Rozdział 42: Powitanie

138 15 5
                                    

Słońce chyliło się ku zachodowi, a ja nie mogłem powstrzymać coraz szerszego uśmiechu. Pozwoliłem sobie na chwilę zapomnieć o zmartwieniach i zająć się tym, że za chwilę zobaczę dom. Ludzi, których znam, rodzinę, przyjaciół... Wrócę do tego, co znałem do tej pory. Nawet jeśli nie na długo.

-...Pokażemy wam wioskę... Oh, Takahiro, czy umiesz zaplatać wianki? - Miria spojrzała na Omegę pytająco, przerywając na chwilę swój wywód o planach dotyczących ugoszczenia stada Sory.

Rudowłosy widocznie zdziwił się tym pytaniem, ale pokiwał twierdząco głową i uśmiechnął się ciepło. Jestem pewien, że właśnie pomyślał o swoich początkach z Akihiko.

- To bardzo dobrze. Wiesz, Lyiar jest w tym okropny, a Mia cały czas nie umie tego robić, a bardzo chce się nauczyć. Ja niestety nie mam czasu...

- Ale mama też nie umie tego robić! - wtrąciłem na swoje usprawiedliwienie. Jak widać Mirii włączył się tryb obgadywania młodszego rodzeństwa z jego przyjaciółmi. Ile razy przyłapywałem ją i jej przyjaciół na narzekaniu na młodszych?

- Nauczę ją, jeśli o to chodzi. I jeśli wasza mama się zgodzi. - powiedział, na co brunetka się uśmiechnęła.

- Zgodzi się. Nawet nie będzie próbować udawać, że nie jest wam wdzięczna za odstawienie jej syna do domu. Opiekowaliście się nim, prawda? Mam nadzieję, że nie sprawiał problemów. - westchnęła.

Fuknąłem obrażony i założyłem ręce na piersi. Idę tuż obok, a oni zachowują się, jakby mnie tu nie było!

Takahiro na chwilę spoważniał, zastanawiając się nad czymś.

- Jest coś, o czym lepiej porozmawiać już na miejscu. To nie jest nic złego, to raczej... Dość prywatna sprawa. - powiedział i zerknął na mnie.

Domyśliłem się, że chodzi mu o moją ruję. I tak jak na początku miałem opory przed mówieniem o tym otwarcie w obecności Kaito, Akihiko i Sory, tak teraz myślę, że Takahiro i Miria mogliby porozmawiać o tym ze mną nawet przy nich. Co nie znaczy, że bardzo chcę, żeby Alfy były obecne przy tej rozmowie.

Na ciemniejącym niebie dostrzegłem dym. Dym dobrze znanego mi ogniska, które zawsze rozpalaliśmy na placu w centrum naszej wioski. Alfy odpowiedzialne za opiekę nad wioską czuwały przy nim do północy, aż inni nie wrócą z patrolu, a później je gasili. To był taki nasz mały zwyczaj.

- Miria, zobacz, to już tak blisko! - złapałem siostrę za rękę, zaczynając podskakiwać i merdać ogonem jak potłuczony. Ale co mogłem na to poradzić?

Nic.

Znaczy, mogłem próbować się uspokoić i w ogóle.

Ale po co.

Miria zaśmiała się i pogłaskała mnie po głowie. Jej ogon również przestał wisieć nieruchomo i teraz też delikatnie bujał się na boki.

Dosłownie po chwili drzewa stały się rzadsze, a moim oczom ukazało się drewniane ogrodzenie. Tak dobrze znane. I brama. Otwarta, pilnowana przez dwóch silniejszych mężczyzn.

Gdy tylko nas zobaczyli, zmieszali się. Pewnie dlatego, że wyczuł też obce zapachy i zauważyli skrzydlatych. Ale bez problemu nas wpuścili, rzucając mi radosne spojrzenia, na które odpowiedziałem uśmiechem.

- Wrócili! - usłyszałem nagle, a na placu zaczęły zbierać się wilkołaki. Podchodził niepewnie, ale byli bardziej zajęci moim powrotem niż obecnością Sory i Kaito, którzy starali się nie wyglądać groźnie.

Zrobiło się głośno, a ja rozglądałem się za dwiema konkretnymi osobami. Próbowałem też wyłapać ich zapach, ale było to jeszcze trudniejsze.

Byłem tak zajęty szukaniem mamy i Mii, że nie zauważyłem, kiedy ta druga przedarła się przez tłum i biegła prosto na mnie. Zauważyłem to dopiero wtedy, kiedy coś uderzyło o moje ciało z taką siłą, że ledwo utrzymałem się w pionie.

- Lyiar, ty idioto! Obiecałeś, że pomożesz mi skończyć szalik dla mamy, ty gnoju!

Tak, to była cała Mia. Niewiele się zmieniła, wbrew pozorom nie było mnie aż tak długo, żeby wyrosła na silną Alfę. Tylko miesiąc. Jej włosy urosły, to jedyne co zauważyłem.

- Tak, tak, pamiętam... - mruknąłem, również ją obejmując. Poczułem, jak drży, a moja koszulka w miejscu, w które wtulała twarz robi się wilgotna. - Ojej, ty glucie. No i czemu płaczesz?

Nie odpowiedziała, rozpłakując się jeszcze bardziej. Jednak wiedziałem, że nie jest to nic negatywnego, znałem ją za długo. Potrafiłem odróżnić jej płacz smutku od płaczu szczęścia.

I teraz ewidentnie była szczęśliwa.

Podniosłem wzrok w tym samym momencie, w którym mama wyciągnęła do mnie ręce. Zamknęła mnie w szczelnym uścisku, jednak nie tak mocnym jak ten Mirii czy Mii. Wtuliłem się w nią, obejmując ją jedną reką i zaciągając się zapachem, który znam od kołyski.

- Synku, ja myślałam... Myślałam, że już cię nie zobaczę... - powiedziała cicho, a ja uśmiechnąłem się smutno.

- Wiem, mamo. Ale jestem, zobacz. Już jestem. - odpowiedziałem i przytuliłem ją mocniej.

Sam nie wiem ile czasu tak staliśmy w ciszy i kiedy do grupowego uścisku dołączyła Miria, ale trwało to długo. Tłum się rozszedł i zostali tylko czuwający przy ognisku.

Dopiero wtedy przypomniałem sobie, że nikt nie zajął się tą biedną czwórką, która zapewne wciąż stała i nie wiedziała co ze sobą zrobić.

Dlatego niechętnie odsunąłem się od mamy i delikatnie odepchnąłem Mię.

- Mamo, muszę ci kogoś przedstawić. Nie byłem sam, w zasadzie u Pana spędziłem niewiele czasu. To tam poznałem Takahiro. - wskazałem na chłopaka, który wyraźnie się speszył. Ukłonił się nisko i podrapał nerwowo po policzku.

- Chodźmy do domu. Tam porozmawiamy na spokojnie, dobrze? - powiedziała, głaszcząc moje włosy, a ja zgodziłem się niemal od razu.

Kobiety poszły przodem, a ja dołączyłem do reszty. Chciałem jakoś przygotować ich mentalnie na rozmowę z moją mamą. Pewnie będzie zadawać dużo pytań. I może traktować Sorę i Kaito z uprzedzeniem. A nie chcę, żeby czuli się tutaj źle.

Weszliśmy do niewielkiej chatki, a ja od razu zaciągnąłem się jej zapachem. I tak jak wcześniej nie za bardzo za nim przepadałem, bo śmierdział starością, tak teraz był dziwnie przyjemny.

Miria i Mia dostawiły do stołu dodatkowe krzesła, a mama pokazała nam, abyśmy usiedli. Gdy tylko to zrobiliśmy, złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się, zaraz po tym skanując stado wzrokiem.

- Więc znalazłeś nowych przyjaciół... - zaczęła, a ja od razu przytaknąłem.

I zacząłem jej opowiadać o wszystkim: o Panu i jego ludziach, o tym jak uciekłem z Takahiro i o tym, jak mnie przyjęli. Czasem do rozmowy włączał się Akihiko lub Kaito, a mama wydawała się być z tego powodu... Trochę szczęśliwa.

- Dziękuję, że się nim zaopiekowaliście. - powiedziała, kiedy znała już całą historię. - Który z was jest przywódcą?

Sora wstał, poruszając skrzydłami w taki sposób, aby nie wzbudzić strachu czy niepokoju. Mama również wstała, trzepiąc ogonem.

- Dziękuję, że odstawiliście Lyiara do domu. - powtórzyła i wyciągnęła rękę do Alfy, który nie był na to przygotowany. Nawet nie zdołał ukryć zaskoczenia. Ale uścisnął dłoń mojej mamy i ukłonił się lekko.

- Przygotuję wam jakiś kąt do spania. Niestety nie ma tu dużo miejsca, ale coś powinno się znaleźć. - Miria wstała ze swojego miejsca i wymienia z mamą porozumiewawcze spojrzenia. - Jutro będziecie musieli rozmawiać z przywódcą, takie mamy zasady. Jeśli pozwoli wam zostać, ugościmy was najlepiej jak potrafimy.

Uśmiechnąłem się, patrząc po kolei na każdego. I mając nadzieję, że Miria znajdzie dla nich coś wygodnego.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz