*komentarze i gwiazdki mile widziane *
*JUSTIN'S POV*
Chłód otula moje ciało. Owiewa moją twarz aż po opuszki palców u moich stóp. Kołdra leży gdzieś na podłodze a poduszki służą mi jako podparcie pod plecy. Zegarek wskazuje na 4:20 a ja siedzę wpatrzony w ścianę, próbując przypomnieć sobie zapach jej skóry. Każdy ruch przypomina mi o niej. Każda minuta sprawia, że powstrzymuje się od rzucenia na ścianę i uderzania w nią pięściami aż stracę wystarczającą ilość krwi, żeby wreszcie umrzeć. Każda sekunda mojego istnienia boli tak mocno, jak gdyby ktoś wbijał sztylet głęboko i prosto w otwartą ranę.
"Spróbuj chociaż na chwilę odpocząć"
"Dłużej tak nie pociągniesz"
"Zwariujesz, Justin"
Możliwe, że już zwariowałem.
Jaxon i Ana martwili się o mój stan psychiczny jak i fizyczny. Zaglądali do mojego pokoju na zmianę, co pół godziny. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego to robią skoro wyraziłem się jasno, że nie chcę mieć z żadnym z nich nic wspólnego. Nie miałem ochoty rozmawiać o tym co się stało ani o tym co robię całymi dniami. W zasadzie to nie pamiętam nawet, kiedy ostatnio jadłem normalny posiłek, nie licząc whisky które stało na szafce nocnej.
Czekałem na świt, żeby móc ponownie wsiąść do samochodu i pojechać w miejsce, które odwiedziłem już kilkanaście razy w ciągu tego tygodnia. Przeszukałem już prawdopodobnie każdy zakamarek tego miejsca, tak samo jak całego Tucson. Byłem wszędzie, pytałem wszystkich trzymając jej zdjęcie w dłoni. Wszystkie odpowiedzi brzmiały tak samo.
"Przykro mi ale nie widziałem jej. Może postanowiła wyjechać z miasta"
W dupie miałem ich nieszczere "przykro mi". Widziałem jak na mnie patrzą i zdawałem sobie sprawę co o mnie sądzą. Pewnie myśleli, że pokłóciliśmy się albo zerwaliśmy i teraz próbuję ją odnaleźć. Czasami miałem ochotę wykrzyczeć w ich głupie gęby jak bardzo się mylą ale wtedy wracała do mnie myśl, że jeżeli zrobię teraz coś nieprzemyślanego wpadnę w kłopoty a nie mogłem zaprzestać poszukiwań Mii.
Wciąż nie pogodziłem się z faktem, że nie ma jej tutaj ze mną. Że zrobiła coś tak głupiego narażając siebie i Anę. Dzwoniłem do niej a ona odrzuciła połączenie. Byłem wściekły na siebie tak samo mocno jak i na nią. Wiedziała jaką mamy sytuacje i że ktoś zrobi wszystko żeby nas zniszczyć.
Upartość. To ją zgubiło. I choć powtarzałem jej chyba setki już razy, że jeśli nie przestanie to w końcu coś się stanie, ona i tak mnie nie słuchała. To ta jej cholerna upartość sprawiła, że tej ani żadnej już innej nocy nie zasnę spokojnie. Nie dopóki nie będzie jej obok mnie, bezpiecznej i skrytej w moich ramionach.
Wiedziałem, że ją odnajdę. Nie przewidywałem żadnej innej opcji. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby doprowadzić ją całą i bezpieczną do domu. Tego własnie chciałby jej ojciec, którego nie poznałem i prawdopodobnie nie będę w stanie poznać ale wiem, że zabiłby mnie gdybym nie robił tego czego robię. W końcu to przeze mnie stała się głównym celem, osoby która najwyraźniej chce mojej śmierci.
Mój telefon zagrał radosną melodię, która nie była na miejscu i oznajmił mi że czas na mnie. Codziennie od tygodnia wychodziłem o tej samej porze z domu. Robiłem te same rzeczy, mówiłem to samo i ubierałem się nawet podobnie bo tylko w czarnych barwach. Tym razem postanowiłem zmienić swoją garderobę odrobinę zakładając biały t-shirt. Ale nie dlatego, że tego chciałem ale byłem do tego zmuszony. Ana powiedziała, że nie będzie robić prania a Jaxon nawet pewnie nie wiedział jak włączyć pralkę.
CZYTASZ
Worst Nightmare
FanfictionMłoda studentka i dość nietypowy kierunek studiów. Dwu miesięczny pobyt w jednym z najgorszych zakładów karnych w całym stanie to nie marzenie każdej nastolatki. Miejsce przepełnione mordercami, gwałcicielami oraz przedstawicielami gangów. Jednak ni...