"Nareszcie"
Otworzył oczy przerywając swoją medytację, kiedy tylko poczuł zbliżające się do niego ki. Nigdy wcześniej nawet nie przypuszczał, że kiedykolwiek dane mu będzie dosięgnąć boskiej mocy. A teraz siedział tu, na marmurowej posadzce, w marmurowym pałacu, ponad marmurowymi chmurami a sterylna atmosfera boskości wręcz go przesiąkała.
Do tej pory nie opuszczał rodzinnych Gór Paozu a dziadek który go wychowywał był jedynym człowiekiem jakiego kiedykolwiek widział. Po jego śmierci żył samotnie na odludziu w zgodzie z naturą a jego towarzyszami były jedynie dzikie zwierzęta.
Wtedy to niespodziewanie w jego życiu pojawiła się ekscentryczna dziewczyna o imieniu Bulma. Poszukiwała magicznych Smoczych Kul a on za jej namową postanowił do niej dołączyć. Ich niezwykłe przygody sprawiły, że stawał się coraz silniejszy i lepszy. Spotykał wielu mistrzów, zdobywał wielu przyjaciół i mierzył się z wieloma niebezpieczeństwami. Aż w końcu na jego drodze stanął okrutny Piccolo Daimao. Zło w czystej postaci, które zamknięte dawno temu na nowo zasiało terror na Ziemi.
Nie wahając się podjął z nim walkę i cudem unikając śmierci ocalił świat. Tego szczęścia nie mieli jednak jego przyjaciele. By przywrócić im życie podjął kolejne ryzyko i udał się tam gdzie nie dotarł żaden człowiek. Przekroczył próg niebios i w zamian za spełnienie jego prośby zgodził się trenować pod okiem samego boga. W ten sposób polegli przyjaciele odzyskali życie za pomocą magicznych Smoczych Kul, których jak się okazało bóg był twórcą a on rozpoczął trzy lata morderczych przygotowań do 23 Tenkaichi Budokai, na którym pojawić się miał odrodzony Piccolo Daimao.
Był bardzo zdeterminowany, ale i niesamowicie podekscytowany do czasu aż Wszechmogący wyjawił mu, że aby ocalić świat, tym razem będzie musiał Piccolo zabić. Nie spodobała mu się ta informacja. W ciągu trzech lat ciężkiej nauki w niebiosach, został uświadomiony, że zabijanie jest złem. By odzyskać równowagę swojego sumienia i czystość serca które utracił przez krzywdy jakie do tej pory czynił, postanowił już nigdy więcej nie odbierać nikomu życia. A teraz bóg oczekiwał, że złamie to postanowienie i zabije Piccolo. Domyślał się, ale to Mister Popo potwierdził jego przypuszczenia. Jeśli zginie Piccolo, umrze też Wszechmogący. Dlatego chciał zrobić wszystko by nie musieć zabijać.
Zdecydował się więc wejść do mistycznej Komnaty Ducha i Czasu, mimo że zarówno Wszechmogący jak i Mister Popo ostrzegali go, że nie jest jeszcze gotowy. Ale on, ze swoim silnym postanowieniem zignorował ich ostrzeżenia i podjął się tego ryzyka. Ryzyka, które gdyby nie ingerencja Mister Popo przypłaciłby życiem. Wytrzymał w Komnacie jedynie miesiąc a katusze jakich tam doświadczył odcisnęły na nim swoje piętno. Jego ciało było wyczerpane a duch złamany. Wciąż jednak wiedział że nie może się poddać. Dlatego kiedy tylko odzyskał siły powrócił do intensywnego treningu i włożył w niego dwa razy więcej wysiłku niż dotychczas.
- Son Goku... - do jego uszu dotarł dźwięk stukającej o marmur drewnianej laski - Jesteś gotowy?
- Tak - wstał i odwrócił się w kierunku podchodzącego boga, zaciskając pięści.
Przez ostatnie miesiące było rzadkością ażeby bóg zaszczycił go swoją obecnością. Wielokrotnie widywał go, jak zamyślony stał przy krawędzi marmurowej posadzki i obserwował swoich podopiecznych na Ziemi. Lecz nigdy nie śmiał mu przerywać. A im bliżej było 23 Tenkaichi Budokai tym bóg częściej się izolował.
Wszechmogący zatrzymał się przed nim, uniósł rękę a z jej końca wystrzelił żółty promień.
- Turban i płaszcz? - Goku zapytał gładząc głowę i oglądając swoje ubranie, które pojawiło się znikąd - A gdzie moje dogi? Kamesennin może o nim nie pamiętać.
- Tutaj - bóg tym samym gestem wyczarował niewielką torbę - Wraz z pieniędzmi na nocleg i jedzenie - wyciągnął dłoń.
- Dlaczego nie mogę założyć mojego stroju? - chłopak fuknął odbierając pieniądze i wepchnął je do kieszeni płaszcza.
- Nie chcę by twój wygląd przyciągał uwagę, Goku. Turban zakryje twoje charakterystyczne włosy a płaszcz zniekształci twoja sylwetkę. To sprawi, że nawet jeśli Piccolo cię wyczuje, to cię nie rozpozna. Gdyby znalazł cię przed rozpoczęciem Tenkaichi Budokai mogłyby wyniknąć z tego poważne kłopoty.
- Przecież potrafię kontrolować swoje ki - Goku westchnął niezadowolony sięgając po torbę.
- Wiem, ale ostrożności nigdy za wiele. Jeszcze to - Wszechmogący wręczył mu przedmiot, który właśnie przyniósł Mister Popo.
- Kij Dziadka? - chłopak krzyknął zaskoczony - Myślałem, że musi już tu zostać.
- Weź go ze sobą. Może ci się przydać.
- Fantastycznie! - Goku rozpromieniony chwycił czerwony kij, pogładził go w dłoniach i przywiązał do torby - Dziękuję!
- I parasol. Na wyspie Papaya będzie dziś padać.
- Dzięki Kami-sama.
- Goku. Mam nadzieję, że wziąłeś sobie w końcu do serca to, co ci powiedziałem.
- Tak - chłopak zmarszczył brwi - Ale to nie będzie konieczne, Kami-sama. Pokonam Piccolo bez zabijania go.
- Optymizm to wspaniała cecha Goku - westchnął starzec - Ale sam wiesz, że życie nie jest takie proste.
- Wiem. Dlatego wolę walczyć, niż od razu się poddać! - od Goku biła niesamowita pewność siebie, która przez chwilę przyćmiła nawet samego boga.
- Powodzenia więc chłopcze - Wszechmogący strapiony położył na jego ramieniu swoją starczą dłoń - Od teraz mój los jest w twoich rękach. Będę nad tobą czuwał.
Goku skinął pokornie głową, złapał swoje rzeczy i ruszył biegiem do krawędzi posadzki.
- Trzymajcie się! - krzyknął skacząc w przestrzeń. Spadał z niesamowitą prędkością czując wiatr we włosach i rosnącą ekscytację.
- Hej Korin-sama! Masz dla mnie Senzu? - zapytał, kiedy pewnie wylądował na barierce wieży kociego mistrza, która znajdowała się pod Pałacem Wszechmogącego i złapał trzy fasolki, które rzucił mu kocur - Dzięki!
- Powodzenia Goku! - krzyknął Korin.
Goku uśmiechnął się po czym zawołał.
- Kinto!
Żółta chmurka, choć nie widziała go trzy lata, natychmiast pojawiła się na wezwanie.
- Ale fajnie cię widzieć - chłopak rozpromieniony przytulił do siebie żółty obłok - Wiesz, że ja też umiem latać? Ścigajmy się!
Chmurka wesoło zafurkotała i ruszyła do przodu a on za nią. Lecieli łeb w łeb, ale Goku powoli zaczął zostawać w tyle aż ostatecznie zatrzymał się.
- Puufff, jesteś strasznie szybka, ledwo za tobą nadążam - chmurka wróciła do zasapanego wojownika i podsadziła go na swój grzbiet. Pogłaskał ją czule - To Bukujutsu to nie taka prosta sprawa - westchnął - Będę musiał to jeszcze poćwiczyć. Ale teraz na Wyspę Papaja! Już nie mogę się doczekać! - krzyknął wesoło a kiedy chmurka ruszyła, rozłożył ręce by całym ciałem poczuć ożywczy powiew wiatru. Nareszcie poczuć wolność.
- Piccolo, nadchodzę!
CZYTASZ
Mój Los w Twoich Rękach I1I
FanficKiedy myślał, że najtrudniejsze z czym musi się zmierzyć to silny przeciwnik, na jego drodze staje niezwykła dziewczyna. A wraz z nią nowe wyzwanie. Drugie oblicze historii chłopca z ogonem, Son Goku. Jak było, jak mogło być, jakby było gdyby... Za...