*Justin's POV*
Minęły dwie, może trzy godziny odkąd siedziałem całkowicie skupiony na drobnej sylwetce ukrytej wśród białej pościeli.
Wydawała się taka mała, samotna na tym wielkim przytłaczającym ją łóżku. Ciche szlochanie roznosiło się po całym pomieszczeniu a ciarki wkradały się na moje ciało za każdym głośniejszym wciągnięciem przez nią powietrza.
Nie mogłem przyznać się do tego jak bardzo chciałem znaleźć się teraz obok niej i wytłumaczyć się ze wszystkiego bo nie pozwalała mi na to moja natura. Ludzie jak ja nie zmieniają się, nawet kiedy znajdują się w takich sytuacjach.
Moje serce nie potrafiło zrozumieć pewnej kwestii. Nie mogłem żywić do tej dziewczyny żadnego uczucia a mimo to odczuwałem w tamtej chwili coś niezwykle rzadkiego.
Żal i poczucie winy zawładnęło moim umysłem, krzycząc głośno wyzwiska w moją stronę.
Jak mogłeś skrzywdzić coś tak niesamowicie kruchego?
Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Nawet wtedy kiedy krzywdziłem ją najbardziej jak tylko pozwalała mi na to moja siła, nie widziałem takiego przerażenia w oczach jak tej nocy.
W momencie, kiedy mnie zobaczyła cały jej wszechświat się zachwiał. Kiedy po raz kolejny spojrzała prosto w moje oczy odnalazłem ją samą w tym wszystkim. Małą, bezbronną, zupełnie nie taką jak ostatnio.
Była inna.
Wyglądała też inaczej.
Piękne brązowe włosy które opadały na jej ramiona kaskadami zostały związane w niechlujny kok a oczy kiedyś należące do dziecka podkreśliła czarna mocna kredka i jakieś sztuczne gówna doklejone do jej rzęs.
Zastanawiałem się od momentu, w którym dowiedziałem się że wyjechała jak wygląda jej życie. I mimo, że naprawde nie interesowało mnie jej osoba wcześniej, wtedy chciałem znać dosłownie każdy najmniejszy szczegół.
Ta noc miała zmienić wiele, ale miała też rozpocząć pewien etap w moim życiu.
Odrodzenie.
Dla niej zmartwychwstałem, stałem się czymś niemożliwym.
Nie wiedziałem czy płacze z powodu tego, że jakiś idiota poluję na nią jak na zwierzynę czy dlatego że żyję i nie zamierzam tak szybko opuścić jej życia.
Na dworzu zaczynało świtać. Oznaczało to, że nie mam za dużo czasu a wciąż nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Bałem się, że zniszczę ją jeszcze bardziej.
Nie wiem co się ze mną działo, czułem jak gdybym tracił zupełnie resztki swojej godności.
Szlochanie ustąpiło miejsce głośnemu oddychaniu, przez co stwierdziłem że prawdopodobnie zasnęła. Nie chciałem jej budzić, ale wiedziałem że Jaxon będzie na mnie wściekły.
Kazałem mu pozbyć się ciała tego gnoja, podczas gdy ja wytłumaczę jej to jak się tutaj znaleźliśmy.
Ale nie potrafiłem. Moja odwaga zniknęła wraz z momentem, kiedy pierwsza łza spłynęła po jej policzku wprost na lekko uchylone i drżące usta.
Rozejrzałem się po pokoju i odnalazłem białą kartkę a obok długopis.
Zostawienie listu mogło być najgłupszą rzeczą, na którą mogłem wpaść. Ale nie miałem innego wyjścia. Wstałem z krzesła na którym przesiedziałem kilka godzin i podszedłem do stolika nocnego.
Spojrzałem na jej twarz i przysięgam poczułem jak coś we mnie pękło.
Coś głęboko zakopanego w moim sercu, coś co chciało się uwolnić, odrodzić się na nowo ale ciemność zatrzymywała ją jak swojego więźnia.
CZYTASZ
Worst Nightmare
FanfictionMłoda studentka i dość nietypowy kierunek studiów. Dwu miesięczny pobyt w jednym z najgorszych zakładów karnych w całym stanie to nie marzenie każdej nastolatki. Miejsce przepełnione mordercami, gwałcicielami oraz przedstawicielami gangów. Jednak ni...