Wchodząc na peron 9 i 3/4 po pożegnaniu z ojcem, nie mogło być już gorzej. Nowa szkoła, nowa klasa, nowi ludzie.
Rodzice mówili, że w Hogwarcie jest fajnie, ponieważ sami tam chodzili i właśnie tam zaczęła się ich miłość. Niestety moja się tutaj nie zacznie i raczej już nigdy jej nie będzie.
Wzięłam w ręce bagaże i klatkę z kanarkiem. Spojrzałam za siebie jeszcze raz szukając twarzy mojego taty. Nie było go już w tłumie, zniknął tak jak moje nadzieję na wyleczenie mamy.
- Panna Emily O'Brein?
Wystraszyłam się i natychmiast odwróciłam w stronę surowego, ale dosyć przyjemnego głosu. Przed moją twarzą stała kobieta. Wyglądała na jakieś pięćdziesiąt może pięćdziesiąt kilka lat. Ciężko było stwierdzić, chociaż na jej twarzy pojawiły się już dosyć widoczne zmarszczki i to całkiem sporo, a włosy były delikatnie siwe.
- Zgadza się. To ja - odparłam najmilej jak potrafiłam. Uśmiechnęłam się życzliwie. - Coś się stało?
- Nic złego się nie stało jeżeli o to ci chodzi - zaśmiała się kobieta. - Jestem profesor McGonagall i uczę w Hogwarcie. Jestem również opiekunką jednego z domów, czyli Gryffindoru.
- Dobrze, a w czym mogę pomóc? - zapytałam zdziwiona i odeszłam na bok kiedy małe dzieci zaczęły się przepychać żeby przejść.
- To raczej ja przyszłam pomóc tobie. Między innymi musisz zostać przydzielona do jednego z domów przez tiarę przydziału - odparła McGonagall z łagodnym uśmiechem.
- Dobrze.
- Wejdziesz do sali kiedy profesor Dumbledore wypowie twoje imię i nazwisko. Tak będzie najlepiej, ponieważ wszyscy uczniowie zaczynający pierwszy rok będą przydzielani jako pierwsi.
- Dobrze. Rozumiem - odpowiedziałam starając się skończyć tą rozmowę jak najszybciej. Nie lubię się stresować, a opiekunka Gryfonów tylko pogarszała sytuację.
- Bystra z ciebie dziewczyna więc poradzisz sobie. Trafisz do Hogwartu tą samą drogą co inni uczniowie z szóstego roku.
Po tych słowach zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Z zamyślenia wyrwał mnie gwizdek konduktora, który kazał wsiadać ostatnim uczniom.
Pospiesznie weszłam na stopnie i znalazłam się w środku pociągu. Idąc przez hol starałam się znaleźć pusty przedział, ale wszystkie były zajęte.
Ten czerwony dywan zaczynał działać mi na nerwy. Droga do upragnionego spoczynku trwała wieki.
Spojrzałam w dół by poprawić ręce na walizkach.
- Uważaj jak łazisz pokrako ! - wykrzyczał piskliwy głos.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam dziewczynę w krótkich czarnych wlosach, która patrzyła na mnie jak bym conajmniej wybiła jej rodzinę laczkiem. Miała na sobie mundurek szkoły. Krawat był koloru zielonego, a więc Slytherin.
- Jeżeli nie zauważyłaś kretynko to ja stałam w miejscu by poprawić walizki, a ty się przemieszczałaś, więc to ty wpadłaś na mnie - odparłam ze stoickim spokojem. Nie będzie mnie jakiś ogr pouczał.
- Coś ty powiedziała?! - wykrzyczała czarnowłosa.
- To co słyszałaś chyba, że nie umyłaś uszu.
- Ty wredna...
- Nie krzycz tak Pansy. Bo mi uszy pękną.
Ten głos nie należał już do niejakiej Pansy tylko do chłopaka za nią. Wysoki blondyn o błękitnych lub wręcz szarych oczach. Byli z jednego domu, bo tak jak ją zdradził go krawat.
- Ta idiotka wpadła na mnie i ma czelność mi pyskować - oburzyła się czarnowłosa.
- Nie mam zamiaru z wami dyskutować. Po prostu mnie przepuście i po sprawie - starałam się jak najszybciej skończyć tą dziwną kłótnie, która w zupełności nie miała sensu.
- Nie tak prędko szlamo. Najpierw przeprosić za to, co zrobiłaś - rozkazał blondyn.
- Chyba śnisz. Weź mnie przepuść, a nie zgrywasz bohatera przy tej jędzy, która patrzy na ciebie jak w obrazek.
Drobne piegi Pansy stały się aż nadto wyraźne, a jej oczy wyrażały furię. Dziewczyna złożyła ręce w pięści i przepchnęła się obok mnie.
Blondyn tylko się na mnie spojrzał jakby chciał coś powiedzieć i odszedł w przeciwnym kierunku niż czarnowłosa dziewczyna.
Po minięciu kilkunastu przedziałów w końcu znalazłam pusty. Od razu weszłam do niego i położyłam walizki na ich miejsce. Drzwi po chwili otworzyły się. No bez jaj. Nie mówcie mi, że ten przedział jest zajęty.
- Jesteś nowa - powiedział delikatny głosik i w drzwiach pojawiła się dziewczyna o długich blond włosach i dziwnych okularach na nosie.
- Tak, a co? - zapytałam wywracając oczami. Pierwszy dzień nawet się nie zaczął, a już mam wrogów.
- Jestem Luna, a ty?
- Emily.
Moja twarz wyrażała pokerface i nie byłam pewna czy dziewczyna nie rozumie, że nie chce z nią rozmawiać.
- Jestem z Ravenclaw. A ty jak myślisz gdzie trafisz ? Albo wiesz co nie mów - po tych słowach dziewczyna wyszła i zamknęła drzwi zostawiając mnie samą. Nie wiem co to miało być, ale to było dziwne.
Luna wydaje się być miła, ale zarazem jak by to powiedzieć oryginalna. Tak ta dziewczyna jest na pewno oryginalna.
Kanarek poruszył się w klatce i zaczął śpiewać, cichutko i niepewnie. Nie był do końca przekonany co do tego miejsca, podobnie jak ja, ale nic na to nie poradzimy. Trzeba się przyzwyczaić, a jak narazie to muszę się zdrzemnąć. Za mną jest ciężka noc. Żegnałam się z mamą i siedziałam przy niej cały czas aż do wyjazdu. Mam nadzieję, że ci specjaliści jej pomogą.
CZYTASZ
W imię miłości /Draco Malfoy
Fanfic- Dobra, to teraz ja kręcę butelką - powiedział ze śmiechem Blaise. Czarnoskóry chłopak złożył dłonie w pięści i z zamkniętymi oczami błagał o coś uśmiechając się. Butelka zatrzymała się na mnie i wszystkie pary oczu w okręgu spojrzały się w moją...