Głośne bicie serca zagłuszało wszystko inne w pustej sali. Urządzenia, które były do mnie przywiązane przez kilka godzin, teraz osamotnione czekały na kolejnego pacjenta. Jarzeniowe światła oświetlały moją nagą postać i rzucały cień na ścianę.
Był straszny i w zupełności nie przypominał mnie a zimny podmuch wiatru uderzył w nagą skórę, wywołując dreszcze na całym moim ciele.
Powoli łapałam oddech ubierając na siebie ubrania wcześniej przyniesione przez Ane. Ślepo wpatrywałam się na przemian przed siebie to znów na białą kartę z moimi wynikami leżącą na stoliku.
Nie dowierzałam w to co powiedział mój lekarz i nie zamierzałam w to uwierzyć.
Chciałam wyprzeć tą informację ze swojego umysłu, nie pozwolić jej zaistnieć. Ale strach przed tym co mogło się stać, paraliżował każdą moją inną myśl.
Ktoś chciał mnie skrzywdzić i do głowy przychodziła mi tylko jedna osoba, która już nie żyła. Nie mógł to być Justin..
Chociaż jak przypominam sobie widziałam go i to on był tym który spowodował, że straciłam przytomność.
Próbowałam wytłumaczyć sobie to jakoś logicznie ale tutaj nic nie było logiczne.
Tabletka musiała już zadziałać, kiedy wydawało mi się że zobaczyłam Justina więc to nie mógł być on. Był wytworem mojej wyobraźni, ot co.
Myślałam o nim w każdej najmniejszej chwili i w końcu pierwszą osobą, którą zobaczyłam pod wpływem odurzenia, był właśnie on.
To nie byłoby w sumie dziwne, gdyby to że nie przypominam sobie żebym piła coś podejrzanego. Zazwyczaj nalewałam sobie sama drinki albo robił do Andres.
Andres.
A co jeżeli to on dorzucił mi coś do picia? Wykorzystał to jak jego urok na mnie działał i że byłam pijana a później w moim kieliszku znalazła się malutka tabletka której nawet nie zauważyłam.
Chciałam wierzyć w to, że pech opuścił moje życie już na dobre ale zachciał ponownie ze mnie zakpić i nazwać mnie ofiarą.
Byłam taka naiwna. Nie potrafiłam uczyć się na błędach.
Moja naiwność mnie przerastała, stawała się większa z dnia na dzień. I kiedy myślałam że stałam się już całkowicie rozważna i świat nie mógł mi nic zrobić przede mną stanęło kolejno wyzwanie śmiejąc mi się prosto w twarz.
A może tak właśnie miało wyglądać moje życie po jego śmierci?Zły omen miał podążać ze mną aż do końca moich dni, kiedy nie skończę podobnie do niego.
Zerknęłam na swoją torbę położoną na krześle wspominając smutno o powrocie do Tucson, na jaki się zdecydowałam.
-Jesteś wolna.
Drzwi mojej sali otworzyły się a do środka wszedł mój ojciec. Podniosłam swoją torbę i ostatni raz spojrzałam na łóżko i leżącą na niej kartę.
-Zajmę się tym przysięgam Ci. Rozmawiałem już z lokalną policją i każda osoba, która miała zaproszenie na tą imprezę będzie przesłuchana. Nie zostawię tak tego, po raz kolejny - podszedł do mnie i przytulił.
-Dziękuję - wymruczałam pod nosem. -Za wszystko a przede wszystkim za to, że tutaj jesteście. Nie myślałam, że po mnie przyjedziecie.
-Kiedy matka dostała telefon, omal co nie zabiła mnie kiedy zaczęła rzucać przedmiotami po mieszkaniu. Nie chciałem aby zniszczyła nasze wszystkie pamiątki rodzinne, dlatego spakowałem ją do samochodu i przyjechaliśmy tutaj.
CZYTASZ
Worst Nightmare
FanfictionMłoda studentka i dość nietypowy kierunek studiów. Dwu miesięczny pobyt w jednym z najgorszych zakładów karnych w całym stanie to nie marzenie każdej nastolatki. Miejsce przepełnione mordercami, gwałcicielami oraz przedstawicielami gangów. Jednak ni...