Rozdział 6

957 29 0
                                    

Vivian

- Możemy porozmawiać, tato?

Nawet nie podniósł głowy by na mnie spojrzeć. Nasi ludzie trenowali. Sala treningowa znajdowała się tak jakby pod rezydencją. Tutaj nikt nie mógł nas wyśledzić. Ojciec chodził z kąta w kąt i każdego obserwował. Dostrzegłam Luke’a, Rose, Maxa oraz wielu innych. Dłonie aż mnie świerzbiły. Też chciałam się do nich przyłączyć, ale wiedziałam, że jeszcze przez dłuższy czas nie będzie to możliwe.

Szłam obok ojca i nie wiem czy z premedytacją mnie ignorował, czy po prostu czekał aż zacznę mówić. A ja uparcie się w niego wpatrywałam.

- Chcesz marnować mój czas, Vi?

- Gdzieżbym śmiała.- wywróciłam oczami.- Chciałam tylko o coś zapytać.

- W takim razie mów.

- Chcę iść w teren. Trochę się porozglądać. Nie zrobię nic złego, nie narażę się. Po prostu trochę posprawdzam. Za niedługo wrócę.

- W porządku. Idź.

- Ty tak na serio?- uniosłam brwi.- Szykowałam się na kłótnię.

- Dlaczego mam się kłócić? To pani doktor uznała, że nie jesteś w stanie nic robić. A ja osobiście uważam, iż nic ci nie jest. Jesteś w końcu moją córką, więc zawsze sobie poradzisz. Możesz wyjść z domu, ale trzymaj się z daleka od posterunku i miej oczy z tyłu głowy.

- Okej.- uśmiechnęłam się szeroko.- Dzięki.

- Jeszcze jedno. Ostatnio dużo myślałem. Powinnaś poszukać sobie pracy, mała.

- Słucham? Przecież ja…

- Na razie pracujesz dla mnie, ale nie będziesz do końca życia należeć do gangu.

- Jak to nie?- uchyliłam usta.

- Mimo wszystko, chcę dla ciebie lepszego życia. Wkrótce, już bardzo niedługo, zaczniesz zwyczajne życie. Z daleka od tego gówna.

- Ale…

- Proszę cię, Vi. Nie rozmawiajmy teraz o tym. Po prostu chciałem dać ci do zrozumienia, że musisz szykować się na taką ewentualność. Ale jeszcze nie dzisiaj. Możesz wyjść z domu i robić to co zawsze.

- Poczekaj, tato. Tiggy sama nie odeszła, prawda? To ty ją odesłałeś.

- Dokładnie.- wzruszył ramionami.- Na ciebie też przyjdzie pora. Jednak czasami pozwalam jej na nowo poczuć się częścią gangu. Sama spójrz.

Wskazał jakiś punkt. Przekręciłam głowę by spojrzeć co miał na myśli. I dopiero wtedy dostrzegłam moją siostrę. W obcisłych leginsach oraz koszulce, która też ciasno opinała jej ciało. Dłonie owinięte taśmami, włosy związane na czubku głowy. Ona też z nimi trenowała. I nie mogłam w to uwierzyć. Moja siostra właśnie dawała popalić Luke’owi. Ja nie miałam z nim szans, ale ona radziła sobie niesamowicie. Od zawsze wiedziałam o talencie Tiggy, ale nie miałam pojęcia jak wielki on jest.

- Już rozumiesz? Kiedyś opuścisz ten dom, wyjedziesz z Sydney. Nic tego nie zmieni, skarbie. Idź już.

- Ale…

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz