Aaron
- Usiądź sobie, młody. Naleję ci coś na rozluźnienie.
- Może tak do mnie nie mówić?- prychnąłem. - Kiedy słyszę „młody”, czuję się jak twój młodszy brat, a nie chłopak.
- Wybacz. - Kelly wywróciła oczami. - Siadaj, Aaron. W salonie. Brandy?
- Może być. - potaknąłem.
To nic, że miałem szesnaście lat. Musiałem zachowywać się doroślej, by być dobrym dla tak dojrzałej kobiety jak Kelly. W końcu jest starsza o pięć lat. Anton uważa, że to coś na kształt pedofili. Szczególnie jeśli zaciągnęła mnie do łóżka. Zrobiła to. Jednak tego mu nie powiedziałem, żeby nie wysłuchiwać kazań od młodszego brata. Anton obecnie nie ma dziewczyny, a nawet jeśli by miał, to pewnie jakąś w swoim wieku. Bądź też kogoś z tej grupy szemranych typków, z którymi nieraz się prowadzi. A do tego sobie myśl, iż o tym nie wiem. A Aaron Davis jest jak medium. Oczy i uszy dookoła głowy.
- Proszę bardzo.
Kelly pojawiła się znikąd. Wzdrygnąłem się. wyciągnąłem dłoń i chwyciłem naczynie z grubego szkła, wypełnione do połowy. Usiadła obok mnie. Blisko. Piła wódkę z sokiem wiśniowym. Robiła to bardzo często, ale nigdy nic nie mówiłem.
- Dużo masz czasu? - zapytała.
- Około trzech godzin. Za tyle kończę lekcje, więc muszę być w domu chwilę później. Jednak wolałbym już więcej nie chodzić na wagary.
- Wybacz, Aaron. Jedynie teraz znalazłam czas, byśmy mogli spędzić go razem. Wiesz jaka jestem zajęta. Niedawno zaczęłam nową pracę.
- Właśnie. - podchwyciłem. - Jak ci idzie?
- Naprawdę dobrze. Przecież jestem niesamowita. To ta agencja reklamowa ma szczęście, że zgodziłam się dla nich pracować. Beze mnie, pewnie byliby jak dzieci we mgle.
Nie powiedziałbym, ale nie miałem ochoty się z nią kłócić. Ostatnio rzeczywiście prawie w ogóle nie mieliśmy dla siebie czasu. Dlatego cieszyłem się z każdej wykradzionej chwili. Poza tym będąc z Kelly, musiałem się ukrywać. Nikt nie miał pojęcia o tym związku, oprócz Antona i Grady’ego. Tylko im ufałem w każdej kwestii. A Kelly też się nie obnosiła z tym, że spotyka się z kimś tak młodym. Nie zabiegałem o to. Mogłem się ukrywać. Ważne, byśmy byli razem. Resztę pal licho.
**
- On cię skrzywdzi, Aaron. Nie mówię tego, żeby cię zdenerwować. Po prostu znam takie jak ona. Wzięła się za dużo młodszego i ma z tego zapewne zajebistą satysfakcję. Słuchaj. Mnie też próbowała omamić.
- Anton, do cholery. Dasz już sobie spokój? Jestem duży i potrafię o siebie zadbać. Poza tym to ja jestem tym starszym.
- I zdecydowanie głupszym. Poczekam chwilę, kiedy ona wreszcie się na ciebie wypnie, a wtedy powiem „a nie mówiłem”.
- Dzięki. Na twoje wsparcie zawsze mogę liczyć. - prychnąłem.
- Właśnie w tym rzecz. Wspieram cię, bracie. Dlatego już teraz chcę ci otworzyć oczy. Jesteś zaślepiony jakąś pozbawioną sensu miłostką.
- Ty nie wiesz…
- Owszem. Nie wiem. Nie jestem zakochany, ale ty też nie. Mylisz uczucia, Aaron. Czy to na pewno miłość?
- Tak. Na pewno. - zacisnąłem pięści.
- Tylko coś ci powiem. Może i ją kochasz. Jednak cholerna Kelly, nie czuje tego samego. Mogę ci to zagwarantować. W końcu zobaczysz, że cały czas miałem rację.

CZYTASZ
Save me
ActionVivian Evans jest twarda. Jak sama twierdzi, ona się nie zakochuje. Do pewnego momentu tak właśnie myślała. A potem kogoś poznała. Chociaż to złe słowo. Już wcześniej się znali, będąc tylko dziećmi. Jednak w pierwszym odruchu go nie poznała. Bardzo...