-Odsuń się odemnie! -zrywam się z krzesła głośno krzycząc.
Instynkt przetrwania w moim ciele wrzuca pierwszy bieg i jak oszalała rozglądam się po pomieszczeniu szukając wyjścia. Czuje się taka mała, bezbronna.
-Pomocy !!!
Chłopak z zaciekawieniem obserwuje jak podbiegam do drzwi i mocno szarpie za klamkę, usiłując wydostać się z pomieszczenia. Ani drgną.
Zdaje sobie sprawe z tego, że Jason zamknął mnie na klucz ale do cholery przecież ktoś mnie usłyszy, prawda?
Uderzam pięściami i kopie nogą w stal co niestety nie przynosi żadnego rezultatu, oprócz rozdzierającego mnie od środka bólu.
Jego dochodzący zza moich pleców gardłowy śmiech jest prawie, że przerażający. Znalazłam się w pułapce bez wyjścia. Zostałam sama z diabłem, zdana tylko na jego los. Bałam się odwrócić i spojrzeć w tą roześmianą twarz.
Spanikowałam zupełnie a to największy błąd jaki popełniłam. Kierował mną strach i nic innego. Moja pewność siebie schowała się dawno za kanapę i płakała w rękaw, szukając ratunku.
Miał nademną przewagę . Dałam mu do zrozumienia, że przeraźliwie się go bałam a on mógł to wykorzystać.
-Chodź tu. -mówi, uderzając pięścią o stół. Nie mogę spełnić jego żądania, to zbyt ciężki krok do pokonania. Ale kiedy tego nie robie, odzywa się ponownie.
Tylko tym razem robi to głośniej i z większą wściekłością w głosie.
-Nie będę się z Tobą bawił w kotka i myszke. Powtarzam ostatni raz, chodź tu.
Powoli odklejam się od drzwi i odwracam na pięcie, nie podnosząc głowy w górę. Zrezygnowana postanawiam stawić się swojemu lękowi. Mocno zaciągam się powietrzem i stawiam krok do przodu.
-Nawet nie wiesz jak dobrze się teraz czuje. Kiedy wreszcie nie dzielą nas te pierdolone kraty, mogę zobaczyć jaka jesteś naprawdę. I wiesz co? Jesteś dokładnie taka jaką sobie wyobrażałem, że jesteś. Twardzielka w pracy, a poza nią zwyczajnym tchórz. Tym jesteś, prawda Mia? -udaje mi się podnieść wzrok na chłopaka i spojrzeć mu w oczy.
Jednak nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego jaką trudność mi to sprawii, bo już po kilku sekundach ponownie wpatruje się w swoje buty.
-Szczerze mówiąc jesteś jedną z nielicznych osób, której strach mnie podnieca. -wszystko podchodzi mi do gardła, kiedy słyszę co mówi.
Zero emocji, zero uczuć. Przed poznaniem Justina ciągle sobie to powtarzałam więc dlaczego o tym teraz zupełnie zapomniałam?
-Jesteś chory. -sycze przez zęby, za nim zdąrze w ogóle pomyśleć nad odpowiedzią.
-Ah, złe posunięcie. Nie powinnaś była tego mówić. -prycha pod nosem i już za chwilę słyszę uderzenie metalu o ściane. Podskakuje w miejscu, jednak nigdzie się nie ruszam. Czekam aż zaatakuje, całkowicie się poddając.
-Czyli jednak twoja niewyparzona buźka potrafi działać nawet w sytuacjach zagrożenia życia? Powinnaś nauczyć sie to kontrolować, Mia. -moje imie wydostającego się z jego ust, jest wręcz przesiąknięte jadem. -Spójrz na mnie, do cholery!
Zagryzam mocno wargę, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy i zaciskam dłonie na materiale swojej kurtki.
Zaskoczona jego bliskością, kiedy podnoszę wzrok wydaje z siebie cichy jęk. Niespodziewałam się, że stane z nim w oko w oko i to tak szybko.
Śledzi wzrokiem każdy centrymetr mojego ciała a ja odruchowo próbuje się zasłonić kurtką. Jego dłonie chwytają moje nadgarstki odrywając je od kurtki i podnosząc lekko w górę, na wysokość jego klatki piersiowej.
CZYTASZ
Worst Nightmare
FanfictionMłoda studentka i dość nietypowy kierunek studiów. Dwu miesięczny pobyt w jednym z najgorszych zakładów karnych w całym stanie to nie marzenie każdej nastolatki. Miejsce przepełnione mordercami, gwałcicielami oraz przedstawicielami gangów. Jednak ni...