IV

2K 266 434
                                    

- Więc po co tu przyszedłeś? - spytał młody chłopak, wychodząc, już ubrany z łazienki. Na jego łóżku leżał demon, patrząc na niego z zadziornym uśmiechem.

- Stęskniłem się - odpowiedział puszczając mu oczko, na co młodszy wywrócił oczami. - A tak serio, idziesz ze mną do piekła. - dopowiedział, momentalnie zmieniając swoją mimikę na poważną.

- A to z jakiej racji?

- Takiej, że coś się stanie. Mam takie przeczucie. - powiedział, a następnie wstał, podchodząc do bruneta.

- I dlatego mam iść z tobą do piekła, gdzie tym bardziej coś mi się stanie? - odpowiedział, a następnie zaśmiał się ironicznie, patrząc na demona. - Mam już na dzisiaj plany, których nie mogę zmienić. Przełóż to wyjście na inny dzień lub skonsultuj się z moim kamerdynerem, który umówi cię na wolny termin. - wyrecytował dobrze znaną mu regułkę, na co Lucyfer poczuł, jak jego ciśnienie się podnosi.

- George. - powiedział, na co chłopak poczuł dreszcze na swoich plecach przez jego ton głosu. - Pójdziesz ze mną. - rozkazał, używając swojej mocy pokusy na nim. Ten jednak się obrócił, patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.

- Mówiłem ci, nigdzie nie idę, a teraz wracaj do siebie i nie zawracaj mi głowy. - odpowiedział, wprawiając demona w zakłopotanie i zdziwienie. Jeszcze nikomu się nie zdarzyło oprzeć jego mocy.

- Okej, ale nawet jak będziesz błagał mnie o pomoc, to nie przyjdę. - powiedział, aby następnie rozmyć się w powietrzu. Młodzieniec wywrócił ponownie oczami na jego słowa, a następnie wyszedł ze swojej sypialni, idąc do dużej jadalni, w której miał równo o dziewiątej rano spożyć śniadanie ze swoim ojcem. Nie szedł sam długo kiedy dołączył do niego, trochę niższy od niego chłopak o kręconych włosach i radosnym uśmiechu.

- Książę, dzisiaj na śniadanie kucharz przygotował śniadanie zgodnie z twoją ostatnią uwagą co do uczulenia na orzechy. - zaczął, patrząc na trzymane w dłoniach kartki z wszystkimi zapisanymi rzeczami, które miał przekazać swojemu, przyszłemu władcy. - Dzisiaj na pierwszy posiłek dostanie książę sałatkę owocową z jabłek, bananów, kiwi, jagód, wiśni oraz ananasa w toppingiem miodowo-karmelowym, do tego książęca ulubiona kawa mleczna z miodem oraz czekoladą. Na lunch książę razem z królem pojedziecie na miasto i tam zjecie zgodnie z waszymi upodobaniami. - zakończył czytać pierwszą kartkę, notatek równocześnie wyciągając z kieszeni długopis, aby napisać sobie to, co za chwilę powie mu brunet odnośnie kolejnych spraw. - Dzisiejsza lekcja etykiety została odwołana przez króla, ponieważ odwiedzą państwa Król Philip razem z królową Kristin wraz z ich córką księżniczką Caroline z królestwa Arktyki. Na kiedy mam w takim przypadku przenieść książęcą lekcję etykiety królewskiej? - zapytał, zatrzymując się razem z brunetem przed strażnikami, który pilnowali drzwi jadalni.

- Jeśli jutro jest jakiś wolny czas w moim planie, proszę, zapisz to w nim. Chciałbym jak najszybciej ją od robić więc jeśli jutro nic nie będzie, przełóż moje polowanie na inny dzień. - rozkazał pewnym głosem, a następnie wszedł do pomieszczenia, zostawiając chłopaka samego na korytarzu. W pomieszczeniu jeszcze nie było jego ojca, więc tak jak nakazywały królewskie zasady, musiał na niego poczekać.

W tym czasie zostawiony wcześniej w korytarzu brunet zapisał szybko rozkaz i miał odejść kiedy zatrzymał go głos władcy.

- Tobi, zajmij się przygotowaniem koni w stajni razem ze stajennym. Wyjedziemy zaraz po śniadaniu. - rozkazał król, a chłopak po usłyszeniu jego słów pokłonił się, okazując szacunek władcy.

- Dobrze, Wasza wysokość. - odpowiedział, a następnie odszedł w odpowiednią stronę, poprawiając jedną ze swoich rękawiczek.

George, który pił spokojnie wodę ze swojego srebrnego kielicha obrócił głowę w stronę drzwi i uśmiechnął się lekko do swojego ojca, który zasiadł przy stole na swoim pokaźnym krześle.

- Witaj, ojcze. - powiedział uprzejmie, kładąc swoje dłonie na swoich udach oraz nadal, delikatnie uśmiechając się do władcy. Ten odwzajemnił gest syna, a następnie do pomieszczenia weszli kelnerzy, niosąc na swoich dłoniach talerze z potrawami dla rodziny królewskiej. Młodszy poczekał, aż jego ojciec zacznie swój posiłek i dopiero wtedy chwycił w dłoń odpowiedni widelec, także zaczynając jeść swoje śniadanie. - Nie mówiłeś mi ojcze, że mamy dzisiaj gości. - dopowiedział, książę, jedząc kawałek banana ze swojego talerza.

- Król Philip i ja musimy omówić kilka spraw związanych z budową nowego dworu nad wybrzeżem północnym. Królowa pewnie będzie siedziała z nami, a ty razem z księżniczką pójdziecie do królewskiego ogrodu i porozmawiacie, jak przystało na osoby w waszym wieku i statusie. - odpowiedział, ciepłym głosem ojciec, patrząc miłym wzrokiem na swojego syna. Ten jedynie w głowie powiedział ciche "znowu zaczyna", zanim jego ojciec rozpoczął kolejną serię zdań w jego kierunku. - Księżniczka Caroline jest niezwykle piękną damą, też tak sądzisz? - spytał, jedząc kawałek swojej grzanki z serem feta.

- Tak ojcze. Jest piękną damą i na pewno będzie cudowną królową. - odpowiedział jego syn, próbując brzmieć jakkolwiek miło.

- Pewnie byłaby także idealną żoną i matką dzieci. - powiedział, ponownie król, na co George powstrzymał w sobie ochotę wywrócenia oczami na jego słowa.

- Ojcze, proszę, nie rozmawiajmy ponownie na ten temat. - poprosił syn, jednak starszy zostawał nieugięty.

- George'u Henryku Davidsonie, twój wiek jest idealnym wiekiem na oświadczyny i planowanie rodziny. Dodatkowo nasze królestwa zjednoczyłyby się, tworząc jedno potężne królestwo. - zaczął król surowym głosem, patrząc bez emocji na syna.

- Ale ojcze, nie chce jej poślubić. Znam ją od dzieciństwa i wiem, że nie potrafiłbym z nią założyć rodziny. - odpowiedział od razu brunet, odkładając swoje sztućce na stół.

- Nie obchodzi mnie to, że nie chcesz. Macie dzisiaj spędzić razem czas, a po ślubie miłość przyjdzie sama. - powiedział stanowczo mężczyzna, patrząc karcącym wzrokiem na swojego syna.

- Gdyby mama, żyła nie pozwoliłaby na to. - odpowiedział chłopak, zanim przemyślał swoje słowa, co od razu pożałował, czując na swoim podbródku zaciskające się palce swojego ojca.

- Ale nie żyje i to tylko z twojej winy. - powiedział, a George słysząc to, spuścił głowę, wiedząc, że już nie ma jak odpowiedzieć. Zawsze wystarczyło, aby ojciec powiedział to jedno zdanie, a ten już nie miał nic do odpowiedzenia. - Dokończ jedzenie i poczekaj na mnie w stajni. - dopowiedział, a następnie wstał, zostawiając niedokończone jedzenie na talerzu, zaraz po tym wychodząc z dużej sali, pozwalając, aby drzwi za nim trzasnęły mocno. George za to, nadal trzymał głowę spuszczoną, zaraz po tym pozwalając, aby jedna łza spłynęła po jego policzku, jednak szybko wytarł ją, także wstając z miejsca.

- Dziękuję za posiłek, był naprawdę dobry. - powiedział w stronę kucharzy, którzy po usłyszeniu jego słów pokłonili się, dziękując przyszłemu władcy za pochwałę. Zaraz po tym także wyszedł z sali, od razu udając się z podniesioną głową, do stajni gdzie miał czekać na ojca. Nie mógł pokazać, że coś się stało poddanym, w końcu jego życie jako książę było idealne, prawda?

✅ El Diablo // DreamNotFound [Zakończone] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz