Rozdział 45: Powrót

169 15 4
                                    

Kiedy z Takahiro rozmawiałem o legendach i historiach, które znamy o skrzydlatych, wydało mi się podejrzane to, że znamy dokładnie te same opowieści. I jak się okazało, to nie był przypadek - nasza stara medyczka, która mieszka poza wioską, wychowywała go. Nawet o tym nie wiedziałem. Kobieta dobrze ukrywała obecność obcego dziecka.

Strzeliłem porządnego focha na rudowłosego i nie odezwałem się do niego ani słowem od wczorajszego obiadu. Oczywiście mama już po raz drugi urządziła mi porządny wykład o tych sprawach. To było okropne. I żadne argumenty nie przekonywały jej, żeby przestała - ani to, że mam dopiero siedemnaście lat i nie interesuje mnie jeszcze szukanie partnera, ani to, że Sora wcale nie jest taki fajny jak się jej wydaje.

Ale nawet mimo tego, że przez Takahiro nie spałem pół nocy, bo rozmawiałem z mamą (a raczej słuchałem jej monologu), poszedłem z nim do zielarki. Ale to tylko dlatego, żeby nie pałętał się sam po wiosce, bo pełno tu wolnych Alf, które mogą uznać go za atrakcyjnego.

Teraz przyszedł czas na rozmowę z Mią. Powinienem przekonać ją, że ją kocham i będę tutaj wracał na jej urodziny i inne ważne wydarzenia. Jej piętnastoletni umysł może źle zrozumieć sytuację, a tego nikt nie chce.

- Mia, to ja. - powiedziałem spokojnym głosem, pukając do drzwi jej pokoju. - Wpuścisz mnie?

- Idź sobie! - krzyknęła. Westchnąłem cicho i odczekałem chwilę, zanim znów zastukałem w drewno.

- Proszę, porozmawiajmy.

- Nie! Idź sobie z tymi swoimi przyjaciółmi! Nie potrzebuje ciebie tutaj...

Wiedziałem, że mówi to w złości, ale i tak mnie zabolało. Mimo tego nie byłem na nią zły. Można powiedzieć, że ją rozumiałem.

- Jutro rano sobie pójdę. Ale wrócę na twoje urodziny. Nauczę się robić wianki, a później nauczę ciebie. - nie poddawałem się, starając się przekonać siostrę, żeby wpuściła mnie do pokoju. - A dziś dokończmy szalik dla mamy.

Nie odpowiedziała. Ale już po chwili usłyszałem dźwięk przekręcanego klucza, a drzwi się uchyliły.

- Mogę zrobić to z Mirią. - rzuciła, patrząc na mnie spode łba.

- Otóż nie, kochanie. Miria nie potrafi tego robić tak dobrze jak ja. - odpowiedziałem z dumnym uśmiechem i wszedłem (a raczej wepchnąłem się) do pokoju. - Ale zanim dokończmy szalik, musimy porozmawiać. Chyba nie chcesz rozstawać się w niezgodnie, hm?

Usiadłem na łóżku Mii, co po chwili zastanowienia zrobiła i ona. Objąłem ją ramieniem i odetchnąłem cicho.

- Wiesz, że cię kocham, prawda? - zacząłem, a dziewczyna przytaknęła niechętnie. - I wiesz, że zawsze będę cię kochać.

- Więc czemu odchodzisz? - syknęła i założyła ręce na piersi.

Może być trudno z wytłumaczeniem pewnych rzeczy piętnastolatce, ale warto próbować.

- Ponieważ czuję, że moje miejsce jest bardziej tam niż tutaj. Ta decyzja nie była łatwa, ale naprawdę długo nad tym myślałem. Nie gniewaj się już.

Nagle zrzuciła moją rękę i odsunęła się kilkanaście centymetrów z fuknięciem złości.

- Przecież możesz zostać tutaj i odwiedzać ich. - burknęła. - Ale po co, skoro możesz nas zostawić.

To zajmie więcej niż myślałem. A to niedobrze, bo mogę nie zdążyć się spakować. Przecież nie mogę ciągle chodzić w ubraniach Hiro i Kaito, a na zimę też przyda mi się coś cieplejszego. Poza tym, zamierzam zrobić mamie czapkę na urodziny, a więc rzeczy do szydełkowania też by mi się przydały.

Kto wie? Może nawet nauczę Hiro podstaw?

- Mia, posłuchaj...

Ale mimo wszystko siostra była dla mnie ważniejsza. I zamierzałem rozmawiać z nią tak długo, jak będzie to potrzebne, nawet jeśli miałbym później nie spać całą noc, próbując upchnąć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do mojej torby.

***

Stojąc na tym placu i patrząc na stado, które opuszczam, czułem się dziwnie. To nie był ostatni raz. Przynajmniej nie w praktyce. Przecież będę tu wracać. Ale wtedy już nie będę członkiem tego stada. I mieszkańcem tej wioski.

Zgodnie z tradycją, przywódca powinien pobłogosławić wilkołaki odchodzące ze stada. Raz chyba nawet byłem światkiem takiego błogosławieństwa, kiedy jedna z Omega odchodziła jakieś cztery lata temu ze swoim ukochanym.

A teraz sam miałem to błogosławieństwo przyjąć.

Nie potrafiłem uspokoić ogona, za co było mi trochę wstyd, ale nie miałem zbyt dużo czasu, żeby myśleć o tym teraz. Patrzyłem świecącymi oczami, jak wszyscy odsuwają się trochę, żeby przepuścić przywódcę. W końcu mężczyzna stanął przede mną, a ja ukłoniłem się delikatnie.

- To ostatni raz, gdy nazwiesz mnie swoim przywódcą. - zaczął, a ja pokiwałem głową. - Chyba bardzo z tego powodu się cieszysz... Byłem aż tak zły?

Uśmiechnąłem się i pokręciłem przecząco głową. Alfa znany był ze swojego poczucia humoru, co zawsze w nim lubiłem.

- W porządku. Chcesz słuchać tych wszystkich sztywnych formułek czy możemy od razu przejść do rzeczy? - spytał.

Spojrzałem za niego - na mamę i siostry, które już patrzyły na mnie z tęsknotą. Zastanowiłem się chwilę, po czym odpowiedziałem.

- Możemy przejść do rzeczy.

Alfa pokiwał głową i odetchnął cicho.

- Zawsze będziesz tu mile widziany, jako gość. Ty i twoje nowe stado. - powiedział i położył dłoń na mojej głowie, zamykając oczy i mamrocząc kilka słów pod nosem. Byłem trochę zdziwiony, że ogon mi jeszcze nie odpadł, biorąc pod uwagę to, jak szybko nim macham.

Cóż, magia.

Uśmiechnąłem się szerzej i wypiąłem dumnie pierś.

Zapadła cisza, ale tylko na chwilę. Mężczyzna odsunął się, pozwalając reszcie pożegnać się ze mną. Mama od razu podeszła i mnie przytuliła, a Mia kręciła się obok, jakby od niechcenia.

- Uważaj na siebie. I bądź grzeczny. I pamiętaj, o czym ci mówiłam. Nie chcę zostać jeszcze babcią. - powiedziała mama i odsunęła się trochę, patrząc mi z powagą w oczy.

- Tak mamo, wiem o tym. - zaśmiałem się nerwowo. Kobieta znów mnie przytuliła, a po chwili dołączyła do niej Mia. I Miria.

Sam nie wiem ile czasu tak staliśmy. Na pewno długo. Słońce było już wysoko, a mnie powoli zaczynały boleć ręce. Dlatego mimo, że nie bardzo chciałem się odsuwać, zrobiłem to. Spojrzałem z uśmiechem na kobiety i westchnąłem cicho.

- Przecież jeszcze się zobaczymy. - przypomniałem, co nie bardzo przekonało je, żeby już mnie puściły. - No weźcie, no.

Miria zaśmiała się i poklepała mnie po ramieniu.

- Dobrze, Panie Dorosły. Mam nadzieję, że szybko wrócisz. - powiedziała, a ja chcąc nie chcąc przytaknąłem. Drugi przytulas nie trwał tak długo jak ten pierwszy. Spojrzałem na nie ostatni raz z uśmiechem i odwróciłem się, idąc do mojego nowego stada.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz