Rozdział 12

641 19 0
                                    

Vivian

Kupiłam whisky. Strasznie tego potrzebowałam. Musiałam się uspokoić, a alkohol bardzo często mi pomagał. Dochodziła północ, a ja wciąż wałęsałam się ulicami Sydney. Zawędrowałam (dość nieświadomie) tam gdzie z reguły mnie ciągnęło. Czyli na plażę. Mimo później pory mijałam sporo ludzi. Chociaż w tym miejscu to nie było niczym dziwnym.

Usiadłam na piasku. Pistolet uwierał mnie w tylnej kieszeni spodni.
Wyciągnęłam spluwę, położyłam ją obok siebie. Zdjęłam sweter i przykryłam nim broń. To nie był widok dla postronnych osób. Otworzyłam butelkę z alkoholem, chwilę wpatrywałam się w bursztynowy płyn. Jeden z moich ulubionych trunków. Zawsze pomagał mi się zrelaksować, zapomnieć, a tego teraz najbardziej potrzebowałam.

Przytknęłam butelkę do ust, przechyliłam i w spokoju napawałam się cierpkim, podrażniającym gardło płynem. Znając mnie, już po kilku łykach będę miała spore rumieńce na policzkach. Jednak nie przejmowałam się.

Aaron. Whisky. Aaron. Whisky. Aaron. Whisky… whisky. Zdecydowanie whisky.

I już o nim nie myślałam. Kiedy przyjemnie zaczynało szumieć mi w głowie. Znowu ktoś się do mnie dobijał, ale tym razem nie zbyłam tego kogoś. Z ociąganiem wyjęłam telefon, zmarszczyłam brwi i spojrzałam na wyświetlacz.

Luke. Postanowiłam odebrać.

- Gdzie jesteś? - zapytał na wstępie.

- W dupie. - odburknęłam. - W wielkiej, czarnej D.

- Vivian. - westchnął głośno. Na pewno teraz kręcił głową z politowaniem.

Jednak moje słowa były prawdziwe. Dosłownie, właśnie tam się znajdowałam. Znajdowałam się w pieprzonym bagnie, po same łokcie.

- Chcesz coś konkretnie?- wybełkotałam.

- Piłaś?

- Może. - wywróciłam oczami, chociaż i tak nie mógł tego zobaczyć. - Pytam ostatni raz. Czego chcesz, Lukierku?

Prawie się zaśmiałam z tego przezwiska, które kiedyś mu wymyśliłam. Idealnie do niego pasowało, jednak nie lubił gdy się w ten sposób do niego zwracałam. Jak można było się domyśleć, nie zamierzałam przestać.

- Wracaj do domu. Spać nie mogę przez ciebie, dziewczyno.

- Serio, Luke? - prychnęłam. - Daj sobie na wstrzymanie. Wrócę kiedy będę odczuwać taką potrzebę. Poza tym nie jesteś moim ojcem.

- Ale się martwię. Miałaś coś załatwić, jak mniemam wykonałaś zadanie, ale potem ojciec kazał ci wrócić do domu. A już po północy i Bóg wie gdzie cię wywiało!

- Jakbyś naprawdę się mną przejmował, już dawno byś wpadł, że masz możliwości, odpowiednie umiejętności, do wyśledzenia mojego telefonu. Apka lokalizująca. Jakbym nie wiedziała, że ojciec nazbyt chce mnie kontrolować i zainstalował mi to gówno. Wysil się, Luke, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć gdzie teraz jestem. A jeśli nie, to po prostu idź spać, a ja… jak wrócę to wrócę.

- Co się stało, mała?

- Nic. Potrzebuję przemyśleć kilka rzeczy. Jestem już dużą dziewczyną i mam prawo przebywać poza domem, nie spowiadając wam się z tego.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz