Aaron
- Strasznie mi przykro, Lizzie. Źle się zachowałem, ale…
- Nic już nie mów. - przerwała mi nagle. Uniosła dłoń i pokręciła głową. Nie była zła. Z jej miny można było wyczytać jedynie smutek. - Przeczuwałam, że się pospieszyłeś. Od początku wiedziałam co czujesz. Podobasz mi się i nie zamierzam tego ukrywać, ale ja nie podobam się tobie, co jest dość oczywiste. Nie wiem czy lubisz kogoś innego, ale… sorry, Aaron. Mogłeś przynajmniej się mną nie bawić.
- Wcale nie chciałem byś w ten sposób to odebrała. Naprawdę cię lubię, tylko… nie w ten sposób.
- Wiem. - wzruszyła ramionami. - Od razu wiedziałam. Nie jestem głupia i ograniczona. Jednak myślałam, że mogłoby nam wyjść.
- Przepraszam. - westchnąłem.
Złapałem ją za nadgarstki i przyciągnąłem lekko do sobie. Pochyliłem się i docisnąłem usta do czubka głowy dziewczyny. A ona objęła mnie ramionami w pasie. I tak staliśmy. Za Lizzie, na ścianie, wisiał duże lustro. Spojrzałem w nie. Patrzyłem na siebie, na nią, na to jak staliśmy w uścisku i nie miałem ochoty jeszcze jej puszczać. Było mi miło. Normalnie nie przepadałem za przytulaniem, ale czułem, iż chociaż to jestem jej winny. Polubiła mnie, w zupełnie inny sposób niż ja ją. I źle się zachowałem. Niepotrzebnie proponowałem ten związek, skoro stale myślałem o kimś innym. Tylko jeszcze tego do siebie nie dopuszczałem. Nadal zależało mi żeby pomóc Vivian, z którą przecież miałem się za niedługo widzieć, a jednak nie wiem czemu postanowiłem pocieszyć się Lizzie. Bo jest bezproblemowa, bo mnie nie irytuje, ale… ma jedną poważną wadę. Jest dla mnie za spokojna. A ja potrzebuję wrażeń. Takim właśnie jestem człowiekiem.
- To miłe. - wymruczała. - Będzie mi ciebie brakować. To głupie, patrząc na to jak krótko się znamy.
- Zawsze możemy pozostać w kontakcie. Przecież wiesz.
- Być może. Wiesz co? - odsunęła się i spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami. - Nie daj sobą pomiatać. Jeśli ona nie dostrzeże, że zasługujesz na najlepsze… to nie jest warta zachodu.
VivianChciałabym być szczera. Cieszę się na myśl o tym spotkaniu. Chociaż kiedy jechałam pod adres, który podesłał mi Grady, co najmniej pięć razy chciałam zawrócić. Jednak sama wyszłam z inicjatywą i tak naprawdę chciałam z nim zjeść, chciałam porozmawiać. Nie będę teraz dobierać sobie do głowy. Zobaczymy jaki Aaron ma stosunek do mnie. ostatnio widzieliśmy się podczas jego walki. Właściwie powiedziałam mu kilka słów i to jedynie tyle. Był wtedy na ringu, potem wygrał, zszedł i… no wiadomo co stało się dalej. Oczywiście sobie poszłam, obrażona na cały świat, a także wściekła na Aarona. Chociaż nie miał względem mnie żadnych zobowiązań. Jednak tata w jakiś sposób otworzył mi oczy. Aaron i ja mogliśmy pomóc sobie nawzajem. I o tym właśnie chciałam z nim porozmawiać.
Zatrzymałam się przed domem. Miałam zatrąbić, żeby zwrócić na siebie uwagę, jednak to okazało się niepotrzebne. Drzwi się otworzyły jak na zawołanie i zobaczyłam chłopaka na progu. Przyjrzałam mu się uważnie, kiedy szedł w kierunku samochodu. Miał na sobie ciemne dżinsy z dużymi dziurami na kolanach, granatową koszulkę z jakimś nadrukiem, a na głowie czapkę, odwróconą daszkiem do tyłu. Do tego czarno-białe trampki. I wyglądał… nieźle. A nawet więcej. Cholernie gorąco. Miałam wrażenie, że ten chłopak we wszystkim wyglądałby zajebiście.
A gdy na mnie spojrzał, wcale się nie uśmiechał. Przypominał nieco skrępowanego. Wsiadł na miejsce pasażera i…
Hej, co u ciebie słychać? Dobrze, że zgodziłeś się na to spotkanie i w ogóle umieram z głodu. Bla, bla, bla…
CZYTASZ
Save me
ActionVivian Evans jest twarda. Jak sama twierdzi, ona się nie zakochuje. Do pewnego momentu tak właśnie myślała. A potem kogoś poznała. Chociaż to złe słowo. Już wcześniej się znali, będąc tylko dziećmi. Jednak w pierwszym odruchu go nie poznała. Bardzo...