
Antonowi, skoro nie umiem pomóc nawet sobie samemu?

- Czyli nie chcesz rozmawiać.- wymruczał Grady.

- To nie tak. Po prostu nie wiem co mam ci powiedzieć.

- Prawdę?- to zabrzmiało jak pytanie.- Przynajmniej spróbuj. Ja sam uznam czy mnie nie okłamujesz. Dobrze wiesz, że czuję kiedy mijasz się z prawdą.

- Racja. W takim razie powiem ci wszystko. Chyba muszę zrzucić ten ciężar. Chodzi o mnie, Antona i może odrobinę o ciebie.

- Teraz to mnie zaciekawiłeś. Kontynuuj.
Spojrzałem na Antona, który nadal nie zwracał na nas uwagi, a potem skupiłem swoją uwagę na Gradym.

- Chodzi o powód dla którego tutaj jesteśmy. Anton i ja mamy sporo rzeczy do zwalczenia. Od dłuższego czasu łamię sobie głowę, czy jest w tym jakiś sens. Wciąż sobie nie radzę z agresją, nawet jeśli przed niektórymi gram. I nie potrafię ochronić brata przed dragami. Sam wiesz w jakie bagno się władował oraz do jakiego stanu umie się doprowadzić ćpając. Ja też to wiem. Sam siebie przerażam, Anton mnie przeraża i ty też, ponieważ starasz się pomóc, jesteś tutaj z nami, ale….- zaśmiałem się sztucznie.- to kurwa nie zadziała!

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz