Rozdział 12: Strach

212 27 3
                                    

W ten sposób minęła mi większość dnia. Moje plecy bolały, jednak było to nic w porównaniu z tym, co czułem wewnątrz. Krzyczałem tak długo, że moje gardło paliło, jednak to również nie miało znaczenia.

Moje myśli wypełniało tylko boje się, boję się, boję się, boję się... Ewentualnie wróci i mnie zabije, wróci i mnie zabije... Nie traciłem czujności, a na każdy szmer z zewnątrz reagowałem płaczem, kiedy krzyczeć już nie mogłem.

Byłem wyczerpany. To były prawdziwe tortury, kiedy wszystko czułem tak mocno jak nigdy i zwykle rzeczy były przerażające. Czułem się jak zwierzę, zdziczałe zwierzę, które na wszystko reaguje agresją.

Taka moja natura. Jestem wilkołakiem, formą pośrednią wilka. Moja rasa pochodzi od tych zwierząt, odziedziczyliśmy niektóre ich zachowania i instynkty. Ponadto, silniejsze wilkołaki potrafią się przemienić. Zazwyczaj robią to wojownicy, którzy wyruszają na polowanie lub idą sprawdzić czy coś zagraża wiosce. Kilka razy byłem świadkiem, jak najsilniejsze Alfy i sam przywódca przemieniają się, aby mieć większe szanse w walce ze skrzydlatymi.

Tylko że ja nigdy nie potrafiłem przybrać swojej zwierzęcej formy, mimo że wszyscy twierdzą, że każdy może to zrobić - bez względu na rangę. Oczywiście, Omegi są słabsze, mniej agresywne i mają dobre serca, a to oznacza, że zamiast walczyć z zagrożeniem, ja kuliłem się w kącie, czekając na ratunek.

Pan budził we mnie pierwotny instynkt, do którego istnienia nie byłem przyzwyczajony. A to wszystko ma oczywiście związek z moim późnym rozkwitem.

Zaczekaj.

Zastrzygłem uszami, słysząc cichy głos. Nie dobiegał zza drzwi i mimo, że wiedziałem do kogo należy, moje dłonie zaczęły trzęść się jeszcze bardziej.

A to wszystko przez fakt, że ktoś może być w tym pokoju ze mną.

Lyiar, posłuchaj.

Uderzyłem głową o ścianę, mając kompletnie dość tego przerażenia, rozrywającego moje serce i umysł. Czemu to tak na mnie działa? Czemu tak się zachowuje?

Lyiar, spokojnie... To ja...

Wplątałem dłonie we włosy i pociągnąłem za nie, zaciskając mocno powieki. Inaczej znów zacząłbym płakać, a to nie skończyłoby się dobrze. Straciłem zdecydowanie zbyt dużo wody w zbyt krótkim czasie, a jeśli pójdzie tak dalej, odwodnię się tutaj.

A jeśli się odwodnię, nigdy się nie uwolnię.

Lyiar, nie bój się. Jesteś tutaj bezpieczny, przynajmniej teraz. Nie zrobię ci krzywdy, przecież o tym wiesz, prawda?

To nie pomagało. Rozumiałem słowa, ale mój wewnętrzny wilk nie pozwalał mi się uspokoić. Nie pozwalał mi poczuć chociażby chwilowej ulgi, spojrzeć na sytuację trzeźwo, bo wszystko traktował jak zagrożenie.

Przyjdę do ciebie. Już czas. Zaraz zapukam w drzwi, a ty się nie przestraszysz, bo jesteś mądrym chłopcem i wiesz, że to będę ja. A ja cię nie skrzywdzę, tylko ci pomogę.

Spróbowałem krzyczeć. Znów traktując krzyk jako próbę odstraszenia wroga. Takahiro nie był moim wrogiem, ale nie mogłem o nim myśleć w inny sposób. Nie w tej chwili, nie w takim stanie.

Lyiar, odpowiedz mi. Powiedz, że mnie słyszysz.

Głos stał się... Bardziej stanowczy. Ale wciąż był łagodny. Takahiro brzmiał jak matka, która każe dziecku iść spać. Wziąłem kilka głębokich wdechów, a przynajmniej starałem się je wziąć. Mój oddech był szybki i nierówny, powoli zaczynały mnie boleć płuca.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz