a/n: koniec ze słodko-pierdzącym kontentem, od następnego lecimy z dramą
●●●
Drugi dzień świąt pachniał jak spalony Malfoy.
Całą noc obmyślałam plan zemsty na tym kutafonie, rozpisując się szczegółowo przy każdym punkcie. A punktów było wiele. Do spisania ich wszystkich musiałam użyć całej rolki pergaminu oraz dwóch kałamarzy z atramentem. Co prawda musiałam potem wypić dzbanek kawy, aby niestety dalej żyć, jednocześnie płacząc do filiżanki, bo nienawidziłam smaku kawy, ale niczego nie żałowałam.
Poprzedniego dnia przypadkiem usłyszałam rozmowę chłopaków, którzy wczesnym rankiem umówili się na trening qudditcha. Bo zbliżał się jakiś mecz w szkole czy coś tam, nie ważne. O dziwo Lucy również latał na miotle, ale nie na tyle ambitnie, aby pchać się do drużyny. Mi jednak wystarczyło tyle, że zamierzali wyjść na dwór.
Dzięki temu mogłam zrealizować pierwsze punkty swojej długiej listy o tytule: Zemsta na głupim, fałszywym, egoistycznym, pieprzonym, bucowatym i śliskim gadzie Srajfoyu.
Nie byłam zbyt dobra w nazywaniu.
Specjalnie opuściłam swoją sypialnię w czasie, gdy wszyscy jeszcze smacznie spali i cichutko jak myszka dostałam się do holu. Tam na wieszaku odnalazłam cuchnący ciężkim piżmem i drogim alkoholem płaszczu, w którego kołnierz zaczepiłam igłę transmutowaną w zapałkę. Miała się zapalić równo o osómej. Trochę ryzykowałam, ale wewnętrznie manifestowałam, że o tej godzinie będą już na zewnątrz.
Cóż, wymanifestowałam.
Zasiadaliśmy właśnie do śniadania bez chłopców, gdy drzwi w holu głośno trzasnęły. Sam Malfoy nie przyszedł nam się pokazać, ale po zapachu spalenizny oraz rozbawionych minach chłopaków domyśliłam się, że mój plan wypalił. Ukrywałam zwycięski uśmieszek za kubkiem herbaty, podczas gdy Evan streszczał wszystko ciekawej matce. Podobno to Avery jako pierwszy zauważył, że Lucjuszowi kopci się spod ubrania. Wyśmiał go, że się przegrzał. Ale gdy pojawił się ogień, ten sam Avery spanikował i rzucił w niego różdżką zamiast użyć jej do zaklęcia, w wyniku czego Malfoy spadł z miotły. Niestety pod spodem znajdowało się jezioro. W czasie gdy reszta próbowała wyłowić fokę z wody, Avery szukał swojej różdżki, myląc ją ze zwykłymi gałęziami chyba z pięć razy.
Miałam farta, bo Malfoy całą winę zrzucił na Avery'ego, który miał w niego tak bardzo wyjebane, że nawet nie zaprzeczył ani nie potwierdził. Więc mogłam dalej działać pod przykrywką.
Kolejnym punktem było wlanie mu super mocnego kleju do butów, w których łaził po rezydencji.
Następnie wsypałam mu do napoju specjalny proszek, który sprawiał, że wszystko co wziął do buzi miało smak surowej ryby.
A potem tak dla rozluźnienia wrzuciłam mu do sypialni łajnobombę.
Mogłam składać CV do Huncwotów. Idealnie bym się tam nadawała.
Popołudniu zrobiłam sobie krótką przerwę na spędzenie miło czasu z książką i kubkiem gorącej czekolady z piankami. Zrobiłam taką samą dla Cyzi, ale z przepraszającym uśmiechem ją odrzuciła. Nie wierzyłam jednak, że nie miała na nią ochoty. Po prostu ten gnojek namieszał jej w głowie. Na samą myśl o tym poczułam nową dawkę motywacji do uprzykrzania mu życia, ale najpierw musiałam dokończyć rozdział i wypić swoją czekoladę. Priorytety.
Tak mnie wciągnęło, że nieświadomie zaczęłam kolejny rozdział, kiedy to nagle mój spokój został przerwany. Nie zdążyłam nawet oderwać wzroku od zapisanych stron. Usłyszałam tylko kroki, gdy potem ktoś odsunął książkę w dół. Tym ktosiem okazał się Regulus, bo kto by inny, którego twarz zastąpiła miejsce książki przed moją twarzą, kiedy się nade mną pochylił. Oparł się ramionami o podłokietniki mojego fotela. Przełknęłam ślinę, patrząc w te przeszywające mnie na wskroś oczy.
CZYTASZ
Taniec Śmierci • Regulus Black HP
FanfictionCzujesz to deptanie po palcach i ten zimny oddech na policzku? To śmierć. Prowadzi nas na parkiecie, tuląc w ciasnym tańcu. Nikt nie wie, które z nas pomyli krok i potknie się jako pierwszy. Obyśmy to nie byli my. A teraz muzyka! • harry potter - ER...