53

74 1 0
                                    


Jednak ta rana nie spowodowała, że nie mogłam nic zrobić i za chwilę miałam zemdleć. Otóż odwdzięczyłam się smokowi za ten jego gest, z tym że on ucierpiał dwa razy mocniej przez siłę, jaką dałam w swój ogień. Gad poleciał na ścianę i chyba nie oddychał. Dobrze mu tak.


Swoją drogą wykończyłam na tym resztki swojej mocy. Zostało mi tylko tyle by jakimś cudem wyleczyć ranę i dalej walczyć. Nie wiedziałam tylko, czy moja moc zdoła mnie uleczyć. Postanowiłam zaryzykować gdy tylko zajmie się resztą smoków, które nadal mnie atakowały.


" Nie musisz tego robić. Czas byś uświadomiła sobie, że oprócz mocy uzdrawiającego ognia masz jeszcze tarczę" powiedział Dziedzic


" Chyba nie słyszałeś o tym co mówił mój nauczyciel. Smoki nigdy się nie chronią, tylko walczą do ostatnich sił" powiedziałam do niego


" On się mylił...i to bardzo. Teraz to ja przejmę na chwilę kontrolę" odpowiedział mi lekko wkurzony, po czym tak jak ostatnim razem stałam się obserwatorem. Z tym że tym razem nie musiałem patrzeć, jak walczę, lecz jak smoczyca używa swojej mocy, a to interesowało mnie jeszcze bardziej niż walka. Smok wyrzucił z siebie kulę ognia. Pókim ona jakimś dziwnym trafem zaczęła wirować wokół siebie, uderzając przy tym głowy przeciwników tak jakby żyła własnym życiem. To nawet w świecie smoków nie było normalne. Gdyby tylko jeszcze umiała rozmawiać to uwierzyłabym w duchy


ten mały płomień spowodował to, że smoki zła padły na ziemię, jakby zostały zabite, jednak czułam, że oddychają. W takim razie dziwnym trafem zostali uśpieni.


"To jeszcze nie koniec tej mocy"przemówił Dziedzic.


I wy tym też zgodziłam się z tym moimi smokami, ponieważ kula, które przed chwilą spowodowała pewne zamieszanie, zaczęła się kręcić wokół siebie, a po chwili otaczała mnie i z niej wydobył się ogień, który zaczął tworzyć kopułę wokół mnie.


"To jest dopiero nasza potęga"powiedział Truposz


"Trochę skomplikowana"stwierdziła Diana


"Wcale, że nie. Moc musiała najpierw wyeliminować naszych wrogów"


"Dziedzicu, ale ona wyglądała, jakby ożyła"przemówiłam do niego


"Ja nią sterowałem"


"W takim razie musisz mnie tego nauczyć"


"Zrobię to na pewno, ale nie w tym momencie. Teraz nasze ciało potrzebuje szybkiego uzdrowienia. "


Jak zawsze miał rację. A ja wy momencie, w którym odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem, położyłam się na boku i przechyliłam szyję w stronę brzucha. Zaczęłam ziać ogniem, który jeszcze mi pozostał. Lecz płomień uzdrawianie nic nie zadziałał. A moja rana nawet w malutkim stopniu nie została uleczona.


"Zmieć się w człowieka Saro, a ja spróbuję cię stąd zabrać" powiedział Dziedzic. Ja posłusznie wykonałam jego polecenie, a chwilę później czułam się pusta.


Ale po chwili już rozumiałam, dlaczego towarzyszyły mi takie uczucia. Przede mną kolejny raz pojawił się fenix. 

427 słów

Smocza władczyni (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz