Rozdział 37: Przeczucie

154 19 4
                                    

Szliśmy w kompletnej ciszy. Sora jak zwykle na samym przodzie, jak każdy przywódca. Za nim włóczyłem się ja z Takahiro, a kilka metrów za nami szli Kaito i Akihiko. To było smutne, że przez moją ruję od rana nie zamieniliśmy ani jednego słowa, a w dodatku czarnowłosy nie mógł podejść do swojego ukochanego, który nie chciał zostawiać mnie samego.

Rudowłosy starał się jakoś poprawić mi humor i odwrócić moją uwagę od dziecinnego zachowania Alf, opowiadając mi jakieś historie. Nie byłem pewien, czy to opowieści z jego dzieciństwa, stare legendy czy coś innego, bo nie za bardzo go słuchałem.

Od kiedy Sora cały czas nas pospieszał, zacząłem zastanawiać się, czy miał konkretny powód. Może był przewrażliwiony i chciał dla nas jak najlepiej, a przez to musiał być czujny 24/7, ale teraz był... inny.

Przypomniałem sobie ucieczkę z Pieprzonego Labiryntu. I ja, i Hiro zdawaliśmy sobie sprawę, że była zbyt łatwa i poszła zbyt gładko. Kilka razy przez myśl przechodziło mi głupie "co jeśli Pan nas śledzi", ale szybko to zbywałem, bo przecież nikt nie zachowywał się tak, jakby groziło nam niebezpieczeństwo, którym Pan zdecydowanie był. Ale teraz te obawy wróciły, kiedy obserwowałem każdy ruch Sory.

- Takahiro, nie wydaje ci się, że Sora zachowuje się... dziwnie? - zapytałem w końcu. Chciałem dowiedzieć się co nieco, ale też porozmawiać z rudowłosym. Trochę głupio mi było, że nie słuchałem tego, co zdążył mi opowiedzieć do tej pory.

- Dziwnie? Hm... - zamyślił się, wpatrując w bruneta przymrużonymi oczami. - Wiesz, to obcy teren i nie jesteśmy tu mile widziani... A w dodatku jesteśmy z dojrzewającą Omegą, która dosłownie chwilę temu miała ruję... - zaczął spokojnie. Zaczynałem powoli rozumieć, ale ten podejrzany uśmiech, który nagle pojawił się na jego twarzy nie zwiastował niczego dobrego. - Wiesz, może nie wygląda, ale Sora bardzo się o ciebie martwi. Ogólnie wydaje mi się, że cię lubi. Jestem pewien, że nikomu innemu nie pozwoliłby użyć siebie jako poduszkę.

Westchnąłem z irytacją i spuściłem głowę. Poczułem niechciane rumieńce wpływające powoli na moje policzki.

Dlaczego wszyscy zachowują się tak, jak zachowywali się w przypadku Akihiko i Takahiro?

Jeśli myślą, że coś z tego będzie, to grubo się mylą.

Usłyszałem tylko cichy, złowieszczy śmiech rudowłosego, na co jęknąłem. Wiem, że zachowywałem się w stosunku do niego bardzo podobnie, kiedy wypytywałem go o Akihiko i w ogóle, ale nie robiłem tego bez powodu. Ja przynajmniej wiem, że oni się kochają.

***

Nie szliśmy długo, zanim dopadł nas zachód słońca. Ten dzień minął wyjątkowo szybko, może dlatego, że wyruszyliśmy w południe.

Zazwyczaj w tym momencie Sora rozglądał się w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Lepiej znaleźć bezpieczną norę i przesiedzieć w niej trochę dłużej, niż iść po nocy. Zawsze mogliśmy przeznaczyć dodatkowy czas na polowania czy uzupełnianie zapasów ziół i owoców. Jednak teraz brunet szedł i szedł, i szedł... Nie zatrzymywał się, nie zwalniał, nie szukał.

Nic.

Nie chciał się zatrzymywać.

Nie chciałem wierzyć, że chce iść po ciemku tylko dlatego, że mamy cztery dni w plecy. Nie był głupi, nie ryzykowałby tak. Wcześniej pospieszał nas, bo był dzień i mogliśmy choć trochę nadrobić, ale teraz...

- Sora, czemu się nie zatrzymujemy? - zapytał w końcu Kaito. W ciągu dnia strach Alf przed moimi feromonami minął i teraz we czwórkę szliśmy za brunetem. Na pytanie karmelowowłosego, jego skrzydła poruszyły się gwałtownie, co nie spodobało mi się. I chyba nie tylko mi, bo Kaito powtórzył jego imię ciut surowszym głosem.

- Zmarnowaliśmy wystarczająco dużo czasu. - warknął Sora, w końcu odwracając się do nas przodem. Był wyraźnie zdenerwowany i niespokojny, a jego oczy błyszczały... strachem?

- Nie zachowuj się tak, jakby to była nasza wina. Sam mówiłeś, że bez opóźnień się nie obejdzie. - wtrącił Akihiko.

- Nie mów mi co mam robić. Będziemy iść, dopóki nogi wam nie zgniją i nie odpadną. Podziękujcie Lyiarowi. - rzucił mi wrogie spojrzenie i ponownie zaczął iść przez las.

- Przecież to nie jego wina. Nie rozumiem, dlaczego aż tak się śpieszysz. - Kaito starał się zachować spokój, co powoli przestało mu wychodzić.

Zachowanie bruneta było na tyle dziwnie, że wyprowadziło z równowagi nawet taką oazę spokoju, jaką był Kaito. Wszystkim działało na nerwy, zwłaszcza, że Sora nie chciał nam niczego wyjaśnić. Co jak co, ale podstawą funkcjonowania stada jest zaufanie - ludzi do przywódcy i przywódcy do ludzi.

- Sora, po prostu powiedz czego--

- Czego się boisz. - wtrąciłem szybciej niż pomyślałem. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja nie wiedziałem co mam teraz robić. Tylko Sora nie odwrócił się, żeby posłać mi mordercze spojrzenie, a jedynie zatrzymał się. Zrobiło się strasznie cicho, a dziwne uczucie ścisnęło mi żołądek.

To nie był stres. Nie bałem się, że Sora będzie chciał mnie "ukarać" za to, że powiedziałem na głos, że się boi. Pewnie uważał strach za słabość, tak jak praktycznie wszyscy.

To było... przeczucie. Przeczucie, że coś się stanie.

- Lyiar. - wychrypiał w końcu, zerkając na mnie przez ramię. - Możemy porozmawiać? Kaito, znajdź jakieś dobre miejsce do spania. Zaraz do was dołączymy.

To nie było pytanie, bardziej rozkaz. Wymieniłem tylko spojrzenia z Takahiro - moje zaniepokojone i jego pocieszające.

Rudowłosy poklepał mnie po ramieniu i odszedł z dwiema Alfami, a ja zostałem sam na sam z Sorą. Teraz do tego dziwnego przeczucia naprawdę doszedł stres.

O czym chciał porozmawiać? I dlaczego nie mogliśmy tego robić przy reszcie?

Przełknąłem nerwowo ślinę, czekając, aż Sora w końcu na mnie spojrzy, nakrzyczy czy cokolwiek. Ta cisza i niepewność sprawiły, że moje ręce zaczęły delikatnie drżeć.

- Powiedz mi... - zaczął nagle, odwracając się do mnie. Jego obojętny wyraz twarzy i oczy szalejące emocjami były tak przerażające, że mimowolnie skuliłem się, czując lodowaty dreszcz przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa. - Powiedz mi, czy ty też masz dziwne wrażenie, że wszystko idzie zbyt łatwo?

Skanował mnie tymi swoimi oczami, które krzyczały tyloma uczuciami. Od niepokoju, strachu po złość i zmęczenie. Przełknąłem nerwowo ślinę, potrzebując chwili na przeanalizowanie pytania i zastanowienie się nad odpowiedzią.

- Ucieczka z Pieprzonego Labiryntu była za łatwa... - wykrztusiłem w końcu, a Sora zrobił krok w moją stronę. - A-ale myślałem, że skoro ani ty, ani Kaito nie zwracacie na to uwagi, to może to nie jest nic takiego...

Zmusiłem się do wyprostowania i odwzajemnienia intensywnego wzroku bruneta. Nie mogłem sobie pozwolić na chwilę słabości w tak ważnym momencie, nawet jeśli wizja bycia ściganym przez Pana była przerażająca.

- A teraz? Czujesz coś? - zapytał pustym głosem.

- Jakby się nad tym zastanowić, to ciągle czułem taki malutki niepokój. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Nagle usłyszeliśmy krzyk Takahiro.

If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz