Rozdział 3: Kukła

341 33 0
                                    

Gdyby głos mógł zabijać, na pewno usłyszałbym właśnie, jak ciało drugiego mężczyzny upada na podłogę. Ale niestety głos nie miał takich mocy, więc niczego nie usłyszałem.

- Co tu robisz? - powtórzył, ostrzej niż za pierwszym razem. Mimowolnie się skuliłem.

- P-panie... - wyjąkał. - Zgubiłem się w tych korytarzach. Wiesz, że nie jestem tu tak długo jak inni i wciąż nie poznałem podziemia wystarczająco. - powiedział drżącym głosem.

Czyli "poznałem" Pana. Tego, który kazał im mnie pilnować do jego powrotu, a mówił, że wróci na śniadanie...

Już ranek. Ewentualnie południe.

Zapadła cisza, przerywana jedynie tym nieznośnym piskiem dziwnego urządzenia. Nawet stukanie ustało.

Korzystając z chwili, w której oboje stracili zainteresowanie tymi drzwiami, za którymi byłem ja, przeniosłem się na łóżko i usiadłem na nim, podkulając nogi.

- Mam zaprowadzić cię do wyjścia? - zapytał nagle ten "zły" głos. Przełknąłem nerwowo ślinę, chociaż te pełne nienawiści słowa nie były skierowane do mnie.

- Dziękuję, Panie, ale wrócę po prostu drogą, którą przyszedłem. Przepraszam za kłopot. - W wyobraźni widziałem, jak kłania się i ucieka.

Zostałem sam na sam z "Panem", z czego wcale się nie cieszyłem. Wręcz przeciwnie, obecność tego drugiego dawała mi nikłe poczucie bezpieczeństwa. W końcu to na nim była skupiona uwaga tego niezbyt miłego... Kimkolwiek on był.

Zacząłem bawić się rogiem kołdry, czekając na rozwój wydarzeń. Czy teraz Pan wejdzie do tego pokoju? Czy może odejdzie i poznam go później?

Już po chwili poznałem odpowiedź na to pytanie, bo drzwi otworzyły się, a w nich stanął...

Skrzydlaty. Ogromna Alfa. Kiedy rozłożył skrzydła, wydawał się jeszcze większy i potężniejszy, a mnie skręciło w żołądku na widok jego zimnego, morderczego wzroku.

- Jak długo tu siedzisz? - zapytał twardo. Przełknąłem ślinę, nie wiedząc co powiedzieć.

- Ile tu siedzisz? - powtórzył jeszcze oschlej, na co cicho pisnąłem. Mężczyzna nie wydawał się tym przejmować. Wręcz przeciwnie, mogłem przysiąc, że widziałem w jego oczach błysk rozbawienia moją reakcją.

Dlaczego wszystkich bawi to, że boję się skrzydlatych?!

- Zapytam jeszcze raz i oczekuję odpowiedzi. Ile tutaj siedzisz? - zapytał, podchodząc bliżej łóżka i nachylając się nade mną. Lepiej powiedzieć prawdę. Nie chciałbym żeby zrobił mi krzywdę tylko dlatego, że zgadywałem godzinę.

- N-nie wiem... Nie znam się.. Na zegarku... - wymamrotałem.

Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego, jednak próbował to ukryć swoim kpiącym uśmiechem.

- Czyli nie wiesz ile tutaj jesteś, tak? - zapytał. Na początku faktycznie brzmiał na rozbawionego, może trochę osłabionego tym faktem. Ale kiedy wypowiedział następne słowa, serce podeszło mi do gardła. - Jesteś głupi? Jak można nie umieć posługiwać się zegarkiem. - warknął.

Niepewnie pokiwałem głową. Bo co innego miałem zrobić? Udawać, że to był taki nieśmieszny żart na dobry początek znajomości? No chyba nie.

Mężczyzna przez chwilę nie odpowiadał. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać, a ta dłużąca się z każdą chwilą cisza była okropnie niepokojąca.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz