Rozdział 7: Spotkanie

234 28 0
                                    

Poczułem znajomy zapach i czyjeś ręce na moim ciele. Pan podniósł mnie, a ja tylko mruknąłem, kiedy niezbyt delikatnie przerzucił mnie przez swoje ramię.

- Już po wszystkim. - powiedział krótko, a ja westchnąłem ze zmęczeniem. Nie miałem siły na nic, przerażenie odebrało mi całą energię. Byłem głodny, zmęczony i było mi zimno, chciałem tylko pójść spać.

- Jutro będą wyniki badań. Do tego czasu zostaniesz w pokoju. - dodał. Pokiwałem niemrawo głową, starając się nie zasnąć na ramieniu Pana. Otworzyłem niechętnie oczy, zerkając na drogę, którą szliśmy. W tej pozycji kręciło mi się w głowie od wszystkich tych zakrętów, schodów i tym podobnych.

Schodów? Nie przypominam sobie, żebyśmy szli po schodach na te sale. Właściwie droga tam była podobna do tej, którą szliśmy wczoraj, a schody oznaczały tylko jedno.

Wcale nie idziemy do mojego pokoju.

- To nie tu... - wyszeptałem, próbując unieść się na rękach opartych o plecy mężczyzny. Strzepnął skrzydłami, uderzając mnie nimi delikatnie w policzek.

- Idziemy do pokoju, tak jak mówiłem. - odpowiedział z irytacją w głosie, a ja położyłem uszy, wyczuwając silne zapachy Alf. Kichnąłem.

- Ale to nie tu... - upierałem się. Gdzie on znowu mnie zabiera? Mówił, że to było ostatnie badanie więc czemu...?

- To tutaj. Sugerujesz, że nie wiem gdzie idę? W moim własnym domu? - zapytał szorstko. Skuliłem się i pokręciłem głową, czego i tak nie mógł zobaczyć.

Sam nie wiem ile tak jeszcze szliśmy. Moja głowa wciąż bolała, wciąż czułem się słabo. Poczucie czasu rozmyło się, a droga którą tu przyszliśmy przepadła gdzieś w odmętach moich myśli.

W końcu jednak mężczyzna się zatrzymał, powoli (ale nie ostrożnie) ściągając mnie ze swojego ramienia i stawiając na ziemi. Moje drżące nogi ugięły się pod moim ciężarem, kiedy tylko przestał mnie trzymać, przez co upadłem.

- Oh, może ta dawka była zbyt silna? Powinieneś już dojść do siebie... - zamyślił się, a ja usiadłem wygodniej, opatulając zmarznięte nogi ogonem.

Dopiero po kilku sekundach zauważyłem co było przed nami.

Kolejna podobizna człowieka. Stała oparta o ścianę i wyglądała tak, jakby pilnowała drzwi przed nami. W jej ręce zauważyłem dziwny przedmiot, który widziałem tylko raz w życiu przez kilka sekund.

Książka.

- Powiedziałem, że zostaniesz w pokoju, ale nie powiedziałem, że w swoim. - przypomniał Pan, a ja podniosłem na niego spojrzenie. Wyglądał... Na wkurzonego. I to pożądanie.

- Nauczysz się czytać i pisać. - oznajmił zimno i schylił się. Złapał mnie za ramiona i gwałtownie szarpnął do góry. - Wtedy sam będziesz mógł czytać o ludziach.

Weszliśmy do sali. Ogromnej sali, w której stała masa równie ogromnych regałów z najróżniejszymi książkami. Małe, duże, grube, cienkie, czerwone, zielone, czarne.... Okładki zrobione ze skóry lub tektury, ozdobne napisy na grzbietach lub grzbiety zostawione całkowicie puste. Jedne poniszczone, drugie zadbane... Jestem pewien, że w tym pomieszczeniu znajdują się wszystkie rodzaje książek.

Między regałami stał stół. Ogromny, z jasnego drewna, otoczony kilkunastoma krzesłami. Na jednym z nich siedział Gerard, a obok niego Słodka Alfa.

