31 | Wielki występ

1.8K 120 227
                                    

a/n: dla robbiego coltrane'a. to ty sprawiłeś, że hogwart stał się naszym domem. /*

dziękuję za ponad 2 tyś. gwiazdek <3 jesteście niesamowici. być może ten rozdział jest moim dziękuję w waszą stronę, bo ja naprawdę rzadko bywam zadowolona ze swoich rozdziałów, ale w tym widzę potencjał. mam nadzieję, że wam również się spodoba <3

(piosenkę możecie sobie włączyć akapitach z tekstem. jej tłumaczenie wstawię wam na samym końcu rozdziału, gdyby ktoś tego potrzebował. powinniśmy obchodzić noc duchów, ale ja obchodzę już święta.)

●●●

— Warto było?

— Kurwa, no oczywiście że tak.

Powiedział Alvin Avery zwisający z żyrandola. Głową w dół.

Cóż, można było się spodziewać, że Bellatrix nie za bardzo spodoba się prezent-podpucha, który na domiar złego zapakowany był w kształcie lamy. O wiele bardziej przypadła jej do gustu subtelna szczotka, mieniąca się diamentowym błyskiem.

Niestety, wtedy było już po wszystkim. Zakochana od pierwszego wejrzenia Ślizgonka zamknęła się z prezentem w dormitorium, zapewne planując całuśną noc, a biedny Avery wisiał dalej.

— Często po zajęciach powtarzasz, że lada chwila i będziesz zwisał z żyrandola — Evan wzruszył ramionami. Fatalna sytuacja jego przyaciela sprawiała, że szczerzył się złośliwie jak gnom po rozkopaniu grządki. — Teraz widzisz? Wykrakałeś.

— Skończ pieprzyć i mnie stąd ściągnij — burknął Avery. — Bo się na ciebie zrzygam.

Przewróciłam oczami i wysunęłam różdżkę zza podwiązki na udzie, co Mulciber rozwalony na kanapie skomentował łobuzerskim uśmieszkiem. Regulus w odpowiedzi za mnie cisnął w niego wrogim spojrzeniem. Ślizgon na kanapie, wciąż rozbawiony, uniósł obronnie ręce.

— Czaje przekaz. Twoja pani.

Skrzywiłam się lekko na brzmienie tych słów, ale ich nie skomentowałam. Wystarczyło, że pomyślałam zaklęcie i machnęłam nadgarstkiem, a Avery z hukiem spadł na dywan. Chłopak stęknął i przeturlał się po leśnym dywanie. Do mnie jednak to nie dotarło, bo porwały mnie własne myśli.

Byłam jego panią, ale tylko do końca lutego. Gdyby mojemu bratu udało się uniknąć Azkabanu, nasze drogi z Regulusem miały się rozejść. On szedłby coraz głębiej w zimny mrok. Ja wróciłabym do ciepłego i jasnego płomienia, który przybrał gryfońskie barwy.

Może to siebie powinnam była zapytać czy było warto? Było warto tak się dla niego starać, byleby tylko było mu lżej, choć ja sama więdłam z dnia na dzień w jego cieniu? Bo relacja z Regulusem Blackiem była dla mnie toksyczna. Destrukcyjna. To jak wyrok, na który sama się skazałam.

Być może powinnam była uciec, póki jeszcze mogłam.

Choć po tamtym dniu często przeżywałam go jeszcze wiele razy w koszmarach, po którym budziłam się oblana potem oraz z ludzkim krzykiem w uszach oraz własnym w gardle, nigdy nie żałowałam, że postarałam się dla niego kolejny raz.

Dopiero gdy poczułam na swoim ramieniu dotyk, świat wokół mnie znów zaczął się kręcić. Wpierw spojrzałam na męską dłoń ozdobioną sygnetami, a potem na samego Regulusa. Patrzył na mnie podejrzliwie. Zielone oczy próbowały przewiercić się do moich myśli, jednak ja pierwszy raz nie nabrałam się na ich urok.

Regulus zmarszczył brwi.

Wiedział, że coś knułam, ale nie wiedział co. Sam ten fakt tworzył mu pianę w pysku. Zwykle to on trzymał sznurki i sterował mną jak chciał, więc brak tej kontroli musiał go uwierać jak korek w dupie. Jakby nie patrzeć to już przy rozdawaniu prezentów wyglądał na bardziej rozjuszonego niż zwykle. Był z nami, rozmawiał, dotykał mnie, ale tak naprawdę zamknął się we własnej głowie i nikogo nie chciał tam wpuścić. A skoro ja nie miałam wstępu VIP do niego, on do mnie też nie.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz