Rozdział 20

1K 22 6
                                        

Vivian

- Istnieje duża szansa, że Aaron cię oleje i nawet nie zwróci uwagi na twoją osobę. Co wtedy zrobisz, Vivian.

Przygryzłam lekko dolną wargę i spojrzałam na Rose. Wzruszyłam ramionami.

- Odpuszczę?

- Błąd. - wywróciła oczami. - To jest właśnie to czego masz nie robić. Jeśli trzeba, to worek na głowę i w długą!

- Co? - zaśmiałam się. - Jest ode mnie większy i cięższy. Zresztą nawet nie brałam pod uwagę uprowadzenia.

- A powinnaś. Na pewno jest tam jakiś kantorek. Wpychasz go, zamykasz drzwi i nie będzie mógł przed tobą uciec.

- Nie zamierzam go do niczego zmuszać. Albo pogadamy po dobroci, albo w ogóle. Co powinnam ubrać?

- Zaraz coś ci znajdę.

- Dzięki.

- Muszę ci coś jeszcze powiedzieć. - wykrzywiła usta w grymasie.- Gadałam z szefem.

- O czym?

- Nie spodoba ci się to.

- Skoro już zaczęłaś, to mów dalej. - mruknęłam.

Zmroziłam Rose spojrzeniem. Miałam pewne myśli. Chyba wiedziałam co takiego chciała mi powiedzieć. Jak zwykle mnie nie posłuchała i sama wyszła z inicjatywą. Czy naprawdę musieli raportować mojemu ojcu o wszystkim?

- Powiedziałam mu o Aaronie. Nie gniewaj się, Vi. W każdym razie miałaś rację. Szef od razu wiedział o kim mowa. Powiedziałam gdzie się wybieramy. Ale szef twierdzi też, że Aaron stałby się niezłym nabytkiem. I mamy go zapytać...

- Wiedziałam! - podniosłam głos. - Rose, do cholery! Tego się obawiałam.

Wstałam z łóżka i wybiegłam ze swojego pokoju. Natknęłam się na Luke’a, który zaszedł mi drogę. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej i pchnęłam go na ścianę. Krzyknął coś co zabrzmiało jak: „Co jest, kurwa?!”. Jednak już zniknęłam za drzwiami biura ojca, więc nie byłam pewna czy na pewno to powiedział. Siedział tam, jak zwykle. Właśnie to robił kiedy był w domu. Zagrzebywał się w raportach, które mu składaliśmy.

- Nauczysz się kiedyś pukać, dziewczyno?

- Nie zgadzam się na to! - zignorowałam jego pytanie. - Musisz to robić, co?

- Vivian. W ogóle nie wiem o co ci chodzi. Może trochę jaśniej?

- Dobra. Aaron Davis. - założyłam dłonie na biodra.

Ojciec poderwał wzrok. Klasnął w dłonie i wstał z obrotowego fotela. Obrócił laptopa wyświetlaczem w moją stronę. Zobaczyłam znaczek YouTube’a. Zmarszczyłam lekko brwi.

- Właśnie oglądałem. Dzieciak jest niesamowity. Ma siłę w pięściach. Pamiętam go jako małego chłopca, a teraz... potrzebny nam ktoś taki.

- Nie zgadzam się. - syknęłam.

- A to dlaczego?

- Bo nie! Posłuchaj. - przyłożyłem dłoń do czoła. - Aaron ma na pewno sporo swoich problemów. Poza tym być może tego nie wiesz, ale on nie zostaje na stałe. Niedługo wyjeżdża z Sydney i wraca do siebie. I tak właśnie to się kończy. Nie było tematu.

- Rozmawiałaś z nim?

- Kilka razy. Nie zostanie tutaj. Poza tym nigdy by nie przystał na takie warunki.

- Mógłbym z nim pogadać. Ktoś taki by mi się przydał, kiedy już ciebie wypuszczę z gniazda.

- Zostaw mnie w gangu, a jemu daj spokój.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz