Anton
Zabiję go. Może i jest tym starszym, ale to wcale nic nie oznacza. Nawet kiedy jestem naćpany, zachowuję się dużo bardziej racjonalnie niż Aaron. Niby miał wrócić do domu, kiedy odrobinę się ogarnie. Dochodzi dwudziesta trzecia, a ja nie śpię tylko dlatego, że na niego czekam. Może nie byłbym taki przewrażliwiony, gdyby chociaż raczy odebrać pieprzony telefon. Sześć razy próbowałem dodzwonić się do brata, ale za każdym razem włączała się poczta głosowa, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
Sprawy nie ułatwiał fakt, iż na ten moment byłem kompletnie czysty. W każdym znaczeniu tego słowa. Nic nie wciągnąłem od ponad dwudziestu czterech godzin i nie miałem przy sobie nawet jednego grama towaru. Gdyby chociaż Aaron się pojawił, to może przestałbym o tym myśleć.
A teraz druga sprawa, która jest taka samo ważna. Grady też nie wrócił. Kiedy wyszedłem z hali, po tej mojej wielkiej reprymendzie dla brata, nigdzie nie mogłem go znaleźć. Oczywiście zadzwoniłem. Na szczęście odebrał i zechciał mnie poinformować, że być może nie wróci na noc. Musi pomyśleć, ochłonąć, ale żebyśmy się nie martwili, ponieważ da sobie lat. Więc zostałem na lodzie. Nie wiedziałem gdzie są, co się z nimi dzieje. A to naprawdę mi się nie podobało. Przez tych dwóch idiotów, będę musiał zarwać noc. Nie ma szans bym zmrużył oczy. Nawet jeśli są dorośli i mogą robić co im się żywnie podoba.
Spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do brata. I wiecie co się wydarzyło? Wreszcie raczył nacisnąć pieprzoną zieloną słuchawkę, żeby ze mną pogadać. Nie powiem. Cholernie mi ulżyło.
- Czemu się tak dobijasz? Jest już późno.
- Dobrze, że zauważyłeś. - warknąłem. - Gdzie ty jesteś?
- No wiesz… zatrzymały mnie sprawy.
- Niby jakie?
- Nic ważnego, serio. Idź już spać, młody. Wrócę rano. Będę nocował u Lizzie, więc nie masz się o co martwić.
- Jasne, że do niej poleciałeś. - wywróciłem oczami. - Wykorzystaj dziewczynę póki możesz.
- Przestań, dobra? O niczym nie masz pojęcia.
- Tak jakbym cię nie znał. - westchnąłem głośno. - Rób co chcesz, z wyjątkiem dziecka. Za wcześnie bym został wujkiem, a ty tatusiem roku na pewno nie będziesz.
- Serio, Anton?
- Jak najbardziej. Zresztą prędzej czy później i tak poślesz ją w diabły, o czym obaj doskonale wiemy.
- Tak jakby, jest teraz moją dziewczyną. Przystopuj.
- Nie może być! - klepnąłem się dłonią w kolano. - Czyli bawimy się w nazewnictwo. Pamiętasz moją byłą?
- O kim ty mówisz? - na pewno teraz marszczył brwi.
- O Meggie. Kojarzysz ją?
- Nie bardzo.
- No właśnie. - zgrzytnąłem zębami. - Bo to była laska z którą ćpałem, imprezowałem i pieprzyłem się. Nie została moją dziewczyną. A Lizzie nie jest twoją. I tak będziesz ją traktować jak laskę od pieprzenia. Po incydencie z Kelly, żadnej dziewczyny nie traktujesz poważnie, braciszku.
- A może postaram się to zmienić? - syknął. - Nie obchodzi mnie co robiłeś z tą swoją Melissą.
- Meggie. Chociaż w sumie nie mam pewności co do imienia. Cały czas chodziłem napruty. Tak jak i ona. Zresztą nie rozmawiamy o mnie. Dobra, Aaron. Pobaw się chwilę w dom, ale o tym dziecku mówiłem poważnie. Jeśli chcesz ją pieprzyć, proszę bardzo. Jednak bądź rozsądny.
![](https://img.wattpad.com/cover/92752711-288-k426234.jpg)
CZYTASZ
Save me
AzioneVivian Evans jest twarda. Jak sama twierdzi, ona się nie zakochuje. Do pewnego momentu tak właśnie myślała. A potem kogoś poznała. Chociaż to złe słowo. Już wcześniej się znali, będąc tylko dziećmi. Jednak w pierwszym odruchu go nie poznała. Bardzo...