Rozdział 32

937 17 0
                                    

Vivian

- Spójrz na mnie, Aaron. Przestań wreszcie odwracać wzrok i patrz tylko na mnie.

Złapałam go za policzki i przekręciłam głowę, tak by rzeczywiście jego wzrok zetknął się z moim. Widziałam panikę. Jakbym wcale go przed chwilą nie pocałowała. Dwa razy. W ogóle chyba nie chciał o tym rozmawiać. No dobrze. Nie poruszymy tej kwestii.

- Nic ci nie jest, Vi? - zeskanował całą moją twarz wzrokiem i zatrzymał się na krwi pod nosem. Skrzywił się nieznacznie, lekko dotknął skóry w tamtych okolicach. Syknęłam. - Cholera. Tak mi przykro. Mówiłem, że to nie skończy się najlepiej. Przecież ja… skrzywdziłem cię.

- Sama się o to prosiłam. Poza tym nic mi nie jest. Radziłam sobie w trudniejszych sytuacjach. Zresztą udało mi się cię powstrzymać. Dotarłam do ciebie, Aaron, a to na plus dla nas oboje.

- Pocałowałaś mnie. - wymruczał.
Stwierdził to co oczywiste.

Przyglądał mi się z uwagą. Nadal siedzieliśmy na podłodze, w ringu, jednak odsunęliśmy się od siebie na bezpieczną odległość. Chrząknęłam.

- Tak, owszem. - wzruszyłam ramionami, niby od niechcenia. - Sytuacja tego wymagała. To jedyny pomysł na jaki wpadłam. Może odrobinę szalony, ale ważne, że podziałało.

- I to jak. - uśmiechnął się półgębkiem. Przeczesał blond włosy palcami. - Słuchaj, ja…

Nagle drzwi otworzyły się z impetem. Aaron klapnął na tyłek i odsunęliśmy się od siebie jeszcze bardziej. Jakbyśmy robili coś nieprzyzwoitego. Przez to serce mi mocniej zabiło.

Do pomieszczenia wszedł ojciec. Popatrzył po nas, dłonie oparł o biodra.

- Aaron!

- Dzień dobry. - uśmiech chłopaka był nieco wymuszony.

Oboje zaczęliśmy podnosić się z podłogi.

- Zostaniesz na kolacji? Właśnie będziemy zamawiać jedzenie.

Popatrzyłam na starego ze zmarszczonymi brwiami.

- Tato. - wymruczałam. Od razu na mnie spojrzał. - Od kiedy to robimy sobie wspólne kolacyjki? - potem spojrzałam na Aarona. - Nie wiem co on kombinuje, ale zawsze kiedy zamawia jedzenie, każdy bierze swoje i je w samotności.

Aaron uśmiechnął się lekko.

- Nie przesadzaj, Vi. - tata wywrócił oczami. - Mamy gościa z zewnątrz, więc możemy raz zachować się jak cywilizowani ludzie. To jak, chłopaku? Zostaniesz?

Odmów. Proszę cię, odmów. Zrób mi tą jedną przysługę i pod żadnym pozorem…

- Jasne. Dziękuję za zaproszenie.

Cholera.

**

Najbardziej krępujące jedzenie chińszczyzny, w całym moim życiu. Poważnie. Nigdy nie czułam się taka obserwowana. Z każdej możliwej stronie. Po lewej mam Aarona, który grzebie widelcem w swoim talerzu, a naprzeciwko Maxa, co tylko utrudnia sprawę. Przesuwa wzrok pomiędzy mną a blondynem. Ojciec siedzi u szczytu stołów, jak pan i władca na włościach, i wszystkich obserwuje. Luke w ogóle nie zwraca uwagi na nikogo, tylko koncentruje się na talerzu. A Rose? Co chwila spotykają się nasze spojrzenia, więc wtedy uśmiecha się głupio, chociaż stara się to ukrywać. Ja nie wiedziałam co się dzieje, od samego początku i po prostu jadłam, nie próbując nawiązać żadnej rozmowy.

- Jak tam trening, chłopaku? Nie dała ci zbytnio popalić?

Aaron i ja popatrzyliśmy na siebie. Żadne z nas nie chciało tego komentować. Nie wiem czy powinniśmy rozpowiadać o tym co zaszło. I nie chodziło o całowanie, tylko o walkę. Nawet jeśli ojciec wiedział o problemach Aarona z agresją, wiedział w czym miałam mu pomóc.

Save meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz