~ Kilka lat później ~
Sześcioletni chłopiec biegał radośnie po zamkowym dworze pomiędzy roślinami i ćwiczącymi rycerzami. Był ubrany w koszulę swojego ojca oraz skórzane spodnie, a jego ciemne włosy zostały rozwiane przez wiatr, który towarzyszył temu letniemu dniu. Młody książę stanął przed rycerzami, którzy mieli trening, naśladując ich z szerokim uśmiechem. Nagle ktoś złapał go, podnosząc i podrzucając lekko do góry, na co z ust chłopca wydobył się radosny śmiech.
- Co mój ukochany synek robi tutaj? - spytał król, obracając swojego syna w ramionach. Ten widząc swojego rodzica, przytulił się do niego mocno.
- Papa! Też chce być rycerzem! - zawołał, pokazując na młodych mężczyzn, stojących w lśniącej zbroi, w jednej linii.
- Kochanie nie możesz być rycerzem. - powiedział do niego starszy, na co chłopiec wygiął dolną wargę, smutny z otrzymanej wiadomości. - Jesteś księciem, skarbie. Jak dorośniesz, będziesz królem tak jak tata. - dopowiedział jednak, całując swojego synka w czoło, na co chłopiec znowu się uśmiechnął.
- Będę taki super jak papa! - odpowiedział i pozwolił aby jego rodzic, zabrał go z powrotem do zamku. - Pobawisz się ze mną dzisiaj? - zapytał, patrząc na swojego tatę swoimi błyszczącymi różnokolorowymi oczami. Mały jednak pomimo tego nadal pozostawał tak samo kochany przez swoich rodziców, a także poddanych. Nikt oprócz ojca dziecka nie wiedział czemu, mały miał tę chorobę. Król jak i Królowa mieli ciemne oczy, dlatego też malec został okrzyknięty boskim dzieckiem.Jak bardzo jednak się mylili.
- Dzisiaj nie mogę niestety, kochanie, ale za to zabiorę cię wieczorem na przejażdżkę koniem, tak pasuje? - odpowiedział, starszy stawiając chłopca na ziemi. Ten pokiwał głową, od razu zgadzając się na to, co zaproponował mu jego tata i razem trzymając go za dłoń, ruszyli w stronę jadalni, w której najwybitniejsi kucharze przygotowywali posiłek. W pomieszczeniu czekała już mama chłopca rozmawiając żwawo z jej krawcową na temat sukni, w którą miała dostać od swojego męża na ich rocznicę ślubu. Chłopiec, widząc ciemnowłosą, dobrze znaną mu kobietę podbiegł do niej, od razu przytulając się do jej boku.
- Mama! - zawołał, próbując usiąść jej na kolanach. Kobieta uśmiechnęła się czule do chłopca, a następnie podniosła go, sadzając, tak jak chciał, przy okazji całując lekko jego czółko.
- Co dzisiaj robiłeś, skarbie? - spytała, pokazując kobiecie, iż może już odejść, z miłym uśmiechem na ustach.
- Chciałem dzisiaj zostać rycerzem mamo! Broniłbym cię, aby nikt cię nie zabrał! - powiedział, od razu uśmiechając się do niej szeroko oraz wypinając pierś do przodu, chcąc pokazać, to jak dzielny jest. Matka zaśmiała się na słowa syna, a następnie dyskretnie złapać swojego męża za dłoń.
- A tata? Taty byś już nie bronił? - spytała, uśmiechając się także do niego.
- Tata jest tak dzielny, że sam umiałby się obronić. - odpowiedział od razu, na co para zaśmiała się radośnie na jego słowa. Wtedy do pomieszczenia weszli kelnerzy, niosąc na swoich dłoniach talerze z gorącym posiłkiem. George wiedząc już, że kiedy przychodzi jedzenie, nie może siedzieć na kolanach mamy, usiadł na krześle obok niej, a następnie dał sobie założyć chustkę na kołnierz koszuli, patrząc z szeroko otwartymi oczami na przygotowane przez kucharzy danie.
- Dzisiaj kucharz przygotował dla państwa na danie główne, kaczkę z jabłkami w sosie własnym, razem z purée z ziemniaków oraz gotowanymi warzywami. Po niej mamy także deser, czyli ciasto czekoladowe z musem z malin i jeżyn. - powiedział, główny kamerdyner, uśmiechając się miło do władców. Wszyscy poczekali jeszcze, aż kelnerzy naleją do kieliszków odpowiednie napoje, a następnie rodzina zabrała się do jedzenia.~~~
- Uroczy obrazek co? - spytał, Lucyfer, siedząc na swoim tronie. Przed nim stał ciężki kamienny stół, przy którym było siedem zajętych miejsc. Popatrzył ostatni raz na obraz przywołany dzięki swojej mocy, a następnie ten zamienił się w ogień, znikając.
- Nadal nie wiem, czemu się zgodziłeś na ten układ te sześć lat temu, myślałem, że pedofilia to ulubione zajęcie Nicka. - powiedział William, patrząc na swojego, kuzyna (miał nadzieję, że dalekiego), który siedział, opierając głowę na swojej dłoni.
- Przepraszam bardzo, pedofilia tylko w przypadku 16+. Nie kręcą mnie kaszojady. - odpowiedział wcześniej wspomniany, podnosząc się ze swojego miejsca, gdy osądzono go o takie czyny. Co nie znaczy, że nigdy ich nie zrobił, w końcu był grzechem.
- Też nie wiem, na starość ci już odbija Clay. Może powinieneś napić się trochę? Mogę ci odstąpić buteleczki anielskiej krwi. - zaproponował Schlatt, upijając po tym wcześniej wspomnianego napoju.
- Odezwał się młody. - odpowiedział mu Szatan, zaraz po tym wstając ze swojego miejsca, aby spojrzeć przez szybę swojej rezydencji, na rzekę, z której wypływały spalone ciała straconych ludzi. - Mówiłem, z nim coś jest nie tak. Wyczułem w nim dziwną energię, jeśli staruszek się do niego nie dobierze i nie przechwyci na jego stronę, to ja go wykorzystam. W obu znaczeniach tego słowa. - powiedział, aby następnie przywołać do siebie wspomnienie tego dziwnego uczucia, kiedy stał obok niemowlaka.
- Tyle że jeśli stary się o nim dowie, to prawdopodobnie rozpętacie wojnę. Tyle niepotrzebnych rzeczy chcecie zrobić dla jednego chłopaka? Nie lepiej olać całą sprawę? - zapytał Ranboo, aby zaraz po tym położyć głowę na stolę ze zmęczenia.
- Muszę go mieć, to tylko kwesta czasu aż sam do mnie przyjdzie. - powiedział, jednak zanim zdążył powiedzieć coś więcej, do ich uszu doszedł głośny, piskliwy wręcz, kobiecy krzyk. Na którego głos wszyscy oprócz samego Lucyfera zasłonili narząd słuchu swoimi dłońmi,
- Pomocy! - usłyszał w głowie krzyk chłopca, na co popatrzył na resztę demonów, chcąc wiedzieć, czy oni także to słyszeli, jednak ci nadal siedzieli tak jak wcześniej, powoli odsłaniając swoje uszy.- Banshee - wyszeptał jedynie Eret, zanim wszyscy wręcz w sekundę wstali, patrząc tępo w miejsce, w którym wcześniej stał Lucyfer, a teraz został jedynie gasnący już płonień.
Zdrajca, krew, płacz Georga.
Po użyciu swojej mocy znalazł się w miejscu, w którym przebywał teraz chłopiec. Scena, którą ujrzał, jednak spowodowała, że demoniczna krew w jego żyłach zawrzała. Wyciągnął szybko dłoń przed siebie, tym samym wbijając swoją dłoń prosto w pierś zdrajcy. Ścisnął serce mężczyzny, tym samym zatrzymując go przed wbiciem swojego zakrwawionego już miecza prosto w dziecko.- You, who dared to raise your hand against him, will perish in the worst circle of hell. Die, in my name of Lucifer. - powiedział demon, a mężczyzna przed nim zapłonął żywcem, krzycząc boleśnie. Nie minęła chwila, a jego ciało zmieniło się w popiół, który magicznie zniknął w powietrzu. Chłopiec siedział w kącie, płacząc w swoje kolana. Demon podszedł do niego, a następnie kucnąć, patrząc nieodgadnionym wzrokiem na niego. Westchnął cicho, biorąc malca na ręce, oraz przytulając do siebie. Rzadko (czyt. wcale) robił takie rzeczy jak przytulanie się z kimś, bo nie miał osoby, która by chciała go przytulić więc chociaż w tym przypadku pozwolił sobie na takie coś.
- Cicho już. - powiedział, do dziecka wywracając oczami na dźwięk dalszego płaczu.
- M-Mama - ledwo zdołał wydusić z siebie, ale demon doskonale wiedział, co chłopiec miał na myśli, szepcząc to słowo.
Dawno się nie widział z Samem.Chcąc jakoś uspokoić chłopca, zaczął cicho, swoim niskim głosem nucić jedną ze swoich ulubionych piosenek. Jako iż był panem piekła, miał ludzi, który mogli widzieć, co zdarzy się w przyszłości. Dlatego postanowił zaśpiewać jedną z usłyszanych piosenek dla dzieci, która opisywała budowę mostu w późniejszym kraju zwanym Wielką Brytanią.
- London Bridge is falling down,
falling down,
falling down.
London Bridge is falling down,
My fair Lady.
- zaśpiewał cicho, przy okazji używając trochę swoich zdolności, dzięki czemu malec zasnął, dając mu chwilowy spokój.
CZYTASZ
✅ El Diablo // DreamNotFound [Zakończone] ✅
Fanfiction✅- książka została poprawiona W świecie gdzie ludzie żyją w świecie z demonami, nie zdając sobie sprawy, że wśród jest ktoś dla kogo ich życie, jest niczym kurz na półce. Gdzie kłamstwo oraz żądza władzy przejmuje kontrole nad zdrowym umysłem. Il...