Rozdział 43: Wioska

140 18 2
                                    

O wschodzie słońca Sora, Akihiko i Kaito poszli rozmawiać z przywódcą, a ja pomagałem mamie przygotować śniadanie. Takahiro jeszcze spał, co było dobrym znakiem. To oznaczało, że czuł się tu swobodnie, a posłanie przygotowane przez Mirię było wygodne.

- Powiedz mi synku... Ten czarnowłosy wilkołak jest partnerem tamtej rudej Omegi, tak? - zapytała nagle mama. Nie przestała kroić jabłek, ale nastawiła uszu w moją stronę.

- Tak, Takahiro zrobił wianek z kwiatów, które dostał od Akihiko. Właściwie to całkiem zabawna historia, może później ci opowiedzą... Czemu pytasz? - spojrzałem na nią i odłożyłem na chwilę łyżkę, którą mieszałem kakao.

- Czy te dwie Alfy... Ci skrzydlaci, czy oni mają partnerów?

- Z tego co wiem, to nie... Ale nie jestem nimi zainteresowany, jeśli o to ci chodzi. Lubię ich i są przyjaciółmi, ale nie widzę w nich... Potencjalnego partnera...

Jak na złość do mojej głowy wróciły wspomnienia z mojej rui, gdy spałem wtulony w Sorę. Czy... Czy przy mojej następnej rui też będę potrzebował jego obecności i zapachu, żeby poczuć się lepiej? Czy... Czy może to nie wystarczy...

- Lyiar? Wszystko w porządku? - z rozmyślań wyrwał mnie głos mamy i jej zmartwione spojrzenie. Pokiwałem tylko głową, czując jak moje policzki nieprzyjemnie pięką.

I wtedy pomyślałem, że powinienem powiedzieć mamie o moich planach. Powinna wiedzieć wcześniej, no i muszę z nią odbyć poważną rozmowę na różne tematy. Ale przygotowywanie śniadania to nie jest dobry moment. Muszę poczekać do wieczora.

***

Pokazywanie wioski było świetną, zabawą, zwłaszcza gdy kilka metrów za nami zakradały się dzieci. Mimo tego, że stado wydawało się uprzedzone do skrzydlatych jak w sumie wszystkie wilkołaki, to jednak gdy ci już się pojawili na naszym terenie, nie byli wrogo nastawieni. Może byli ostrożni i było między nimi dziwnie, ale obie strony starały się okazywać szacunek.

Przyjęli ich tak, jak przyjęli Takahiro i Akihiko, którzy byli wilkołakami. Cieszyło mnie to, że ich zaakceptowali, bo szczerze mówiąc, trochę się o to martwiłem. 

- Lyiar, uspokój te dzieci albo coś im się stanie. - warknął Sora, kiedy grupka maluchów znów zrobiła kilka kroków w naszą stronę, myśląc, że ich nie widzimy. Zaśmiałem się tylko i westchnąłem. 

- Nie mów tak, bo jeśli ktoś z wioski usłyszy, to ty będziesz poszkodowany, nie one. Zresztą, czy one robią ci krzywdę tym, że za nami idą? Daj im się pobawić. 

- No właśnie. - wtrącił Takahiro. - Przecież dzieci są taaakie słodkie. No spójrz tylko na nie, czyż nie są cudowne? 

Sora spojrzał na nas z obrzydzeniem, po czym prychnął i strzepnął skrzydłami. Oczywistym było, że to one najbardziej przykuły uwagę bąblów, a kiedy brunet nimi poruszał, ich oczy świeciły jeszcze bardziej. 

Szliśmy drogą, przy której nie było zbyt wiele domów. Było cicho i spokojnie, i byliśmy tu sami (nie licząc dzieci, oczywiście). Pokazałem im już wszystkie najważniejsze miejsca - zaczynając od przywódcy i medyczki, na spiżarni kończąc. 

Kaito i Akihiko mówili, że raczej nie będą kręcić się po wiosce bez celu i jeśli dostaną pozwolenie, będą polować. Takahiro będzie ze mną, prosił mnie nawet, żebym poszedł z nim do zielarki, o której dużo mi opowiadał. Nie wiem tylko jakie plany ma Sora. Jeszcze nie miałem czasu zapytać, a brunet niechętnie zaczyna ten temat sam. 

- Gdzie nas prowadzisz? - Takahiro objął mnie ramieniem i uśmiechnął się szeroko. Udzieliło się to również mi, ale nie chciałem psuć niespodzianki, dlatego tylko pokręciłem głową i kontynuowałem spacer. 

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz