W domu rodzinnym nadal myślałam o słowach chłopaka. Od razu po przemyśleniach jego słów, przypominał mi się jego dotyk, jego usta na moim ciele i ręce obejmujące mnie.
Nie sądziłam, że kiedyś będę kochać się w blasku gwiazd na dworze, tym bardziej zimą. Jeszcze rok temu wydałoby mi się to absurdalne.
Z pamięci nadal nie mogłam pozbyć się odpowiedzi blondyna, że to nie on zamknął mnie wtedy w tym składziku i że nadal nie wie, dlaczego na niego wtedy tak na skoczyłam. Zarzekał się, że nie zrobił tego i tym bardziej nie trzymał drzwi żebym nie wyszła ani nie zamknął ich na klucz.
Postanowiłam to zostawić, bo może jednak to nie był on. Myślałam o Pansy, ale nie było jej jak ja i Draco zostaliśmy sami. Chyba.
- Emily jedz, a nie rozmyślasz - zaczęła cicho mama, siedząc obok ojca.
Nie miała siły na nic. Ledwo co mówiła i siedziska na krześle. Choroba postępowała szybciej niż mugolscy przewidzieli, a czarodzieje podejrzewali klątwę, chociaż to było akurat mało prawdopodobne.
- Myślę, ponieważ nie wiem jak zacząć - wydukałam.
- Chodzi o tego chłopaka, o którym nam pisałaś ? - Zaśmiał się ojciec.
Evelyn spojrzała na niego. W jej oczach zobaczyłam błysk zrozumienia.
Charlie wpatrywał się w swoją żonę i we mnie na zmianę.
- No mów wreszcie, do jasnej ciasnej - zaczęła mama żartobliwym tonem.
- No, bo chciałam się zapytać - westchnęłam.
W jej stanie zapraszać kogoś do domu było złym pomysłem.
- Spokojnie możemy się ulotnić na święta żebyś mogła z nim być sam na sam - zaśmiał się ojciec, na co matka zadławiła się groszkiem.
- Jeżeli chcesz córeczko - odparła, jak tylko opanowała kaszel.
- Nie o to chodzi, bardziej chciałabym, żebyście go poznali i on was. Czy mógłby przyjechać jutro do mnie, a ja potem do niego, żeby poznać jego rodziców? - Zapadła cisza jak tylko wypowiedziałam pytanie.
- Chociaż zdradź nam jak się nazywa - odparła mama z łobuzim uśmieszkiem.
- Oczywiście, że możesz go zaprosić i możesz do niego jechać - odparła tata i popatrzył znacząco na mamę. - Ale chociaż zdradź nam jego imię, bo nie wiemy jak się do niego będziemy mieli zwracać.
- Draco, Dracon Lucjusz Malfoy - odparłam.
Reakcja rodziców była bezcenna.
Ojciec o mało nie wypluł soku, który aktualnie pił, a mama prawie wypluła jedzenie.
- Malfo'y?
Powiedzieli jednocześnie opanowując dławienie.
- Tak - powiedziałam mniej pewna siebie.
Nie rozumiałam o co im chodzi i dlaczego tak zareagowali.
- Słyszałem, że Lucek ma syna, ale nie przypuszczałem, że kiedykolwiek... - podjął po dłuższej chwili Charlie.
- Aż mi się przypominają lata naszej młodości - odparła mama rozmarzonym głosem.
- Chyba nie rozumiem - wyszeptałam.
- Oh, skarbie. Twój tata przyjaźnił się z Lucjuszem Malfo'yem za czasów szkolnych. Obaj chodzili do Slytherin'u - zaczęła opowiadać rodzicielka.
- Tak, ty byłaś w Gryffindorze, a ja byłem Ślizgonem - kontynuował ojciec. - Ja i Lucjusz byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nazywałem go Lucek, a on na mnie mówił Lie - zaśmiał się na to wspomnienie.
- W gruncie rzeczy straciliśmy kontakt przez jego pewne poglądy i takie tam - odparła matka.
- Tak, ale bronił nas mimo wszystko w tamtym dniu. Na pewno musiał odpokutować jakoś to Czarne ... Wiadomo komu - odparł ojciec.
- Chwila - nie rozumiałam czegoś. - Czy wy mieliście zostać Śmierciożercami ?
- Przyznam się, że ja miałem razem z Lucjuszem, ale zmieniłem zdanie przez twoją matkę - odparł ojciec. - Lucek jakoś wykręcił mnie z przysięgi i dlatego ja nie mam znaku Czarnego Pana.
Rodzice wyznali mi coś czego nigdy dotąd nie poruszali. Coś o czym nie mówili, ale ja nigdy nie pytałam.
- Czyli ... - zaczęłam chcąc usłyszeć odpowiedź.
- Czyli jego syn jest u nas mile widziany i traktowany jak członek rodziny - zaśmiała się matka, a ojciec przytaknął.
- Nie mogę się doczekać, Lucjusz na pewno się ucieszy na te wieści - tata aż się nie posiadł z radości.
CZYTASZ
W imię miłości /Draco Malfoy
Fanfic- Dobra, to teraz ja kręcę butelką - powiedział ze śmiechem Blaise. Czarnoskóry chłopak złożył dłonie w pięści i z zamkniętymi oczami błagał o coś uśmiechając się. Butelka zatrzymała się na mnie i wszystkie pary oczu w okręgu spojrzały się w moją...