Rozdział 35

394 11 0
                                    

Vivian

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Poderwałam się z łóżka i zaczęłam rozglądać, kompletnie zdezorientowana. Nie poznawałam tego miejsca, a kiedy spojrzałam w dół, pisnęłam głośno. Nie miałam na sobie ubrań, więc podciągnęłam kołdrę nieco wyżej, tak by móc się zakryć.

Jezus Maria. Co się wczoraj wydarzyło?

Nagle drzwi na końcu pokoju się otworzyły, a mi jeszcze bardziej oczy wyskoczyły z orbit, ale też się uspokoiłam. Zobaczyłam Aarona. Chyba właśnie brał prysznic i przyglądał mi się uważnie.

- Dzień dobry. - uśmiechnął się.

- Aaron.

- Tak na mnie wołają. Jak się czujesz?

- Fatalnie, ale… co się kurwa wydarzyło? Gdzie my jesteśmy?

- Jakiś motel. - wzruszył ramionami. - Za niedługo musimy się wymeldować.

O Boże. Ja niewiele pamiętałam. Do tego uświadomiłam sobie, że do czegoś musiało dojść.

- Możesz mi powiedzieć co się stało? Czy my… - przełknęłam głośno ślinę. - wiesz o co mi chodzi?

- Serio niczego nie pamiętasz?

- Jakieś fragmenty.

- Dobra. Opowiem ci, w takim razie.

Aaron wyprowadził mnie z klubu, kompletnie zalaną. Zostaliśmy tylko we dwoje, kiedy jego brat i przyjaciel niedawno się ulotnili. Blondyn nie był aż tak pijany jak ja. Właściwie to trzymał się bardzo dobrze. Chichotałam bez przerwy, kręciło mi się w głowie i musiałam wspierać się na silnych barkach Davisa. Obejmował mnie ramieniem w pasie i przyciągał do siebie, żebym nie zaliczyła gleby. W takim stanie mogłam wywrócić się o własne stopy.

Stanęłam przed nim, zarzuciłam ramiona na jego kark i wcisnęłam w usta mocny pocałunek. Oddał go od razu. Stanęliśmy na uboczu i przez dłuższy czas po prostu się całowaliśmy. Nie zwracaliśmy uwagi na otoczenie, na ludzi znajdujących się obok nas.

- Chodźmy gdzieś. Tak gdzie będziemy mieć chwilę. - wymruczałam.

- To znaczy?

- Na pewno nie do mnie, też nie do ciebie, więc może… znajdźmy sobie jakiś motel na noc.

- Jesteś pijana. - zachichotał.

- Nie na tyle, żeby nie wiedzieć co robić. Potrzebuję cię, Aaron. Nie daj się prosić, kochanie.

Wytrzeszczyłam na niego oczy.

- I co dalej? Czy my naprawdę to zrobiliśmy?

- Nie. - wywrócił oczami. - Byłaś za bardzo pijana, więc nie chciałem cię wykorzystywać. Nie kręci mnie seks z nieprzytomnymi laskami.

- Jestem goła. - zauważyłam.

- Do tego się w pełni przyznaję. Zdjąłem ci ubrania, żeby dobrze ci się spało. To wszystko. I położyłem się na podłodze, jeśli to cię uspokoi.

Okej. Czyli wszystko w porządku. Nie przespałam się z Aaronem, ale to nie zmienia faktu, że zapewne chciałam byśmy trafili do łóżka. Mimo wszystko wolałabym pamiętać coś takiego. Boże. Teraz marzyłam jedynie o powrocie do domu i zapadnięciu się pod ziemię.

- Chciałabym się ubrać. - wymruczałam. - Mógłbyś…

- Nie ma sprawy.

Stanął do mnie plecami, a ja zaczęłam pośpiesznie wciągać ubrania. Aaron poskładał je w kostkę, więc wyglądały w miarę znośnie. Nie były wymięte. Szybko doprowadziłam się do porządku. Nawet jeśli czułam się okropnie. Miałam kaca mordercę, nie dało się zaprzeczyć.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz