Rozdział 8

931 27 0
                                    

Aaron

- Smakuje ci?

- Bardzo.- wymruczałem z ustami pełnymi ciasta.

Pani Kendall szeroko się do mnie uśmiechnęła. Piła herbatę z porcelanowej filiżanki, siedząc naprzeciwko mnie. Czułem się dziwnie kiedy tak na mnie patrzyła. Jednak całą swoją uwagę skupiałem na pysznym wypieku. Czułem się już dużo lepiej, czyściej. Powinienem wrócić do domu, ponieważ Anton i Grady nie mieli pojęcia gdzie poszedłem, a już dobre czterdzieści minut mnie nie było. Jednak nie potrafiłem odmówić sobie ciasta od kochanej sąsiadki. Ta kobieta potrafiła piec jak nikt inny.

- Dlaczego pani tak na mnie patrzy?- uniosłem brwi pytająco.

- Bez powodu. Zmieniłeś się, wiesz?

- W jakim sensie?

- Z wyglądu.- wzruszyła ramionami.- W życiu nie powiązałabym tamtego małego chłopca, z tym mężczyzną, którym jesteś teraz. Masz ciemniejsze włosy, a twoje oczy…

- Co z nimi?

- Teraz dopiero przypominają węgiel. Kiedyś były przejrzyste, a teraz są wręcz czarne. Można się w nich przejrzeć.- uśmiechnęła się szeroko.- Naprawdę wyprzystojniałeś, Aaron.

- Dziękuję, ale niech pani tego nie mówi.

- A to dlaczego?- zaśmiała się.

- Nie potrafię przyjmować komplementów i czuję się dziwnie kiedy je słyszę.

Spuściłem wzrok na pusty talerzyk. Odłożyłem łyżeczkę, rozparłem się wygodnie na krześle. Upiłem trochę herbaty i skierowałem wzrok w kierunku okna. Widziałem mój dom, ale nie zauważyłem tam żadnego poruszenia. Przecież byłem dorosły, więc chłopaki nie musieli się o mnie martwić. Na pewno spokojnie czekali aż wrócę. Za chwilę i tak zamierzałem się zbierać. A może nawet już teraz. Po tym prysznicu poczułem się o wiele lepiej. A było już dość późno. Nie chciało mi się spać, ponieważ przez dzień już sporo pospałem. Te kilka godzin wystarczyło bym się zregenerował.

- Dziękuję bardzo za gościnę, ale powinienem już wracać. Mam brata pod opieką.- nie wiem czemu to powiedziałem.

Pani Kendall wybuchła głośnym śmiechem.

- Dorosłego chłopaka?

- Wie pani jaki jest Anton. Nawet gdy ma już dwadzieścia dwa lata, należy go pilnować. Wolałbym nie spuszczać go z oczu, a nie pociesza mnie myśl, że są we dwóch. Grady to też takie duże dziecko.

- Rozumiem. Ty jesteś ten rozsądny?

- Nie powiedziałbym.- uśmiechnąłem się krzywo.- Ale na pewno mam najwięcej oleju w głowie.

- W takim razie idź. Tylko porozmawiaj z nimi, sam wiesz o czym. Moje drzwi stoją dla was otworem.

- Wiem i bardzo dziękuję. Porozmawiam z chłopakami, razem się nad tym zastanowimy. Dam pani znać.

- Będę czekać, skarbie. W takim razie…. Do zobaczenia.

- Jasne. Jeszcze raz dziękuję.

- Nie ma sprawy.- machnęła dłonią od niechcenia.

Szybko dopiłem herbatę, zabrałem swoje rzeczy, a potem wyszedłem z domu sąsiadki. Przebiegłem przez ulicę, wcześniej się rozglądając czy nic nie jedzie. Kiedy już zbliżałem się do zepsutego płotu, musiałem się cofnąć gwałtownie. Centralnie, kilka centymetrów ode mnie, przepełzł wąż. Patrzyłem na jego wijące się ciało, bez żadnego wyrazu. Uśmiechnąłem się lekko i pokręciłem głową.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz