Vivian
- Pozbierałaś się już? Mogę wejść, czy zamierzasz się na mnie rzucić?
- Ojciec cię przysłał?- zapytałam z przekąsem.
- Być może.- kobieta wywróciła oczami.
Weszła do mojego pokoju i dobitnie zatrzasnęła za sobą drzwi. Miała na sobie damski garnitur, w którym wyglądała niesamowicie. Gdybym jej nie znała, to w życiu bym nie pomyślała, że ma już siedemdziesiąt osiem lat.
- Daruj sobie, babciu.
- Twoja matka się pewnie w grobie przewraca, wiesz?
- Chcesz mi prawić kazania, że mam być wyrozumiała dla ojca, czy coś?
- Skądże znowu.- machnęła dłonią. Prychnęła cicho.
Przysiadła na moim łóżku, na którym właśnie leżałam. Jak rozgwiazda. Nie płakałam, ale byłam wkurzona.
- Nigdy nie trawiłam twojego ojca i nadal go nie znoszę. Ja też go obwiniam każdego dnia. Jednak obiecałam mojej córce, a twojej matce, że wyprowadzę cię na ludzi.
- Tylko mnie?
- Tak. Tiggy już się podniosła, a ty… sama wiesz jak wygląda sytuacja. Możesz zamieszkać ze mną w każdej chwili. Twój cholerny ojciec nigdy nie nadawał się na rodzica. Co cię tu jeszcze trzyma?
- Obowiązek.
- Skończ, Vi. I tak. Masz rację. Robert się ze mną skontaktował, ponieważ uważał, że ja cię jakoś uspokoję. Oczywiście zmyłam mu głowę.- uśmiechnęła się lekko.- Nie będzie źle traktował mojej wnuczku. Jest beznadziejnym ojcem i tylko pod moim okiem wyjdziesz z tego bagna. Naprawdę chcesz tutaj być?
- Nie znam innego życia, babciu.- wyszeptałam.- Znasz mnie. Wolę trzymać się bezpiecznej przystani.
- Nie wiem co rozumiesz przez „bezpieczna”.
- Chodzi o coś na czym się znam. Jeśli stąd odejdę, pójdę z tobą, nie poradzę sobie.
- O czym ty mówisz, kochanie?- prychnęła.- Wolisz odbierać ludziom życia, kaleczyć się, ściągać długi?
- Już ci powiedziałam. To umiem robić. A kim będę jeśli odejdę z gangu.
- Powiem ci.- dotknęła mojego ramienia.- Będziesz sobą, do cholery. Prawdziwą sobą. Teraz udajesz, Vivian. Dobrze wiesz, że tak naprawdę jesteś dobra, ale chcesz by postrzegali cię jako złego człowieka.
- Mylisz się.- uniosłam się na łokciach i wbiłam w babcię niepewny wzrok.- Nie wiem czym jest dobro i nigdy tego nie zrozumiem.
- Po prostu się nie starasz. Wstawaj, ogarnij się i pozbieraj rzeczy.
- Co takiego?
- Jak to co? Idziesz ze mną. W tym momencie.
Spojrzałam na Camilę z niezrozumieniem. Aż w końcu poderwałam się z posłania i zaczęłam wydeptywać dziurę w podłodze. Ona nie mogła mówić poważnie. Nie brałam nawet takiej opcji pod uwagę.
- Nie mogę, babciu. Ty naprawdę nic nie rozumiesz.- zaśmiałam się cierpko.- To jest mój cholerny świat. Nie mogę mieć normalnego życia.
- To jest świat twojego ojca, głuptasie.- kobieta znowu wywróciła oczami.- Zmusił swoje córki do ryzykowania własnym życiem. Zmusił także swoją żonę. I nie rozumiem jak mając tego poczucie, może nadal patrzeć w lutro. Nie jesteś tutaj szczęśliwa, a ja chcę zrobić wszystko by to zmienić. Idziesz ze mną?

CZYTASZ
Save me
ActionVivian Evans jest twarda. Jak sama twierdzi, ona się nie zakochuje. Do pewnego momentu tak właśnie myślała. A potem kogoś poznała. Chociaż to złe słowo. Już wcześniej się znali, będąc tylko dziećmi. Jednak w pierwszym odruchu go nie poznała. Bardzo...