Rozdział 16: Przyjaciel

193 23 1
                                    

- Sora?

Niepewnie odwróciłem wzrok od Akihiko i wlepiłem go w bruneta, który jako jedyny jeszcze do mnie nie podszedł i nie zaczął rozmawiać. Mierzył mnie tylko tym swoim lodowatym, podejrzliwym wzrokiem. To było na swój sposób... Przerażające.

Jednak nie chciałem się tym za bardzo martwić. Wolałem porozmawiać z Kaito czy Akihiko zamiast narzucać się Sorze. Jak widać nie polubił mnie, a ja nie mam zamiaru wchodzić mu w drogę.

Ale Takahiro widocznie nie myślał w ten sam sposób co ja. A to niedobrze, bo możliwe, że zniechęci go do mnie jeszcze bardziej, a tego nie chcemy.

- Jesteś niegrzeczny. - burknął rudowłosy. Spojrzenie ciemnozielonych oczu skrzydlatego przeniosło się na niego, tylko po to by po chwili wrócić do mnie.

- Ah tak? Dobrze wiesz, że nie lubię Omeg. Są słabe. - powiedział głosem bez emocji. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz i odwróciłem głowę, nie mogąc już wytrzymać patrzenia w te oczy.

- Sora, nie mów tak. - upomniał go Kaito. Nie chciałem tego. Nie chciałem, by ktokolwiek z nich mnie bronił, robiąc sobie wroga z własnego przywódcy. Wtedy już w ogóle nie mógłbym oddychać, za bardzo bojąc się, że to da pretekst Sorze do zabicia mnie.

W końcu, jak będzie się czuć ze świadomością, że jego stado odwróciło się od niego dla obcej Omegi?

- Nie, jest okej. - wtrąciłem ciut drżącym głosem, ale nie potrafiłem tego powstrzymać.

- W porządku, zostawmy to. Hiro, zajmiesz się nim? Za dwie godziny będzie obiad. - westchnął Kaito, posyłając proszące spojrzenie rudowłosemu, który pokiwał ochoczo głową i znów mnie objął.

- Chodźmy, Lyiar. - powiedział i zaprowadził mnie z powrotem do pokoju.

***

Byłem szczęśliwy, kiedy Takahiro przyniósł mi normalną (tym razem) zupę do pokoju. Nie chciałem jeść z nimi i byłem szczęśliwy, że taka propozycja nie padła z ich ust.

- Nie przejmuj się, on tak zawsze. Zobaczysz, że jutro będzie już normalny. Przestanie zabijać cię wzrokiem i takie tam... - mówił Takahiro, a ja przytakiwałem, powoli siorbiąc zupkę i jedząc warzywka.

Czułem, jak wracają mi siły. Moje ciało dość szybko się regenerowało, dzięki czemu teraz byłem już na tyle silny, żeby jeść samemu.

Rudowłosy siedział obok i pilnował czy na pewno daje sobie radę. Byłem mu wdzięczny za to wszystko i nie wiedziałem, jak mu się za to odpłacić. Nie ma niczego w czym jestem dobry, a co jest mu niezbędne do życia, więc w głowie miałem pustkę.

- Sora po prostu nie lubi obcych.... Zawsze na początku trzyma dystans. Wiesz jak długo miał problem do mnie? Nadal czasami mam wrażenie, że nie zaufał mi do końca. A przecież należę do stada już od trzech lat...

Nie wiedziałem, że taka spokojna osoba może się tak rozgadać. Z jednej strony to nawet zabawne, jak bardzo przeżywa tą sytuację, a z drugiej - jestem ciekaw czym jeszcze mnie zaskoczy.

- Ale Kaito chyba cię polubił. Z nim to nigdy nie wiadomo, dla każdego jest miły. To dobra Alfa. - mamrotał.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, co oznacza jego monolog. Otworzył się przede mną. Zaufał mi i traktuje mnie jak przyjaciela. Aż mi się ciepło zrobiło na sercu na samą myśl o tym.

- A Akihiko? - zapytałem, przyglądając się jego reakcji. Prawie zakrztusił się marchewką, którą sobie szamał. Położył uszy i odwrócił wzrok.

Ah, ta miłość...

- C-co Akihiko? - zająknął się. Nie umknął mi moment, w którym trochę się naburmuszył, pewnie karcąc się za to w myślach.

- Polubił mnie? Albo chociaż zaakceptował? - dopytałem nie mogąc powstrzymać uśmiechu na jego westchnięcie z ulgą.

- Tak, chyba tak... - odpowiedział już spokojnie. Pokiwałem głową i wróciłem do jedzenia zupy, która trochę ostygła w międzyczasie.

Dokończyliśmy posiłki w ciszy. Jeszcze przez chwilę siedzieliśmy w miejscu, błądząc wzrokiem po pokoju. Przerwał to Takahiro, wstając z cichym westchnięciem. 

- Jako członek stada mam swoje obowiązki, które muszę wykonać. Zajrzę do ciebie wieczorem. Papa. - poczochrał moje włosy, zabrał mi pustą miskę i wyszedł, a ja zostałem sam. 

Po krótkim namyśle położyłem się na łóżku, wlepiając wzrok w sufit. Sam nie wiem ile czasu zmarnowałem w ten sposób, ale trwało to dość długo. Do zachodu słońca po prostu leżałem i myślałem o różnych rzeczach. Chciałem odwrócić jakoś swoją uwagę od Sory i jego humorków, więc zacząłem rozpamiętywać moje spokojne życie. 

A to kłótnia z Mirią o nową, drewnianą zabawkę, którą przyniosła mama, pomoc Mii w znalezieniu przyjaciół czy popołudniowe szydełkowanie z mamą. Lubiłem swoje życie i choć nie było idealne, to nie zamieniłbym go na nic innego. Nawet teraz, gdy poznałem Takahiro, wciąż zastanawiam się, czy to było warte tego wszystkiego. 

Nie chcę się chwalić, ale byłem dość lubiany w wiosce. Już pomijając wątek moich dwóch wielbicieli, miałem sporo kolegów i koleżanek. Może żadnego z nich nie mogę nazwać swoim przyjacielem, ale przynajmniej miałem z kim porozmawiać i poganiać się między domami. Tęsknie za czasami, kiedy rano wychodziłem na zewnątrz po to, by wrócić wieczorem - zmęczony i brudny po zabawie. Tak, to były czasy... 

Gdybym tylko mógł wrócić do domu, nie martwiąc się już, że mama odchodzi od zmysłów pod moją nieobecność. Pewnie gdy wrócę, już nigdy nie pozwoli mi wyjść z domu na dłużej niż krótki spacerek, a przy tym będę miał obstawę samego przywódcy. Jest do tego zdolna. 

Uśmiechnąłem się lekko na tą myśl. Mama zawsze była specyficzną Omegą. Nie tylko silną i niezależną, niebojącą się sprzeciwić Alfom, ale też ciut przewrażliwioną i nadopiekuńczą. A do tego ma dziwny sposób okazywania miłości swoim dzieciom. 

Bo kiedy Mia przychodzi powiedzieć mamie dobranoc, ta zamiast "kocham cię" odpowiada dziabnięciem w ramię albo policzek. Jednak mimo tego, że czasem to na prawdę boli, to tylko my tak robimy. To jest coś naszego i inne rodziny nie wiedzą jakie to uczucie być ugryzionym przez mamę, a później mocno przytulonym. 

Zresztą, my też ją dziabiemy. Siebie nawzajem też... W naszym domu to coś normalnego. 

Z tą myślą poszedłem spać. 


If I Go With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz