XII
To było niczym pobudka ze złego snu. Koszmar. Jego, ale jakby kogoś innego. Setki myśli przesączonych złem. Setki wspomnień wyrządzonych krzywd. Setki lat. Pamiętał wszystko. A jednak, zaczynał od nowa.
- To chyba nie jajo dinozaura? - usłyszał jak przez mgłę. Jego umysł rozjaśniał się powoli. Lecz ciało wciąż nie mogło się ruszyć.
- Nie wygląda. Może bóg podarował nam dziecko, żebyśmy się nim zaopiekowali.
- Nie mówisz poważnie.
- Nie, to musi być to.
Nie mógł słuchać dłużej tych nonsensów. Musiał jak najszybciej się stąd wydostać i pokazać, jakim to „bożym" darem jest.
Wciąż unieruchomiony, używając swojej energii rozgrzał grubą skorupę, która go ochroniła. Gdy ta pękła z łoskotem, poczuł uderzenie chłodnego powietrza. Otworzył oczy i ujrzał dwie zlęknione twarze staruszków. Uśmiechnął się wrednie i wyrzucił z siebie pokłady rozpierającej go mocy. Jajo eksplodowało, a jego wnętrzności obryzgały kulącą się ze strachu parę.
- To potwór! - wrzasnęła przerażona kobieta chowając się w ramionach męża, gdy przed nią stanął. Mały, zielonoskóry, ze spiczastymi uszami, wielkimi okrągłymi oczami, czułkami jak u ślimaka i przerażającym uśmiechem.
- Gdzie jest Son Goku?! - krzyknął, lecz miał wrażenie jakby to nie był on. Jakby jakaś wewnętrzna siła kazała mu to zrobić.
Zdezorientowany spojrzał na swoje dłonie. Tak jak reszta jego ciała były pokryte fioletową substancją. Polizał ją ostrożnie i szybko zrozumiał, że tego właśnie teraz mu potrzeba. Zlokalizował rozrzucone skorupy i po kolei zjadł czując jak z każdym kęsem jego ciało odżywa. Potarł się po brzuchu i przypomniał sobie, że jest nagi. Wystarczyła jedna myśl o tym, i na jego ciele znikąd pojawiła się granatowa szata ze znakiem „Szatan" na przodzie.
- Kim jesteś? - wydukał przerażony staruszek, wciąż tuląc trzęsącą się kobietę.
- Jestem Piccolo Daimao! - krzyknął wściekle i zacisnął pięść.
- Piccolo?! - mężczyzna zapytał niedowierzając - Ale w telewizji mówili, że został pokonany. Że mamy pokój.
- Jestem jego reinkarnacją. Jego synem. I muszę dokończyć dzieła mojego ojca!
Choć powiedział to z niezachwianą pewnością, zamknął oczy i potrząsnął głową. Myśli w jego głowie mieszały się i kołatały. Krzyk, płacz, cierpienie, ból. Śmiech i wściekłość. Son Goku. Son Goku. Zabij!
Krzyknął, a staruszkowie przeklęli się. Jego małe ciałko przepełniała nienawiść, nad którą nie potrafił zapanować. Stojąca obok chata zamigotała blaskiem i stanęła w płomieniach gdy tylko na nią spojrzał.
CZYTASZ
Mój Los w Twoich Rękach I1I
FanfictionKiedy myślał, że najtrudniejsze z czym musi się zmierzyć to silny przeciwnik, na jego drodze staje niezwykła dziewczyna. A wraz z nią nowe wyzwanie. Drugie oblicze historii chłopca z ogonem, Son Goku. Jak było, jak mogło być, jakby było gdyby... Za...