Kiedy nas zobaczyli, wstali i ukłonili się Panu, który tylko skinął im głową.

- Dajcie mu szklankę wody i pięć minut. Musi dojść do siebie po badaniu. - nakazał, a wilkołaki przytaknęli. Grubasek poszedł gdzieś, znikając między regałami, a Słodka Alfa posłał mi znaczące spojrzenie i wskazał na krzesło obok siebie.

Pan popchnął mnie lekko do przodu, jakby zachęcając do wejścia w głąb biblioteki. Postawiłem kilka powolnych i ostrożnych kroków, wciąż bojąc się, że bez oparcia wyląduje na podłodze. Na szczęście tak się nie stało, więc kiedy poczułem, że siły powolutku mi wracają, podszedłem do stołu.

Słodka Alfa odsunął mi krzesło i skinął głową, a ja usiadłem. Czułem na sobie spojrzenie Pana, który śledził każdy mój ruch.

Kiedy Grubasek postawił przede mną szklankę wody, drzwi głośno się zatrzasnęły za znikającym za nimi Panem. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

Wziąłem kilka łyków, cały czas czując na sobie wzrok mężczyzn. Wpatrywali się we mnie, a ja z każdą sekundą kuliłem się jeszcze bardziej. Nie czułem się komfortowo, kiedy tak na mnie patrzyli.

- Już ci lepiej?

Łagodny ton głosu Słodkiej Alfy mnie zaskoczył. Brzmiał tak, jakby naprawdę go to interesowało, może nawet jakby trochę się martwił. Dlatego nie odpowiedziałem od razu, zastanawiając się gdzie nauczył się tak udawać.

- Trochę... - wyszeptałem, odstawiając szklankę na stół. Wcisnąłem dłonie między kolana i spuściłem głowę, machając nerwowo ogonem.

- Umiesz czytać? - zapytał Gerard. Pokręciłem głową. Zastrzygłem uszami, słysząc cichy szmer gdzieś za moimi plecami.

Odwróciłem się, czując narastający niepokój. Wciąż nie uspokoiłem się w 100% po tym dziwnym badaniu, byłem wyczulony na wszystkie bodźce.

- Takahiro, co tutaj robisz? - zapytał podejrzliwie Gerard, a rudowłosy wilkołak uśmiechnął się nieśmiało.

Niósł kilka grubych i na pewno ciężkich książek. Było ich może pięć czy sześć. Doskonale widziałem, jak chłopak męczył się z ich noszeniem i wcale mnie to nie dziwiło.

- Pan poprosił mnie, żebym poszukał książek o ludziach. Podobno ma pomysł na kolejną kukłę, więc musiałem znaleźć jak najwięcej informacji... Nie przeszkadzajcie sobie. - wyjaśnił i usiadł kilka krzeseł dalej, zaczytując się w pierwszej książce ze swojego stosu.

Patrzyłem na niego jeszcze przez chwilę. Wciąż uśmiechał się delikatnie, kiedy śledził wzrokiem te śmieszne symbole składające się na słowa i słowa, składające się na zdania.

- Nie patrz tyle na niego. Podobno ma już partnera. - zaśmiał się Grubasek, trącając mnie łokciem. Wzdrygnąłem się i spuściłem głowę, czując jak się rumienię.

Zdawałem sobie sprawę, że Takahiro usłyszał wszystko, co mówił Gerard. Jego uśmiech delikatnie się poszerzył, policzki też zaszły się delikatnym różem. Było mi wstyd z tego powodu, nie chciałem, żeby pomyślał sobie, że go lubię czy coś.

Znaczy, wydaje się fajny i ogólnie, ale.... Nie, nie lubię go w ten sposób.

- Lyiar? - zaczął nagle, wywołując u mnie dreszcz niepokoju.

- T-tak? - wymamrotałem, nieśmiało na niego zerkając. Nie przestał czytać.

- Zaczekaj.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz