XXVIII

1.5K 236 408
                                    

Nastąpił właśnie czas wielkiego finału.

~~~

Książę obudził się w nieznanym mu miejscu. Naokoło niego latały przepiękne kolorowe motyle, świecące różnymi kolorami tęczy. Brunet popatrzył w górę a jego oczom ukazało się pięknie świecące słońce, oraz czyste jak łza niebo. Było mu ciepło i czuł się tutaj bezpiecznie. Nie pamiętał, co się wcześniej stało, ale wydawało mu się, nie powinien tutaj teraz być.

- Gdzie... jestem? - spytał cicho samego siebie, albo mu się tak przynajmniej wydawało.

- W raju. - odpowiedział mu czyiś głos, a brunet, słysząc go, od razu dostał ciarek na całym ciele. Jego słońce przykrył nieznajomy mu cień, dużej postaci. Książę ostrożnie obrócił się w jego kierunku. 

Postać miała na sobie czarno zieloną szatę ze złotem na zakończeniach, na głowie piękną złotą koronę z niebieskim klejnotem, a w dłoni trójząb z wielkim patrzącym prosto na księcia okiem. Z pleców wyrastały mu dwie pary ogromnych czarnych skrzydeł, którymi bez problemu mógłby zakryć chłopaka. Emanowała od niego energia, która przytłaczała księcia, tak że ten chciał się gdzieś schować. Nie miał twarzy a jedynie jakieś świecące, złote znaki. Nad jego głową były także dwie przecinające się aureole, które wyglądały jak piękna korona.

- Umarłem? - spytał brunet, patrząc na drugiego.

- I tak i nie. Ty tak naprawdę już dawno nie żyłeś i ten pakt z Lucyferem jest jedyną rzeczą, która pozwalała ci funkcjonować kiedy każdy twój organ tak naprawdę był martwy. Twoje serce biło tylko rok od twojego urodzenia się, później przestało bić, ale nadal żyłeś przez pakt. Dlatego teraz kiedy demon wyrwał ci serce, tak naprawdę nie umarłeś, bo ty nie żyłeś od dawna. - odpowiedział byt, wystawiając dłoń do księcia, aby ten mógł na nią wejść. George po chwili niepewnie zrobił to, a byt przybliżył go do siebie, oglądając uważnie.

- Muszę tam wrócić, moi przyjaciele, strażnicy, ojciec, oni wszyscy teraz walczą swoim życiem. Nie mogę tutaj zostać. - powiedział niższy, patrząc na byt z pewnością w oczach. - Jak mogę wrócić do swojego ciała? - spytał zaraz po tym, przykładając dłoń swojej piersi.

- Zamknij oczy, a ja przywrócę cię do twojego ciała. - odpowiedział spokojnym głosem byt, na co książę z pewnością wykonał zadane mu zadanie. Poczuł, jak jego umysł odpływa, tak jakby miał zaraz zasnąć. Poddał się więc temu uczuciu ufnie, zaraz po tym upadając na powierzchnie dłoni bytu. Ten chwilę jeszcze patrzył na księcia, a następnie przykrył go drugą dłonią, zaraz po tym odsyłając z powrotem na ziemię. 

~~~

- I curse you in Lucifer's name, the sin of greed — William! You will pay for killing the prince and for your disobedience to the king of hell! - powiedział król, przywołując do swoich dłoni niebieskie, płomienie gehenny. Był wściekły i nie kontrolował teraz siebie. Pomiędzy dźwiękami krzyków umierających strażników, czy innych ludzi nagle można było usłyszeć czyiś psychopatyczny śmiech. Grzech chciwości trzymał się za twarz, patrząc przez palce na swojego króla.

- Naprawdę myślisz, że teraz mnie pokonasz? Twój pakt, przez który byłeś minimalnie silniejszy, oficjalnie przestał działać, a ja nadal mam moją ukrytą broń. - powiedział, patrząc z prawdziwym szaleństwem na drugiego. W ten za jego plecami pojawiło się całe wojsko stworzonych przez siebie potworów, którzy kiedyś byli ludźmi. Wyglądali dokładnie tak samo jak królowa Kristin po zamianie przez demona.

- To ty. To ty zabiłeś królową Kristin. - powiedział ciszej Lucyfer, na co drugi uśmiechnął się kącikiem ust.

- I nie tylko ją kuzynie. Królowa Kristin, pewna anielica, dużo osób poniosło śmierć na rzecz mojego planu. Między innymi. - zaczął mówić, a następnie wyjął z kieszeni naszyjnik w kształcie łzy, w którym Król Gehenny od razu zauważył czyjąś duszę. - Matka George, a tutaj mam jej duszę i dopóki ją mam zamkniętą, L'Manburg nic mi nie zrobi. - powiedział pewny siebie, bawiąc się wisiorkiem między palcami.

- Są jeszcze inne królestwa, które na pewno coś ci zrobią. - odpowiedział mu równie pewny siebie Lucyfer, rzucając w drugiego kulą ognia, która on od razu uniknął.

- Kraina Arktyki jest obecnie zajęta swoją walką i prędko tu nie przyjdą, a Las Nevadas.... Cóż, jest w moim posiadaniu. A dokładniej. - zaczął mówić, a król piekła szybko uniknął ataku zza siebie. Zza jego pleców wyszedł kolejny grzech główny, który był także bardzo zamieszany w całą sprawę.

- W naszym posiadaniu. - dokończył za niego Schlatt, opierając się o swojego kuzyna, chciwość.  

- Nie uda wam się to. Nawet jak przejęliście królestwo to, to nadal jest ludzkie królestwo. Nie dacie rady mnie pokonać. - powiedział Król, unikając kolejnego ataku ze strony grzechów, zaraz po tym samemu atakując.

- Schlatt, William I order you to kill Lucyfer. - powiedział nagle obcy głos, a w tym samym momencie na obu szyjach demonów pojawiły się obroże, do których przyczepiony był łańcuch, który w dłoni trzymał władca Las Nevadas. - Bienvenido, rey de la Gehenna. - dopowiedział, patrząc z prześmiewczym uśmiechem na demona. 

- Postradałeś zmysły?! Dwa pakty naraz, chcesz umrzeć czy co?! - wykrzyczał w jego stronę władca, widząc dwa znaki grzechów na ciele młodego króla. 

- Jak to mówią, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. - odpowiedział, zaraz po tym wystawiając rękę przed siebie, a demony zaatakowały razem króla Gehenny, który od razu zaczął się bronić. 

Trzy demony walczyły zacięcie w powietrzu, a Lucyfer powoli zaczynał gubić się oraz tracić siłę na dalsze odbijanie, oraz oddawanie ataków dwóch naprawdę silnych demonów, którzy przez pakt mieli jeszcze więcej siły niż normalnie. Najpierw dostał raz od Schlatta, przez co upadł na ziemię. Zaraz po tym poczuł, jak drugi demon używa swojej siły, dociskając jego gardło do ziemi, swoją dłonią odcinając mu dostęp do powietrza. Lucyfer czuł, jak powoli robi mu się słabo, a jego powieki same zaczęły się zamykać, kiedy ciało demona nagle zniknęło z niego. Obejrzał się, gdzie teraz znajdowało się demon, kiedy zobaczył, jak lekko obolały George stał w miejscu, w którym wcześniej jego serce zostało wyrwane. Na dłoniach, nadal miał trochę swoich niebieskofioletowych płomieni, którymi odepchnął Williama. 

- Niespodzianka skurwysyny. - powiedział do nich książę, stając prosto oraz uśmiechając się do demonów lekko prześmiewczo.  

✅ El Diablo // DreamNotFound [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz