XXXI

1.2K 200 101
                                    

Zaraz po tym jak książę razem z Królami nieba i piekła zniknęli, Tobi tak jak wcześniej powiedział jego władca od razu ze swoim demonem udał się do miasta bay pomóc mieszkańcom wyjść z podziemnego miasta oraz z pomocą demona ogarnąć prawdopodobne martwe ciała. 

Razem ruszyli kamienną drogą w kierunku budynków, przy okazji idąc przez pobliski las. 

- Tobi, nie potrzebujesz odpocząć? Używałeś mojej mocy prawie cały dzień. - spytał demon, patrząc na swojego tymczasowego pana. Pomimo że oprócz paktu nie łączyła ich żadna inna więź, tak martwił się o człowieka. Był jego na razie najlepszym właścicielem i nie chciał go aż tak szybko stracić. 

- Nic mi nie jest, Ranboo. Daję sobie jeszcze radę. Ogarniemy to i od razu wrócimy do komnaty odpocząć. - zapewnił go niższy uśmiechając się lekko do niego. 

Nie minęło dużo czasu, zanim dotarli do miasta. Było tu pusto jednak wiedzieli, że to przejściowe uczucie i jak mieszkańcy wrócą na ulice, ponownie wszystko nabierze życia. 

- Pójdę do podziemnego miasta wypuścić ludność. Ogarnij ciała i jak ktoś z Las Nevadas się uchronił to od razu zabij. - rozkazał mu jego pan, a demon po pokiwaniu głowa od razu wszedł do najbliższego domu, z pomocą swojej magii spalając martwe ciało rycerzy. 

Tobi natomiast podszedł do muru, który otaczał miasto i wszedł do jednej ze strażnic rycerskich. Tam otworzył klapę w ziemi i ostrożnie na drabinie zszedł pod ziemię gdzie znajdowało się tajemnicze podziemnego miasto. 

Nikt tak naprawdę nie wiedział kto je stworzył, ani kiedy ono powstało, jednak król postanowił wykorzystać je w celach obrony mieszkańców w razie niebezpieczeństwa. Były tutaj budynki mieszkalne, świeże zapasy oraz dostęp do wody, dzięki czemu w razie zagrożenia na powierzchni ludzie byli tutaj bezpieczni. Kiedy tylko zszedł zadzwonił w duży dzwon stojący zaraz koło wejścia. Ludzie w różnym wieku wyszli z domu i widząc znajomą postać kamerdynera rodziny królewskiej uśmiechnęli się szeroko podbiegając w jego kierunku. 

- L'Manburg wygrał wojnę! Jesteśmy bezpieczni! - ogłosił także uśmiechając się do nich, na co tłum zaczął powtarzać jego słowa tak aby wszyscy mogli je usłyszeć. 

~~~

Ranboo za to w miarę szybko pozbywał się martwych ciał z domów, zaraz po tym także usuwając zostawione przez siebie pułapki. Przy okazji swojej magii naprawiał także wyrządzone szkody tak aby osoby żyjące w danym domu dalej mogły prowadzić swoje życie bez większych problemów. 

Powoli wszedł do kolejnego domu i zatrzymał się widząc gotującego przy blacie mężczyznę a przy stole siedzącego małego chłopca. Wyczuł w pomieszczeniu zapach śmierci i mimowolnie obrócił głowę w kierunku łóżka, na którym leżało martwe ciało starszej kobiety. Szybko powrócił wzrokiem do mężczyzny i widząc, że ma na sobie herb królestwa Las Nevadas bez większego zastanowienia się ruszył w jego kierunku aby wykonać powiedziane mu zlecenie. Przeszkodził mu jednak chłopiec, który szybko chwycił leżący na stole nóż i rzucił nim w kierunku demona. Dzięki temu teraz jego dłoń była przybita do ściany. Charlie obrócił się szybko słysząc szelest za nim i równie szybko wyciągnął z pokrowca swój miecz zaraz po tym stając przed młodszym aby go ochronić. 

- Odsuń się od dziecka, obcy. - powiedział swoim demonicznym głosem, Ranboo, wyciągając nóż ze swojej dłoni, a chwilę po tym z pomocą swojej magii lecząc ranę która powstała. 

- Czym jesteś i co tutaj robisz. - odpowiedział mu drugi, bez strachu stojąc z wystawioną w jego kierunku bronią. 

- Twoje królestwo przegrało, a ja mam rozkaz zabić każdego, kto z was przeżył. - powiedział  podchodząc do niego, pojawiając także w swoich dłoniach niebieskie płomienie. Najmłodszy słysząc co powiedział nieznajomy chwycił się mocno nogi obcego rycerza, patrząc na według niego "potwora". 

- Jeśli Charlie ma zginąć to mnie też w takim razie zabij. - usłyszeli od chłopca, na co rycerz spojrzał na niego z lekkim szokiem w oczach. 

- Michael, nie mów tak. Nawet jak mnie zabiją to się tobą dobrze zajmą. Nie nalezę do tego królestwa i dla nich zawsze będę obcym. - odpowiedział Charlie, zaciskając dłonie na swoim mieczu. W ten za demonem pojawił się Tobi, który także po zobaczeniu herbu obcego królestwa użył mocy demona aby przywołać do siebie swój topór. 

- Oddaj dziecko i albo dobrowolnie dasz się zabić, albo będziemy musieli zrobić to siłą. - ostrzegł kamerdyner, a obcy rycerz, wiedząc, że w walce dwóch na jednego nie ma szans, odłożył swój miecz na ziemię, zaraz po tym kucając przy najmłodszym. 

- Idź do nich, oni ci pomogą. - powiedział kładąc delikatnie swoją dłoń na jego głowie. 

- Nie zostawię cię tutaj. Jeśli masz umrzeć to chce z tobą. - odpowiedział od razu, przytulając się do niego, mocno, tak że drugi nawet jeśli próbował to nie mógł się uwolnić. Jego wzrok powędrował na dwójkę, gdzie mógł przez ułamek sekundy zobaczyć jak wzrok kamerdynera łagodnieje jednak szybko został on zastąpiony przez zimne i osadzające spojrzenie. 

- Pójdziesz z nami do zamku i król zadecyduje o twoim losie. - ogłosił, zaraz po tym podchodząc do niego. Charlie nadal trzymając w swoich ramionach najmłodszego, wstał i bez żadnych sztuczek poszedł za dwójką. Kiedy jednak przechodzili obok ludności mógł poczuć na sobie zimne i oskarżające spojrzenia. To przez jego naród ludzie stracili swoje życie, zamek został całkowicie wysadzony w powietrze a książę ich kraju prawie zabity. Objął więc jedynie chłopca i dalej bez słowa ruszył w kierunku wyznaczonym przez kamerdynera. 


✅ El Diablo // DreamNotFound [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz