a/n: nie umiem w pikantne sceny, ale się starałam. to taki przedsmak, bo i tak planuje coś mocniejszego. miłego!
●●●
Zakumplowałam się z Pokojem Życzeń.
To tak jakoś samo się stało. Wraz z Reggie'em odwiedzaliśmy go znacznie częściej, bo nie ograniczaliśmy się już tylko do lekcji Eliksirów. Przychodziliśmy tam, gdy potrzebowaliśmy porozmawiać na osobności, gdy ćwiczyliśmy zaklęcia, a nawet gdy chcieliśmy po prostu poczytać. My spędzaliśmy miło czas, a w tle Pokój Życzeń nas rozpieszczał. Podsuwał nam słodkości, puszczał muzykę i dbał o utrzymanie ognia w kominku.
To znaczy mnie rozpieszczał. Reggie dostał kosza.
I chyba był o to zazdrosny.
— Ty wiesz, że Pokój po prostu odczytuje twoje pragnienia i je spełnia, a nie robi za zakochanego kelnera, który cię podrywa?
Uśmiechnęłam się na widok góry kremowych ptysi, które przed sekundą pojawiły się na stole. Mój żołądek wręcz walnął piruet na ich zapach. Natomiast twarz Regulusa była tak skrzywiona, jakby ktoś ją podeptał brudnym butem.
— Robi to, co ty powinieneś robić — odparłam i wgryzłam się w ciastko. Krem został mi na nosie, więc zlizałam go językiem. — W rankingu na dżentelmena wypadasz niżej.
— Na idiotę również. Ale akurat w tej kwestii pozwolę ci być nade mną.
Aż się oplułam kremem, widząc ten jego bezczelny uśmieszek. Miałam wielką ochotę zgnieść ciastko w dłoni i wsmarować mu je w tą ładną gębę, ale jeszcze sama bym się ubrudziła najbardziej, więc odpuściłam.
W tej kwestii? To w jakiej miałabym być...
Ciepło nagle rozlało się we mnie po palce i wsiąknęło w kości, niczym wylana herbata w dywan. Było mi gorąco. W ustach mi zaschło. A puls przyspieszył, jakbym nie tylko pomyślała o tej scenie, ale też ją przeżywała. Taką scenę, w której to Regulus byłby nade mną, a ja...
Otwórz okno, otwórz okno!, bił alarm: Wyskocz przez jebane okno!
Podczas gdy ja kolorem próbowałam się wtopić w tym razem bordowy fotel, (Reggie zajął mi granatowy), Ślizgon wrócił do pisania po pergaminie. Oboje siedzieliśmy przy stole. On z jednej strony, a ja z drugiej. Naprzeciwko siebie. Mnie kazał napisać ostatni w tym semestrze esej z Eliksirów na temat składników eliksiru wielosokowego oraz opisać proces jego ważenia. I Reggie również coś pisał, tyle że nie chciał mi powiedzieć co. Przez równe pięć minut pokazywałam mu swoje zirytowanie, fukając i patrząc na niego jak na robala, ale on mnie ignorował. Też mi coś.
Starałam się skupić na pracy. Naprawdę! Ale czasem... no, nie mogłam się powstrzymać. Mój wzrok samowolnie umykał w jego stronę, aby patrzeć. Po prostu na niego patrzeć. Na tą luźną pozę, kiedy kostkę jednej nogi miał położoną na kolanie drugiej. Gdy jego żylasta dłoń trzymająca pióro kreśliła zawijasy po pergaminie. Oraz jak pojedynczy czarny lok wkradł się na środek jego czoła, kontrastując z bladą skórą w tle.
Moje myśli wariowały czując jego zapach. Wiadomo jaki.
Po kolejnych kilkunastu minutach, w których tylko ogień trzeszczał w kominku, Regulus odłożył pióro na stół. Ja w tym czasie rysowałam słoneczko w rogu kartki. Uśmiechnięte słoneczko bardziej do mnie przemawiało niż skórka boomslanga. Cokolwiek to było.
Regulus spojrzał na moje słoneczko z irytacją. No co za cham i prostak!
— Co ty robisz?
— To, co widać.
CZYTASZ
Taniec Śmierci • Regulus Black HP
FanfictionCzujesz to deptanie po palcach i ten zimny oddech na policzku? To śmierć. Prowadzi nas na parkiecie, tuląc w ciasnym tańcu. Nikt nie wie, które z nas pomyli krok i potknie się jako pierwszy. Obyśmy to nie byli my. A teraz muzyka! • harry potter - ER...