XXVII

1.6K 225 201
                                    

Wojsko Las Nevadas dotarło do L'Manburgu dopiero o wschodzie słońca. A dokłaniej kiedy po prostu zrobiło się jasno, bo niebo jakby wiedziało, co dzisiaj może nastąpić, zasłoniło piękne słońce, ciemnymi szarymi, burzowymi chmurami. Rycerze zatrzymali się przed dużą bramą, która oddzielała szerokie doliny i lasy, od części mieszkalnej królestwa. Z pomocą wspólnej siły wyważyli drzwi, zaraz po tym wjeżdżając do miasta. Głucha cisza panowała pomiędzy budynkami, a na uliczkach nie było żadnej żywej duszy. 

"Zabić wszystkich, nie hamując się." 

Taki rozkaz dostali od swojego władcy, do którego musieli się przystosować. Problem jednak pojawił się kiedy dosłownie nie mieli kogo zabić. Jeden ze strażników - Charlie podjechał więc na koniu do generała, który ich kierował. 

- Co mamy teraz zrobić? Nikogo tu nie ma. - powiedział, rozglądając się na około. Coś zdecydowanie się tutaj nie zgadzało. 

- Przejrzeć każdy dom! Nie mogli rozpłynąć się w powietrzu! - rozkazał, co reszta rycerzy od razu wykonała. Kiedy jednak otworzyli drzwi, każdy kolejny kończył martwy. To spadło na niego kowadło, przygniatając i zmiażdżając jego głowę, a to w podłodze wyodrębniona była dziura, która odbierała życie po wejściu do niej. - Natychmiast się zatrzymać! Wszędzie tutaj są pułapki! - usłyszeli głos swojego generała, a następnie przez jego pierś przeszła płonąca strzała. Strażnicy od razu rozdzielili się, jadąc w kierunku zamku, jednak nie wiadomo z kąd przybywało więcej strzał po kolei zabijających kolejnych rycerzy. 

Charlie szybko schował się pomiędzy dwa domy, tak, że jego cała sylwetka została zasłonięta przez bele siana. Wstrzymał oddech, słysząc dobiegający z oddali dźwięk naciągającej się cięciwy od łuku. Wiedział, że jeśli się teraz poruszy, zginie, więc z mocno bijącym sercem modlił się do kogokolwiek, aby nie został zauważony. Siedział tam z dobrą minutę, kiedy usłyszał, jak prawdopodobny strzelec odbiega w innym kierunku. Wtedy dopiero wypuścił powietrze trzymane w płucach, powoli i ostrożnie wychylając się, by zobaczyć, czy na pewno nikogo nie ma w pobliżu. Następnie rozejrzał się dookoła siebie, aby zobaczyć czy jest jakaś szansa dla niego na inne wyjście z tej sytuacji. Zdawał sobie sprawę, że gdyby pojechał teraz do zamku, zginąłby na miejscu, więc lepszym pomysłem dla niego byłoby teraz przeczekanie co najmniej kilku godzin w bezpiecznym miejscu, aby uśpić chwilowo czujność straży L'Manburgu. 

Zauważył, że jeden z domów, o który się opierał miał lekko otworzone okno, więc postanowił wejść przez nie do środka i  tam przeczekać te godziny. Ostrożnie otworzył je szerzej, a następnie szybko wszedł do środka. Pierwsze co zauważył to, spokojnie śpiącą kobietę na łóżku, a zaraz obok niej małe dziecko. Chłopczyk oparty był o łóżko, na którym spała starsza, lekko trzymając jej dłoń. Charlie, podchodząc do niego, położył swoją dłoń na swoim mieczu, kiedy ten nagle zaczął się budzić, otwierając oczy oraz patrząc na kobietę. 

- Babciu, obudź się. Już jest jasno. - powiedział do niej, lekko szturchając jej dłoń. Ta jednak nic nie odpowiedziała, nadal leżąc nieruchomo na łóżku. 

Jasny boże. - powiedział cicho w myślach, męzczyzna kiedy zobaczył, jak klatka piersiowa kobiety nie unosi się. 

Chłopiec jednak nadal niczego nieświadomy wołał ją, nawet nie zauważając intruza w środku.

