Rozdział 19: Zabawa

196 21 6
                                    

Wstałem od stołu jako pierwszy, podziękowałem cicho za posiłek i poszedłem do swojego pokoju, trzaskając drzwiami. Co prawda nie miałem tego w planach, po prostu zrobił się przeciąg, ale nie żałowałem tego.

Niech Sora wie, że jestem na niego zły.

Usiadłem na łóżku, a po chwili namysłu położyłem się i zawinąłem się w kocyk jak naleśnik.

Brunet coraz bardziej mnie denerwuje. Nie dość, że cały czas jak na mnie patrzy to sprawia wrażenie jakby chciał mnie zamienić w kostkę lodu, to jeszcze wypytuje o takie rzeczy przy obiedzie. Już nie wspominając o pozostałej trójce, która musiała słuchać o mojej rui i tych sprawach przy jedzeniu.

To by wyglądało zupełnie inaczej, gdyby Sora poprosił Takahiro o wypytanie mnie o takie rzeczy. A jeśli nie, to mógłby chociaż poczekać, aż zostaniemy sami, czy cokolwiek. Przynajmniej wiedziałbym, że szanuje moją prywatność i komfort psychiczny.

***

Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem. Mimo tego, że po niedawnych wydarzeniach moje siły już wróciły, wciąż potrzebowałem dużo odpoczynku, a skoro miałem do tego warunki to czemu miałem nie korzystać. Dlatego nie byłem zdziwiony tym, że znów zasnąłem w dzień. Może trochę zastanawiałem się, dlaczego musiałem zawinąć się w kocyk do tego stopnia, że teraz miałem mały problem z wydostaniem się z kupki materiału.

Taki mały, że powoli zaczynałem panikować.

Wierciłem się coraz bardziej, próbując uwolnić się z objęć kocyka, jednak przez to tylko bardziej się gubiłem w jego fałdach. Zmęczyłem się, więc postanowiłem zrobić krótką przerwę w walce i obrać jakąś taktykę.

Kiedy już w miarę odpocząłem, usiadłem i obejrzałem się ze wszystkich stron. Nie mogłem dostrzec nigdzie brzegu ani rogu, co nie poprawiało mojej sytuacji. Zacząłem powoli przekładać cały materiał na moją prawą, w nadziei że jakoś uda mi się znaleźć koniec kocyka i się uwolnić. Tak też było i już po chwili mogłem odetchnąć głośno z ulgą.

Nagle do pokoju wszedł Sora. A raczej wpadł, bo gwałtownie otworzone drzwi zderzyły się ze ścianą. Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym znów przybrał swój zimny wyraz twarzy.

- Nie chcesz może dołączyć do reszty?

Przechyliłem głowę w bok i zastrzygłem uszami na to pytanie. Ten, widząc moje niezrozumienie, westchnął z irytacją i poruszył skrzydłami, jakby to miało mu pomóc opanować emocje.

- Są na zewnątrz. Kaito i Akihiko się bawią, a Takahiro siedzi na schodach i czyta. Może chciałbyś do nich dołączyć? - wyjaśnił, starając się brzmieć spokojnie. No właśnie, starając się, bo te słowa niemal wysyczał przez zęby.

Rzuciłem mu nieufne spojrzenie, ale pokiwałem głową i wstałem. No, może nie wstałem tylko wylądowałem z hukiem na podłodze, bo moje nogi wciąż były zaplątane w kocyk. Jęknąłem cicho z bólem i od razu się podniosłem. Nie chciałem sprawiać pozorów niezdarnej Omegi która nie potrafi normalnie wstać z łóżka.

Czy mi się wydawało, czy Sora zrobił krok w moją stronę? Kiedy znów na niego spojrzałem, stał trochę bliżej niż wcześniej, przyglądając mi się uważnie. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć.

- Żałosne. - prychnął tylko i wyszedł. Jestem pewien, że to nie to chodziło mu po głowie, ale co ja tam mogę wiedzieć.

W końcu jestem tylko żałosną Omegą, nie znam się na Alfach.

Postanowiłem to zostawić. W końcu to Sora - wielki samiec Alfa, który ma różne swoje humorki. Z opowieści Takahiro dowiedziałem się tyle, ile potrzebowałem wiedzieć - czyli na przykład to, że nie mam co liczyć na jego sympatię przez pierwsze dwanaście miesięcy znajomości.

W skrócie, nie zdążymy się polubić zanim znów rozejdziemy się w swoje strony.

Nagle zdałem sobie z czegoś sprawę.

Od kilku dni nie wychodziłem na zewnątrz. Pomijając pierwsze trzy dni, kiedy byłem nieprzytomny, ale przez dwa następne mogłem spokojnie opuścić chatkę i wyjść na krótszy lub dłuższy spacer. A jednak tego nie zrobiłem. Czemu? Może tyle się działo, że nie myślałem o wychodzeniu na dwór? Nie wiem. Wiem za to, że dopiero na wspomnienie o świeżym powietrzu, poczułem jak w pokoju zrobiło się trochę duszno.

Tak, świeże powietrze zdecydowanie dobrze mi zrobi.

Wyszedłem z pokoju i powoli zakradłem się do drzwi wejściowych. Czułem się dziwnie, kiedy złapałem za klamkę. Zupełnie tak, jakbym robił coś złego, a przecież chciałem się tylko dotlenić i spędzić czas z innymi.

Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, zwracając na mnie uwagę Takahiro, który siedział zaraz przy nich. Spojrzał na mnie zaskoczony, po czym uśmiechnął się w typowy dla siebie sposób.

- Kiedy do ciebie zaglądałem, spałeś, więc nie chciałem cię budzić. - powiedział, przesuwając się trochę w bok i robiąc mi miejsce. - Siadaj.

Uśmiechnąłem się i zrobiłem, co kazał. Wziąłem głęboki wdech. Mój ogon mimowolnie zaczął uderzać o drewniane schodki, jako dowód że cieszę się z opuszczenia chatki.

Naraz uderzyły we mnie zapachy i dźwięki lasu. Śpiewające ptaki, szumiące liście i ten piękny zapach drzew.

Spojrzałem przed siebie. Dopiero teraz zauważyłem dużego, czarnego wilka stojącego naprzeciw Kaito. Jego ogon latał w tę i we w tę z prędkością światła, kiedy z wystawionym językiem przyglądał się... Zwykłemu patykowi, który trzymał skrzydlaty.

- Akihiko czasem zachowuje się jak dziecko. No spójrz tylko jak się cieszy.

Zerknąłem na Takahiro. Patrzył z uśmiechem i tym charakterystycznym błyskiem w oczach na wilka. Po chwili spojrzał na mnie, a ja poruszyłem znacząco brwiami.

- Czemu do nich nie dołączysz? - spytałem, a jego wzrok... Posmutniał?

Lyiar, ty idioto....

- Nie wiem, czy chcą... W końcu nie pachnę, nie wniosę żadnej nowości do ich zabawy. - wyjaśnił cicho, spuszczając głowę i wracając do czytania.

- Umiesz się zmieniać? - wyrwało mi się, zanim zdążyłem się zastanowić.

Lyiar, ty skończony idioto...

- Hm? Ah, tak, umiem. Po prostu wilki lubią bawić się z innymi wilkami w chowanego, a do tej zabawy przydałoby się potrafić wyczuwać zapachy. I samemu jakiś mieć... - wytłumaczył. Nie wydawał się urażony czy zaskoczony moim pytaniem - zupełnie jakby spodziewał się, że o to zapytam i był na to przygotowany.

Pokiwałem ze zrozumieniem głową, wracając wzrokiem do Alf. Podskoczyłem w miejscu, kiedy prawie zderzyłem się z ogromnym pyskiem Akihiko, który zakradł się do nas.

Jednak widocznie jego celem nie byłem ja, bo niuchnął mnie tylko i wrócił do czajenia się na rudowłosego, który zbyt wciągnął się w czytanie, żeby cokolwiek zauważyć.

Patrzyłem, jak zwierzę podchodzi bliżej i bliżej, a kiedy był już wystarczająco blisko, po prostu skoczył na rudowłosego. A raczej przyskoczył obok, trącając chłopaka nosem.

Książka wylądowała z cichym hałasem na drewnianym schodku, kiedy Takahiro podskoczył w miejscu, wyrzucając ją gdzieś za siebie. Spojrzał ze strachem na Akihiko, po czym prychnął, udając urażonego.

Wilk zaskomlał, trącając go łapą i przechylając głowę lekko w bok. To było oczywiste, że chciał teraz pobawić się z nim, bo Kaito i jego Magiczny Patyk go znudził.

- No i czego ty chcesz, paskudo? Czego ty chcesz? - Takahiro w końcu odwrócił się do Akihiko i złapał jego pysk w jedną dłoń. Pokręcił nim lekko, jakby chciał przedżeźnić Alfę. Jednak ten nie wydawał się tym urażony, zamiast tego merdając ogonem.

- Chodź Lyiar, pobawmy się.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz