Rozdział 26: Rozmowa

161 18 1
                                    

To się porobiło.

Atmosfera była gęsta, a agresywne feromony Akihiko sprawiały, że musiałem zatkać swój nos, żeby nie kichać do wschodu słońca. Czarnowłosy siedział skulony pod ścianą, trzepiąc nerwowo ogonem. Kaito, który w wejściu do jaskini minął się z wychodzącym Takahiro, patrzył to na mnie to na Alfę, nie wiedząc o co chodzi. Nikt nie miał ochoty mu wyjaśniać. Za to Sora...

Oh, Sora był jeszcze bardziej przerażający niż zazwyczaj. Jego zapach też się zmienił, był duszący.

Jak ja nienawidzę okresu dojrzewania.

- To... Takahiro wróci do nas na noc, prawda? - zapytał karmelowowłosy, w końcu obierając inną taktykę niż pytanie o powód całego tego zamieszania.

Westchnąłem cicho.

- Kaito, czy powinienem z nim porozmawiać? Odrzucił Akihiko i wyszedł, martwię się. - wyznałem w końcu.

Oczy skrzydlatego rozszerzyły się i przeniosły ze mnie na drugiego wilkołaka.

- Niech zgadnę, brzmiał przy tym tak, jakby wcale nie chciał tego mówić tak? - zapytał i zaśmiał się, ale kiedy zobaczył, że nikt nie podziela jego humoru, odchrząknął i spoważniał. - To przez przypadłość Takahiro, prawda? Rozmawialiśmy o tym kiedyś i myślałem, że zrozumiał, ale... Jeju, czy ten dzieciak nie może w końcu w siebie uwierzyć? - westchnął. - Tak, lepiej będzie, jeśli z nim porozmawiasz. Może ciebie wysłucha.

Pokiwałem tylko głową i wstałem, po drodze cicho dziękując za posiłek.

Nocne powietrze było coraz zimniejsze. No tak, w końcu zbliża się jesień, a po jesieni nadejdzie zima...

Usłyszałem pociąganie nosem i spojrzałem w tamtą stronę.

Takahiro kulił się przed jaskinią i płakał. Cały drżał od szlochu, który skutecznie powstrzymywał przed wydostaniem się z jego gardła.

Powoli i ostrożnie usiadłem obok niego, wlepiając wzrok w drzewa przed nami.

- Przepraszam, że go odrzuciłem. Zawiodłem was wszystkich prawda? - powiedział nagle, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.

- Co? Nie, nikogo nie zawiodłeś. Przecież nikt nie może cię zmusić do bycia z nim, tak? Ale... - wziąłem głęboki wdech, na szybko układając sobie wszystko w głowie. - Dlaczego tak właściwie go odrzuciłeś?

To pytanie było bardzo ryzykowne, ale po prostu musiałem się upewnić, że chodzi o to, o co mi się wydaje, że chodzi.

Chłopak zaśmiał się smutno, wytarł swoje policzki i położył głowę na moim ramieniu. Bez zastanowienia go objąłem, chcąc dać mu jak najwięcej ciepła.

- Nie chcę, żeby marnował sobie życie z kimś takim jak ja. Nie mogę dać mu nic, dzieci, rodziny... Nie zaspokoję go, kiedy będzie miał ruję, nigdy nie zostawię na nim swojego zapachu... Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, żeby go zaakceptować, a później patrzeć jak się męczy z kimś, kto nawet nie jest Omegą. - wyrzucił na jednym wdechu.

Ledwo go zrozumiałem, bo mówił naprawdę szybko, ale po chwili sens i znaczenie jego słów do mnie dotarły.

To było... Bolesne. Bolało mnie to, że Takahiro ma taką niską samoocenę tylko dlatego, że nie spełnia wymagań społeczeństwa. Jest naprawdę cudownym chłopakiem, a zamyka się na innych przez to, że nie jest ani Alfą, ani Omegą.

- Akihiko doskonale zdaje sobie sprawę z twojej przypadłości. Z tego, że nie masz zapachu, nie dasz mu dzieci i prawdopodobnie go nie zaspokoisz. Ale mimo tego wszystkiego on cię kocha. Poznał cię takiego, jakim jesteś teraz i pokochał cię właśnie takiego, a nie innego. Gdyby coś mu w tobie przeszkadzało, myślę, że nigdy nie powiedziałby ci o swoich uczuciach. Ale on dał ci bukiet. Takahiro, nie każ mi siedzieć tu na mrozie i mówić ci jaki jesteś wspaniały. - odsunąłem się i załapałem go za ręce. - Przemyśl to. I podejmij taką decyzję, której później nie będziesz żałować. A teraz chodź coś zjeść i spać. - wstałem, próbując przyciągnąć do siebie rudowłosego.

Zaśmiał się i wytarł policzki.

- Dobrze, mamo. Tak zrobię. - odparł sarkastycznym tonem i trącił mnie łokciem. - Ale nie krzycz, kiedy zostaniesz babcią w tak młodym wieku. - dodał.

Chyba nigdy nie zrozumiem jego poczucia humoru i wahań nastroju. Czarna magia...

***

- Co? - spytałem po raz enty, co widocznie ciut zirytowało Takahiro.

- Kładź się tu. Zawsze tak śpimy poza domem, tak jest cieplej. Gdyby Sora nie chciał cię przytulić, nie czekałby teraz aż łaskawie się tutaj położysz. Prawda Sora? - odwrócił się przez ramię i tryćnął bruneta w ramię.

Mężczyzna leżał na plecach, rozkładając skrzydła. Po jego lewej stronie położyli się Akihiko i Kaito, wtulając się w siebie jak dzieci, a po drugiej mieliśmy położyć się my.

Z tym, że ja nie chciałem spać z Sorą. Na jego skrzydle. Będę później śmierdzieć... Miętą? Nie wiem nawet co to za zapach.

- Robię to tylko dlatego, żeby się wyspał i nas nie spowalniał. Zależy mi na jak najszybszym odstawieniu go do domu. - burknął brunet. Takahiro najwidoczniej nie takiej odpowiedzi oczekiwał, ale wywrócił tylko oczami i spojrzał na mnie znacząco.

Czułem, że nie wygram. Dlatego pokiwałem tylko głową i zaczekałem, aż rudowłosy położy się pierwszy. Kiedy już to zrobił, rozchylił ręce, a ja wtuliłem się w niego.

I byłoby naprawdę dobrze, gdybym nagle nie poczuł na swoich plecach ogromnego skrzydła.

- Czy to konieczne? - wyszeptałem, wiercąc się i starając zrzucić z siebie te szorstkie pióra.

- W ten sposób jest cieplej. - mruknął tylko wilkołak, po czym zasnął. Cóż, najwyraźniej muszę to przecierpieć.

Zamknąłem oczy i również starałem się zasnąć, ale po prostu się nie dało. Właśnie leżałem "przytulony" przez największy koszmar mojego dzieciństwa. Może jeszcze gdyby to był Kaito, to pół biedy, ale Sora?

Sora, który mnie nie lubi, uważa, że jestem żałosny i słaby bo jestem Omegą, tak bardzo na każdym kroku stara się mi pokazać jak mnie nie znosi. A teraz mam tak po prostu zasnąć sobie, wiedząc, że ten facet jest tuż za szczupłym ciałem Takahiro?

- No już, kwiatuszku, idź spać. Mam ci opowiedzieć jakąś bajkę? - westchnął rudowłosy, głaszcząc moje plecy. Pokręciłem przecząco głową, ale i tak czułem, że bajka to nie był zły pomysł.

- Idź po mój szkicownik, obejrzyj go sobie. Może to ci pomoże. - zaproponował.

- Mogę? - spytałem cicho, chcąc się upewnić.

- I tak już widziałeś moje rysunki, prawda? - odsunął się i spojrzał na mnie tak, jakby znał moje największe sekrety. - Więc możesz. Idź.

Jak kazał, tak zrobiłem i już po chwili kładłem się z powrotem obok niego, tym razem ściskając w dłoniach czarny zeszyt.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz