Rozdział 29: Ognisko

145 17 2
                                    

Atmosfera stała się... Ciężka.

Trochę mnie to zestresowało, bo kiedy tylko wspomniałem o Panu, wszyscy ucichli i wpatrywali się we mnie tak, jakbym powiedział coś niestosownego. I teraz nie wiedziałem, czy mam przeprosić i się zamknąć czy zacząć coś opowiadać, żeby zobaczyli, że to naprawdę nic złego.

- O ludziach, powiadasz... I czego się dowiedziałeś? - pierwszy odezwał się Sora.

Jak na przywódcę przystało.

Jego głos był... Zmniejszy niż zwykle. Bardziej oschły. Gardzący. Przeszedł mnie dreszcz, ale przełknąłem ślinę i zacząłem mówić.

- N-no opowiadał, że to okropne stworzenia. Straszni materialiści, którzy dla pieniędzy i władzy zrobią wszystko. To trochę smutne... Mówił, że nie żyją w stadach, ale zakładają rodziny. I ich sprzęty są bardziej... Nowoczesne. Nazwał to nowoczesną technologią. Tworzą dziwne urządzenia i wykorzystują je, żeby ułatwić sobie życie. Oh, i mówił, że... Lubią robić eksperymenty na takich jak my... Ogólnie uważają się za najsilniejszych i niezniszczalnych. W Pieprzonym Labiryncie widziałem dwie kukły podobne do nich. Jedna była przed moim pokojem, a druga przed biblioteką. Podobno Pan planował robić kolejną, ale nie doczekałem się jej.

Gdy to powiedziałem, atmosfera była tak samo napięta jak wcześniej. Dalej byłem obiektem paczań całej czwórki i, szczerze mówiąc, zaczynałem czuć się z tym niekomfortowo. Zwłaszcza, że w ich oczach nie błyszczało zainteresowanie moimi słowami, a jakby... Wahanie... I niepewność.

- Mhm... I pewnie się ich boisz, co? - tylko Sora wydawał się zainteresowany i podtrzymywał rozmowę. Chciał usłyszeć więcej, ale nie wiem czy to dobrze czy wręcz przeciwnie. Był... Dziwny. Straszny. Bardziej niż do tej pory.

- Może trochę... Wiem, że jesteśmy od nich oddzieleni ogromnym murem z czerwonej cegły. Nie ma bramy. Dlatego nie martwię się, że tu wejdą, bo to niemożliwe. Ale... Niektóre opowieści brzmiały tak, jakby ludzie byli potworami. Pan mówił, że to ohydne stworzenia. Egoiści. Boją się tego, co nieznane, dlatego nie wchodzą do lasu. Ale lubią nas badać, dlatego czasem kręcą się blisko muru i czekają, aż któryś z nas za bardzo zainteresuje się ich światem. A wtedy go zabierają i...

- Czyli uważasz, że są potworami?

- Nie powiedziałem tego. - przypomniałem. - Pan tak mówił. Nie wiem nawet, czy te historie są prawdziwe, po prostu opowiadał mi je po badaniach. Mam wrażenie, że mówił o nich tak ogólnie. Nie rozdrabniał się nad pojedynczymi osobami, a przecież wiadomo, że nie wszyscy są tacy sami. Mama opowiadała mi straszne legendy o skrzydlatych, ale przecież ty i Kaito nie rozkoszujecie się moim bólem. Takahiro i Akihiko też jeszcze żyją. Traktujecie nas równo, więc czasami się zastanawiam... Czy może są ludzie, którzy mogliby się z nami zaprzyjaźnić.

- Ciekawe... - błysk w oczach Sory absolutnie mi się nie spodobał. Wyglądał tak, jakby miał się zaraz na mnie rzucić i zanim ktokolwiek by zareagował, już byłbym nieżywy.

Czyli to ludzie byli drażliwym tematem Sory... Nie Pan.

Tylko dlaczego? Co musiało się stać, aby kipiał takim jadem i wściekłością, po prostu o tym rozmawiając.

Już miałem coś mówić, kiedy Kaito klasnął w ręce, a ja podskoczyłem przestraszony.

- Okej, miło się nam rozmawia, ale musimy iść już spać. Jutro czeka nas długa droga, musimy być wypoczęci... Czy nie powtarzasz tego cały czas, Sora? - zaśmiał się nerwowo, po czym wstał.

Ani ja, ani brunet nie odwróciliśmy wzroku od siebie. Nie musieliśmy, bo pozostała trójka wszystko ogarnęła - zgasiła ognisko i przygotowała miejsce do spania. My prowadziliśmy małą wojnę na spojrzenia i za nic nie chciałem jej przegrać.

Sora westchnął i wstał, pomagając Akihiko pochować brudne kubki.

Czyli... Właśnie wygrałem?

***

Wtuliłem się w Takahiro, choć wiedziałem, że tym razem też nie będę mógł zasnąć. Nie po rozmowie z Sorą o ludziach. 

Dowiedziałem się, że ludzie to drażliwy temat Sory, ale kiedy już się zacznie, brunet robi wszystko, żeby nie dać po sobie poznać, że nie chce o tym rozmawiać. Udaje pewnego siebie, nawet sam podjudza rozmówcę do mówienia więcej i wyrażania swojej opinii. Zupełnie tak, jakby lubił sposób w jaki jego emocje tlą się w jego wnętrzu. 

Jakby się testował. Jakby sprawdzał, jak długo wytrzyma rozmawiając o ludziach, ciekawy, gdzie jest granica. Kiedy uda mu się to stłumić, a kiedy rzuci się na każdego, kto wypowie słowo "człowiek". 

Tylko dlaczego? Dlaczego tak się zachowuje? Dlaczego wydawał się taki zainteresowany tym, co mówiłem i nawet nie starał się ukryć błyszczących w jego oczach emocji? Zupełnie tak, jakby chciał, żebym to widział. Żebym wiedział, że nie lubi tego tematu, bo to budzi w nim jakieś bolesne wspomnienia. Tylko co ja mam zrobić z tą wiedzą? Mam nie poruszać tego tematu nigdy więcej? Czy może mam się przygotować psychicznie na długi i nużący wykład o... sam nie wiem o czym. 

- Lyiar. 

Wzdrygnąłem się. Moje imię w jego ustach brzmiało tak... Okropnie. I jeszcze sposób, w jaki je wypowiedział. Z niechęcią, jakby ktoś go do tego zmusił. 

Przecież nikt mu nie każe ze mną rozmawiać.

- Tak? - starałem się brzmieć tak samo chłodno i niechętnie jak on. Nie rozumiem dlaczego, ale poczułem się pewniej, znając jego słabość. 

- O czym myślisz? - zapytał. Nie interesowało go to. Bardziej... bawiło. Świetnie się bawił, mącąc mi w głowie coraz bardziej i bardziej. 

- O tym, dlaczego teraz ze mną rozmawiasz. 

Uniosłem głowę, a Sora zrobił to samo. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, który był kolejną naszą wojną o dominację. 

Może kiedyś za tym zatęsknię, gdy wrócę do domu. Może. 

- Nie przepadasz za mną, prawda? - uniósł lekko podbródek, co zrobiłem i ja. To, że jestem Omegą, nie oznacza, że speszę się przy pierwszym jego pewniejszym spojrzeniu. Wcale nie jest taki straszny. 

Znaczy, jest. Ale nie na tyle, żebym przegrał tą walkę. 

- Nie wyglądasz na takiego, który by się tym przejmował. Zresztą, ty sam mnie nie lubisz. Więc dlaczego teraz przeszkadzasz mi w zasypianiu? 

Uśmiechnął się. I prychnął rozbawiony. 

Dziad denerwuje mnie coraz bardziej. Mam ochotę go uderzyć. 

- Tak. Dokładnie tak. 

I ponownie się położył, zamykając oczy. Znowu wygrałem. A jednak nie cieszyłem się z tego. On to robił specjalnie. Nabijał się ze mnie, udowadniając mi, że jestem niegodnym przeciwnikiem i nie traktuje mnie poważnie. 

Oj, Sora, teraz to mnie wkurzyłeś. 

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz