XV
To było niesamowite!
Mimo całego strachu i wiszącego nad światem widma terroru, otaczającej ich pustyni i pożogi jaką była teraz arena Tenkaichi Budokai, nie mogła powstrzymać swojej ekscytacji. Stał tam pewny siebie, odważny i dumny. A co najważniejsze był jej!
ChiChi patrzyła jak Goku zapowiada swoje zwycięstwo po czym przypuszcza atak dosłownie masakrując Piccolo i nie dając mu absolutnie żadnych szans na jakikolwiek unik. Krew tryskała na wszystkie strony a uderzenia były tak potężne, że aż dało się je poczuć. Choć ten widok był makabryczny ChiChi nie potrafiła przestać się uśmiechać. Czuła tę siłę. Widziała tę determinację. Goku był bezlitosny. Ostatni cios w żołądek powalił demona na łopatki ale to nie zatrzymało chłopaka. Wyskoczył w górę i z całą złością jaką w sobie tłumił posłał w bezsilnego przeciwnika swoją potężną Kamehameha. Była tak silna, że wnet zmiotłaby z powierzchni ziemi i ich. Ale perfekcyjnie wycelowana dosięgnęła wyłącznie Piccolo, który przyjął ją całą na siebie. Demon leżał w wielkim kraterze bez tchu. Goku dopilnował jednak by nie umarł.
Zaskoczony prowadzący na jego prośbę rozpoczął odliczanie.
- Jeden!
- Dwa!
- Trzy!
- Cztery!
- Pięć!
- Sześć!- Siedem!
Podchwycili za nim pozostali otrząsając się z szoku.- Osiem!
Podekscytowana ChiChi dołączyła do nich.- Dziewięć!
Wszyscy radośnie krzyknęli patrząc na promieniejącego Goku unoszącego do nich kciuk w górę.
I nagle zamarli.W jednej chwili czuł nieopisaną satysfakcję. Możliwość odpłacenia Piccolo za wszystkie krzywdy. Pokazania swojej siły, potęgi i wyrzucenie z siebie całej frustracji. Każdy cios coraz silniejszy, coraz brutalniejszy, coraz bardziej upokarzający. I kompletnie unieruchamiający, obezwładniający ostatni atak Kamehameha. W końcu pokonał Piccolo. W końcu będzie zwycięzcą. W końcu, po tylu latach zostanie najlepszy pod słońcem.
W następnej chwili nie czuł już nic.
Natychmiast stracił dech a w głowie pojawiła się pustka. Mózg jakby zamarł. Nie wiedział co się z nim dzieje. Upadł i odruchowo chciał wstać ale wtedy z jego ust bryznęła krew. Wszystko w niego uderzyło. Ból jakiego nie był w stanie opisać sparaliżował jego ciało. Mógł tylko bezradnie się miotać bezskutecznie próbując go uśmierzyć.
Gdy w końcu złapał oddech jego pierś ogarnął przeszywający chłód, po czym zaczęła palić jak gdyby była przypiekana żywcem. Starając się uspokoić uciskał ją czując pod palcami lepką ciecz. Szybko zrozumiał co się stało. Nie mógł jednak zrobić nic.
Przyjaciele przerażeni patrzyli jak ich jedyny obrońca leży przebity wystrzelonym chwilę wcześniej z ust promieniem wydawać by się mogło nieprzytomnego Piccolo. Sam demon porządnie poturbowany i pokiereszowany wygrzebał się z wielkiego leja i ciężko dysząc ruszył w kierunku chłopaka. Czuł, że nie zostało mu już zbyt dużo siły a każdy krok kosztował go wiele wysiłku. Ale spanikowane krzyki, które łechtały jego uszy a następnie widok konającego w bólu Goku od razu dodały mu sił. Górując nad powalonym przeciwnikiem, napawał się tą chwilą nie mogąc powstrzymać śmiechu. Chłopak popełnił ogromny błąd. Pewny siebie, arogancko ogłosił swoje zwycięstwo i opuścił gardę. I właśnie tę chwilę wykorzystał on.
CZYTASZ
Mój Los w Twoich Rękach I1I
FanfictionKiedy myślał, że najtrudniejsze z czym musi się zmierzyć to silny przeciwnik, na jego drodze staje niezwykła dziewczyna. A wraz z nią nowe wyzwanie. Drugie oblicze historii chłopca z ogonem, Son Goku. Jak było, jak mogło być, jakby było gdyby... Za...