-To chyba są jakieś żarty - jęczę, czując pod swoją głową ciągle wibrujący telefon. Otwieram zaspane oczy i spoglądam na zegarek, który wskazuje godzine 6:29. Wynika to z tego, że zdążyłam przespać zaledwie dwie i pół godziny a czuje się jak gdybym w ogóle nie zamykała oczu.
Ciągla wibracja irytuje mnie do tego stopnia, że mam ochotę wyrzucić telefon przez okno i wreszcie zasnąć. Po nocnym przygodach naprawdę nie mamy ochoty na rozmowe z kimkolwiek w tej chwili. Jestem zmęczona, zirytowana i napewno nie w najlepszym humorze na prowadzenie konwersacji.
Jednak ta nasila się z sekundy na sekunde. W końcu decyduje się na wyciągnięcię telefonu spod poduszki i nawet nie sprawdzając kto dzwoni, rzucam nim na koniec łóżka, przykrywając głowę drugą poduszką.
Nadzieja, że głupi telefon nie przeszkodzi mi w powrocie do krainy snów, znikneła w momencie w którym mocnym szarpnięciem, zdarłam ze swojej twarzy kawałek puszystego materiału z powodu braku powietrza.
Przez kolejne pół godziny, może więcej telefon nie dawał za wygraną. Nie brzęczał mi już co prawda pod głową, jednak sam dźwięk powodował, że chciałam żeby nigdy nie wymyślono telefonu ani tej cholernej wibracji.
W końcu się złamałam.
Warcząc pod nosem zrzucam poduszkę z twarzy i wygrzebuje się z kołdry, rzucając się wprost na trzęsącą się małą bestie.
-Już nie żyjesz - mruczę do siebie, wciskając zieloną słuchawkę za nim zdąrze nawet zobaczyć kto dzwoni.
-Halo, pani Sheeran? - głęboki głos mężczyzny rozbrzmiewa w moich uszach. Patrząc na numer zdaje mi się, że już go kiedyś widziałam jednak nie potrafię sobie teraz przypomnieć.
-Tak, słucham?
-Próbowaliśmy się z panią wielokrotnie skontaktować. Dzwonimy z uczelnii do której pani uczęszcza i nie zjawiła się dziś pani ponownie na zajęciach. Czy jest pani chora?
Uczelnia. Szkoła. Zajęcia. Jak bardzo przechlapane mam?
-Cholera... - szybko odwracam się w stronę zegarka, który na moją niekorzyść wykazuje godzine 10. Jak to możliwe? Przecież dopiero co była 6 ! Nie mogę uwierzyć, że zaspałam do szkoły, to prawie nigdy mi się nie zdarza. Nigdy nie dopuszczam do opuszczenia zajęć, nie ważne jak źle czułabym się czy nie chciałoby mnie się .
Przełączam mężczyzne na głośnik.
-Przepraszam?
-Nic, nic... Nie jestem chora, po prostu miałam pewne problemy.
-Tak właściwie to profesor Davis prosił panią o zjawienie się w jego gabinecie.
Davis chce ze mną rozmawiać? Mam tylko nadzieję, że nie chcą wyrzucić mnie z uczelni...Albo dowiedział się już po prostu o mojej wczorajszej ponownej wizycie u Justina.
Odwracam się w stronę toaletki ustawionej pod oknem i przeglądam się w lustrze, zdejmując z siebie ubrania w których spałam.
Całe ciało pokrywają wielkie, fioletowe siniaki a w pewnym miejscu nad
biodrem wygląda to znacznie gorzej niż mogłabym to sobie wyobrazić. Ślad nie jest już fioletowy, on jest bruntatny.Delikatnie muskam opuszkiem palca każdy z siniaków, odkrywając ich ból.
Nie potrafię określić nawet skali w jakiej mieściłby się ten ból. Jednak jedno było pewne. Bolało i to cholernie. I to nie chodziło już tylko o małe fioletowe plamki. Chodziło o moje serce.
A działo się w nim coś zupełnie niezwykłego. Byłam rozdarta na połowę, z której pojawiły się we mnie zupełnie dwie osoby.
Pierwsza krzyczała i błagała o pomoc. Dla niej musiało się to skonczyć i to jak najszybciej. Nie chciała być już więcej raniona, nie dopuszczała do siebie bólu. Z przerażeniem przyglądała się z góry na własne ciało oraz jej napastnika.
CZYTASZ
Worst Nightmare
FanfictionMłoda studentka i dość nietypowy kierunek studiów. Dwu miesięczny pobyt w jednym z najgorszych zakładów karnych w całym stanie to nie marzenie każdej nastolatki. Miejsce przepełnione mordercami, gwałcicielami oraz przedstawicielami gangów. Jednak ni...