- Jestem bardzo głodny babciu. Musisz wstać. - prosił ją, prawie płaczliwym głosem. Po jego sylwetce było widać, że dawno nic nie jadł, więc Charlie szybko domyślił się, że kobieta musiała już dawno, umrzeć, a chłopiec nieświadomy nadal się nią opiekował. Wyciągnął więc ze swojej małej torby na plecach suchą bułkę, a następnie podszedł do chłopca, lekko dotykając jego ramienia. Ten od razu odwrócił się, zasłaniając kobietę swoim ciałem, jakby chciał ją obronić. 

Miał jasne włosy, oraz ciemne oczy, które mocno z sobą kontrastowały. Obecnie ubrany był w długą szarą koszulkę na krótki rękaw, która dostatecznie zakrywała jego całe ciało. Pomimo brudu na swojej twarzy wyglądał bardzo uroczo, a zarazem groźnie. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że jest wojna, a mężczyzna naprzeciwko niego nie jest miło do niego nastawiony, bo w dłoni trzymał mały sztylet, który bez strachu trzymał wystawiony w jego kierunku. 

- Spokojnie, nie chce cię skrzywdzić. Słyszałem, że jesteś głodny. Proszę. - powiedział do niego delikatnym głosem, zaraz po tym ostrożnie wystawiając dłoń z jedzeniem w jego stronę. Ten jednak popatrzył na niego nieufnie, nadal trzymając przed sobą broń. - Popatrz, nie chce ci zrobić krzywdy. - dopowiedział, zaraz po tym wyciągając swój miecz i odkładając go na ziemię. Kiedy to zrobił, ostrożnie kopnął go tak, że broń znalazła się daleko za jego plecami. Dopiero wtedy chłopiec, popatrzył na pieczywo, które mężczyzna nadal trzymał w dłoni. Ostrożnie chwycił je, oglądając z każdej strony. 

- Nie jest zatrute? - spytał nadal nieufnie, patrząc na rycerza. Ten pokręcił głową, zaprzeczając jego pytanie. Niepewnie więc oderwał kawałek pieczywa, a następnie podał go rycerzowi, który od razu go zjadł. 

- Wiem, że mi nie ufasz, jednak oboje teraz mamy jeden cel, chcemy przeżyć. Nie chce uczestniczyć w tej wojnie. - powiedział Charlie, patrząc na chłopca z miłym uśmiechem, kiedy ten powoli jadł podane mu jedzenie. 

- To, czemu tutaj jesteś? - spytał ten, przekręcając lekko głowę, równocześnie patrząc na rycerza. 

- W Las Nevadas każdy chłopak, który skończył osiemnaście lat, musi zacząć służyć w wojsku przez dziesięć lat. Moja służba się jeszcze nie skończyła, więc niestety muszę uczestniczyć w wojnie. - odpowiedział, siadając na ziemi przed chłopcem. Prawdą było to, że nigdy nie chciał mieć żadnej styczności ze śmiercią. Był słaby i bał się straty swojego życia, jednak nie mógł zdecydować, w jakim czasie się urodził. 

- Naprawdę? - dopytał chłopiec, na co Charlie pokiwał głową smutno. - Też nie chciałbym zostać zmuszony do czegoś takiego. Myślisz, że uda nam się przeżyć, tę wojnę? - spytał, patrząc na rycerza przed nim z iskierkami w oczach. 

- Nam? 

- Mi, babci i tobie. - powiedział, a mężczyzna popatrzył na chwilę na ciało martwej kobiety, leżącej obok nich. Nie miał serca mu powiedzieć, że kobieta już nie żyje. 

- Tego nie wiemy, ale myślę, że jeżeli będziemy sobie pomagać to uda nam się przeżyć. Co ty na to? - odpowiedział mężczyzna, wyciągając dłoń w kierunku chłopca. Ten uścisnał ją lekko, także uśmiechając się. 

- Jestem Michael, a ty? 

- Charlie. - powiedział żołnierz, także uśmiechając się do chłopca. Naprawdę chciał, aby oboje przeżyli tę wojnę. 


✅ El Diablo // DreamNotFound [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz