*****Draco*****
Patrzyłem się na ojca jak nakłada sobie jedzenie i zastanawiałem się, jak mam zacząć rozmowę, czy zwrócić się od razu do matki czy jednak to jemu zadać pytanie.
- Jak tam w szkole Draco? - Zapytała moja mama z uśmiechem na ustach.
Jako jedyna interesowała się moimi uczuciami. Starała się mnie zrozumieć i stawała po mojej stronie.
- Dobrze - odparłem, ponieważ wiedziałem, że takiej odpowiedzi spodziewał się mój ojciec.
Narcyza tylko spojrzała na mnie z uśmiechem i pogładziła moją rękę.
- Ojcze, matko - zacząłem.
Wiedziałem, że matka swoim gestem okazała mi wsparcie i to, że pomoże mi z tym co chce przekazać ojcu.
- Tak Draconie ? - Zapytał Lucjusz z wyrazem twarzy na tyle obojętnym na ile go wyćwiczył.
- Mam do was pytanie - zacząłem niepewnie. - Ponieważ mam dziewczynę, czy mógłbym jechał jutro do niej na święta, a ona na następny dzień do nas ?
Oczy mamy zaszkliły się, a jej uśmiech wyrażał prawdziwe szczęście. Cieszyła się moim szczęściem i wiedziałem, że gdyby decyzja należała do niej to na pewno by się zgodziła.
- Nikt miał cię nie rozpraszać - zaczął surowo ojciec. - Wiesz o tym, że Czarny Pan chcę żebyś wstąpił w jego szeregi i pomógł mu.
Lucjusz spojrzał się na mnie z dezaprobatą.
Teraz albo nigdy.
- Nie chcę służyć Czarnemu Panu, ani teraz ani nigdy - odparłem zaczynając moją grę, w której miałem nikłe szansę na wygraną.
Ojciec tylko wysłał wrogie spojrzenie w moim kierunku.
- Draco oczywiście, że nie musisz robić nic na co nie masz.... - zaczęła Narcyza, gdy Lucjusz uderzył dłonią w stół.
- To nie ty tutaj decydujesz Narcyzo i on też ma gówno do gadania. Obiecałem Czarnemu Panu posłuszeństwo Dracona i będzie posłuszny czy tego chcę czy nie. Żadna byłe jaka dziewczyna nie ma prawa namieszać mu w głowie.
Wybuchnął jak wulkan.
- Lucjuszu, kto jest ważniejszy nasz własny rodziny pierworodny syn czy sam wiesz kto - zaczęła Narcyza.
Zadała mu pytanie, na które oboje znaliśmy odpowiedź, ale Lucjusz nie miał zamiaru odpowiadać.
- Dobra, opowiedz o tej dziewczynie i przemyślmy sprawę - uspokojony usiadł do stołu i poprawił szatę.
- Jest Gryfonką - zacząłem i już wiedziałem, że to był zły początek. Ojciec prychnęł zniesmaczony.
- Nazywa się Emily O'Brien i przeniosła się do naszej szkoły w tym roku...
- Jak się nazywa ? - Twarz ojca była nieodgadniona.
- Emily O'Brien - powtórzyłem trochę zdziwiony.
- O'Brien? Czy jej ojciec to przypadkiem nie jest Charlie ? - Zapytał, a jego wzrok świdrował mnie.
- Bardzo prawdopodobne, wiem, że jej matka jest chora, nieuleczalnie i wcześniej Emily chodziła do szkoły Beauxbatons - odpowiedziałem, nie wiedząc o co chodzi mojemu ojcu.
- To zmienia postać rzeczy - zaśmiał się Lucjusz.
- Uważasz, że to jest córka... - zaczęła Narcyza, gdy Lucjusz wybuchł śmiechem.
- Draco chodzi z córką Lie, niewiarygodne - zaczął bełkotać.
- Znasz jej rodziców ? - Zadałem to pytanie bardzo ostrożnie.
- Czy znałem ? Jej ojciec był moim przyjacielem, razem nienawidziliśmy Jamsa - zaczął. - Był od krok zostania Śmierciożercą, ale oparł się woli Czarnego Pana, a ja mu w tym pomogłem. Ocaliłem go - zaśmiał się.
- Czyli lubisz go czy nie - byłem niepewny tej odpowiedzi.
- Oczywiście, że lubię, ale Narcyzo, czy byłoby to możliwe, że Emily to - zwrócił twarz do swojej żony.
- Nie jestem pewna, ale daty się pokrywają - odparła moja mama.
- O co chodzi? - Zapytałem zdziwiony.
- Draco, wiesz dlaczego Charlie sprzeciwił się woli Pana ? - Zapytała Narcyza.
- Nie jestem pewny, Emily nie mówiła mi nic o tym.
Nie wiedziałem dlaczego moi rodzice wymieniają spojrzenia między sobą.
- Mogli jej nie powiedzieć - zaczął Lucjusz.
W końcu okazywał oznaki człowieczeństwa.
- Charlie rzucił wyzwanie Czarnemu Panu i o mało co nie zginął, ocaliłem go jedynie dzięki temu, że Czarny Pan mi ufał. Namówiłem go, żeby nie zabijał Lie, ponieważ on i tak będzie cierpiał przez resztę życia, a zabicie go tylko go ocali - tłumaczył Lucjusz.
- Draco, Czarny Pan zrobił coś niewybaczalnego, kiedy Charlie odmówił mu zostania Śmierciożercą - odparła Narcyza.
- Czyli co? Jakieś zaklęcie niewybaczalne ? - Drążyłem.
- Matka Emily została brutalnie zgwałcona - powiedział Lucjusz z rozpaczą w głosie.
- Przez Czarnego Pana - dodała rodzicielka.
Czułem jak grunt pode mną się załamuje.
- Chciał udowodnić Lie, że nie ma czegoś takiego jak prawdziwa miłość, a to co on odczuwa to tylko przywiązanie i nic więcej, że nie ma w tym uczucia.
Lucjusz był ewidentnie zdruzgotany tym czego dopuścił się lata temu Czarny Pan.
- Nie mów nic takiego Emily, nie wspominaj o tym. Jeżeli rodzice jej nie powiedzieli to nie wspominaj o tym - odparła Narcyza.
Nie wiedziałem co mam o tym myśleć i czy to była prawda.
- Niedługo Czarny Pan się zjawi, wstawię się za tobą, gdy powiesz mu, że nie chcesz zostać Śmierciożercą - zaczął Lucjusz zdenerwowany. - Jeżeli przeżyjesz, możesz się spotkać z Emily i możesz z nią być i ogólnie błogosławię ten związek.
W jego głosie było słychać smutek i rozpacz. Poczułem ucisk w gardle. Strach odjął mi mowę i tylko przytaknąłem.
CZYTASZ
W imię miłości /Draco Malfoy
Fanfiction- Dobra, to teraz ja kręcę butelką - powiedział ze śmiechem Blaise. Czarnoskóry chłopak złożył dłonie w pięści i z zamkniętymi oczami błagał o coś uśmiechając się. Butelka zatrzymała się na mnie i wszystkie pary oczu w okręgu spojrzały się w moją...