[B] 0.3. Małpi Król

21 4 1
                                    

Ciszę głębokiej nocy i ciemność aksamitnego nieba rozdarł głośny, przerażający ryk. Olbrzymia małpa górująca na tle srebrzystego księżyca demolowała warowną twierdzę pośrodku pustyni szalenie ciesząc się z dokonywanego zniszczenia.

- Rozwalił sufit i możemy uciec! Teraz albo nigdy. Szybko!

Spomiędzy fruwających we wszystkie strony gruzów wybiegł chłopak z czarnymi, rozwianymi włosami w towarzystwie lewitującego kota, prosiaka i niebieskowłosej dziewczyny. Uciekali w popłochu ile tchu w piersi, by ocalić swoje życie. Ziemia trzęsła się pod ich stopami, kiedy wściekła małpa wciąż biła wielkimi łapskami niszcząc wszystko na swojej drodze.

- Yamcha! Pomóż mi! – krzyknął prosiak do biegnącego przodem chłopaka, próbując podnieść przerażoną towarzyszkę, która upadła. Yamcha zastygł w ruchu i tępo patrzył na rozpaczającą dziewczynę. Nawet teraz, słysząc dudniące kroki zbliżającej się do nich bestii nie potrafił przemóc swojego niewytłumaczalnego leku przed kobietami i się do niej zbliżyć. Nogi miał jak z waty - Pospiesz się! – ponaglił go prosiak - Weź się w garść!

- Cholera! – zaklął chłopak.Zacisnął zęby, złapał dziewczynę pod pachę, prosiaka i kota pod drugą i puścił się szaleńczym sprintem przed siebie starając się o niczym nie myśleć. Biegł na oślep czując pod ręką drżącą dziewczynę i swoje skołatane serce. Kiedy był już wystarczająco daleko wskoczył za powalony fragment wieży.

- Nie wierzę że nam się udało - wysapał, z trudem łapiąc oddech.

- Racja - odrzekła dziewczyna, którą wciąż obejmował - Chyba możesz mnie już puścić - dodała zawstydzona. Do Yamchy dotarło co się dzieje. Odrzucił ją od siebie przestraszony. Ale kiedy się do niego uśmiechnęła, coś jednak było inaczej.

- Trzymałem dziewczynę i nic się nie stało - wybełkotał zarumieniony.

Wtem jego uwagę przyciągnęły strzały posyłane w kierunku bestii.

- Goku! - krzyknął zaniepokojony.

- Sonkun! - wtórowała mu przerażona dziewczyna.

Krzyczeli zaniepokojeni patrząc jak małpa osłania się przed atakiem. Mimo że przerażający to wciąż był Goku.

- Dają mu niezły wycisk. Nic mu nie będzie?

Po słowach prosiaka w stronę Goku nadleciała rakieta, która trafiła wprost w jego pysk. Upadł a przyjaciele stali zastygli z przerażenia. Tego Goku nie miał szans przeżyć. Nad jego ciałem tryumfalnie krążył samolot.

Towarzysze stali załamani, w ciszy wspominając wesołego lekko głupkowatego chłopca z ogonem, którego to dopiero co poznali. Samolot zniknął lecz chwile potem dało się słyszeć krzyki rozdzierające cisze. Dziewczyna spojrzała zamglonymi oczyma w ich kierunku.

- Son!

Jednak jej radość nie trwała długo gdyż znów musieli uciekać.

- O mały włos - odetchnął Yamcha.

Przed chwilą on i jego towarzysze umknęli przed rozrzucanymi we wszystkie strony gruzami. Biegli ile tchu w piersi, by ocalić swoje życie. Ziemia trzęsła się pod ich stopami, gdy wściekła małpa biła wielkimi łapskami niszcząc wszystko na swojej drodze. Cudem umknęli przed rykoszetującym, lecącym wprost na nich niczym pocisk fragmentem wieży.

- Cholerny małpiszon - fuknął stojący obok niego prosiak, otrzepując ubranie z kurzu.

- W tym stanie nas nie rozumie - odpowiedział Yamcha, patrząc na wielką małpę ryczącą z zadowolenia - Musimy oddalić się na bezpieczną odległość - zakomenderował. I kiedy już chciał ruszyć dalej, usłyszał przytłumiony, słaby głos.

Mój Los w Twoich Rękach I1IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz