16 | Potrzymaj mi sok, złotko

2.2K 122 395
                                    

a/n: na dobranoc. aby lepiej wam się spało. a jeśli czytasz w dzień – miłego dnia!

●●●

Woda była wszędzie.

Szczypała mnie w oczy, wdzierała do nosa, uszu, łaskotała po skórze. Widziałam ją, smakowałam oraz czułam. Choć przed zanurzeniem się nabrałam głębokiego wdechu, zdawało się kwestią sekund to, kiedy woda wtargnie również do płuc. Woda zagłuszała krzyki reszty oraz śmiech Irytka znad powierzchni. Woda nas połknęła.

Nas. Bo oprócz wody, był tam też Regulus. On i jego silne ramiona wokół mojego ciała, które raptownie pociągnęły mnie w górę.

Gdy się wynurzyliśmy, ja aż się zachłysnęłam tym ponownym dostępem do powietrza. W tym czasie ścisk oraz ciepło jego ramion zniknął z mojego ciała. Woda kleiła moje mokre włosy oraz ubrania do skóry. Musiałam ją też wypluć oraz otrzeć z oczu. Inaczej nie mogłabym dostrzec Regulusa obok, którego mokre loki wyprostowały się i zaszły na oczy, a także Huncwotów, biegnących na łeb na szyję w stronę brzegu. Peter po drodze się potknął i część trasy się turlał, dopóki nie pomógł mu Remus.

Natomiast Syriusz i James przekrzykiwali się nawzajem:

— Cholera, Willow!

— Kurwa, Willow!

— Ja też mam się tak do ciebie zwracać? — chrząknął Regulus. Spojrzałam na niego z ukosa, na co ten błysnął zębami w złośliwym uśmiechu.

W odpowiedzi chlusnęłam mu porządnie wodą w twarz.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, że wokół było przeraźliwie zimno. Chłód lizał moje kości i kłuł mięśnie. Miałam wrażenie, że siku zamarzło mi w pęcherzu, a krew w żyłach. Zadzwoniłam zębami, co wywołało krótkie parsknięcie Blacka obok mnie.

Przy brzegu Evan oraz Avery dalej tarzali się w trawie, wciąż obklejeni glutem, jakby tym sposobem próbowali się go pozbyć. Nancy raz po raz przełykała wymioty, przyciskając pięść do ust, a drugą ręką próbowała sprać zieloną maź. Irytek dawno dał nogę. Choć chichot i krzyki dobiegające ze strony zamku mówiły, że nie uciekł daleko, a jego psoty na ten dzień jeszcze się nie skończyły.

Po chwili do brzegu przybili Huncwoci. Od dupy strony, bo nie płynęli. Syriusz od razu popędził ku mnie i wyciągnął rękę, choć byłam za daleko, aby ją dosięgnąć. On jednak tak się wyciągał, że prawie sam plasnąłby buzią o taflę, gdyby Remus w samą porę nie pociągnął go za kołnierz. James jak szybko podbiegł do drżącej Nancy, tak prędko od niej odskoczył ze zniesmaczoną miną. Peter natomiast stał nad klnącymi Ślizgonami i próbował ich uspokoić. Samemu klnąc. Zestresował się chłopak.

Syriusz znów pochylił się w moją stronę. Jego szare oczy biły troską.

— Wills, złap się mnie.

Pozdrowienia od Huncwotów!

Te słowa uderzyły we mnie z każdej strony, mimo że nigdzie nie było w pobliżu Irytka z megafonem przy moim uchu.

Za to Huncowci pojawili się w wyjątkowo krótkim czasie. Zupełnie jakby kryli się gdzieś za rogiem.

Rozjuszony płomień zapłonął pod moją skórą, wyparowując z jej powierzchni kropelki wody. Zimno w sekundę odeszło w zapomnienie. Byłam pewna, że gdybym została w miejscu nieco dłużej, swoją złością wyparowałabym całe to pierdolone jezioro.

Oni maczali w tym paluchy.

Syriusz dotknął czubkiem buta wody, ale nie poszedł o krok dalej. Jezioro wokół Hogwartu nie było typowym jeziorem. Przy brzegu nie zaczynało się płytkim dnem, które stopniowo schodziło coraz niżej. Niektóre legendy mówiły, że wcale nie miało dna. W końcu nie było go widać nawet z dormitoriów Ślizgonów, gdzie w okna pukała przejrzysta woda. Bezkresna głębina. Dom wielu gatunków roślin oraz istot, z którymi nie do końca miałam ochotę się kąpać. Na samą myśl przeszły mnie ciarki.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz