Christmas One Shot

7.6K 307 142
                                    

*Przypominam o tym, że One Shot
jest to historia wymyślona i jest ona dodatkiem do prawdziwej historii Mii i Justina. Żadne z tych zdarzeń nie ma miejsca w normalnej historii. *

*Justin's POV*

Płatki śniegu powoli opadały na jej rozpuszczone włosy, tworząc z nich śnieżną pelerynkę której tak
nie lubiła. Marszczyła zabawnie
czoło i co chwile potrząsała głową pozbywając się rozpuszczającego
się śniegu a ja poirytowany jej jakże głupim zachowaniem próbowałem udawać, że świetnie się bawię. 

Śnieżnobiały pyłek zdawał się
tańczyć między przechodniami, przypominając im o porze roku
i zbliżającym się wydarzeniu które mimo mrozu na dworze, rozgrzeje
ich serca jak i ciała. 

Święta nie przynosiły dla mnie nic dobrego, prócz wspomnień o których chciałbym zapomnieć. Przypominały mi o tym jak mogłoby być, gdybym nie zaryzykował wszystkiego.

Zapewne zamiast krążenia między choinkami z Mią przyglądałbym się staraniom mojej rodziny, która tylko czekała na to żeby się mnie pozbyć. 

Zawsze zastanawiałem się dlaczego święta były takie ważne dla wszystkich. Przez 3 dni objadali się
i mówili sobie rzeczy, które wcale nie były szczere. A później tylko narzekali, że przytyli.

Celebrowali przecież przyjście na świat jakiegoś dziecka, które miało go odmienić. Szczerze powiedziawszy, nie widziałem żadnych zmian na tym świecie, odkąd tylko byłem małym dzieckiem. Był zły i zepsuty do szpiku kości i tak będzie już  zawsze a żadne cudowne dziecko tego nie zmieni. 

Boże Narodzenie nie było dla
takich ludzi jak ja. Nie przynosiło upragnionej radości i zbawienia. Nigdy nawet nie wierzyłem
w Świętego Mikołaja. Zazwyczaj
w nocy przychodził do nas nasz sąsiad w przebraniu, opychający się naszymi ciasteczkami. 

George Michael śpiewający
po raz dziesiąty "Last Christmas  doprowadzał mnie już do szaleństwa.
Tak samo jak te wszystkie piosenki, które znał cały świat.

Jednak jak się okazało, tylko mnie. Wszyscy inni głośno podśpiewywali refren z wielkimi, serdecznymi uśmiechami na twarzach. A razem
z nimi Mia, która podskakiwała
w swojej futrzastej kurtce między zielonymi świerkami.

Była taka szczęśliwa, że nie w sposób było mi teraz jej przerwać. Ten beztroski widok poruszył moje serce, na tyle że miałem ochotę dołączyć
do niej.

Miałem ochotę cieszyć się ze świąt
i kupna choinki w taki sposób jak
ona. Bo kiedy to robiła, sprawiała
że święta wydawały się być
naprawdę warte mojego uśmiechu. 

To w jaki sposób codziennie rano biegała po mieszkaniu, zmieniając datę w kalendarzu i otwierając
przy okazji okienko w kalendarzu adwentowym było wręcz przesłodkie. Zachowywała się jak malutkie dziecko. Jej ekscytacja świętami zdawała się nie mieć końca. 

Starannie udekorowany i dopięty na ostatni guzik dom, roznoszące się zapachy pierniczków i innych potraw, migające kolorowe światełka i grające w tle świąteczne hity były jej wizytówką.

Zaplanowała wszystko tak dokładnie, że z czasem popadała w obsesje. 

Jaxon niczym pomocny i posłuszny elf, biegał co kilka minut do sklepu po brakującego składniki lub jakieś rzeczy. Śmiesznie odstające uszy
i czerwony nos już miał, brakowało mu więc tylko czapeczki z dzwoneczkami i zielonego przebrania. 

-A może ta? Nie jest chyba aż tak wysoka jak poprzednie, prawda? - spytała, nie wiem już który raz
z kolei.

Mówiła tak o każdej choince przy której się zatrzymywaliśmy
a mimo to wciąż szukaliśmy dalej. 

Worst NightmareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz