41 | Amortencja

1.3K 133 175
                                    

a/n: każdy komentarz typu "kiedy next" opóźnia następny rozdział o tydzień.

jeśli będziecie grzeczni, w następnym tygodniu ponownie zobaczycie archiego komentatora quidditcha

●●●

Nie cierpiałam Eliksirów. Byłam dosłownym Trollem z tego przedmiotu, prędzej uwarzyłabym zupę niż jakąś miksturę, a pobłażliwy wzrok profesora Slughorna na każdych zajęciach przyprawiał mnie o mdłości równie mocno, co sama myśl o Eliksirach.

Pojawiało się pytanie – dlaczego kontynuowałam ten przedmiot?

Odpowiedzią byli moi zjebani przyjaciele.

Nancy ciągle marudziła, że nie będzie miała z kim siedzieć, Syriusz i James gadali, że z nikim innym nie będą mieli takiej frajdy, ale to Archie okazał się najgorszy. Rzucił mi wyzwanie. Miał czelność powiedzieć przy wszystkich, że byłam cieniasem i nie było chuja, abym kontynuowała Eliksiry.

Chuja może nie miałam, ale psychę już tak.

I niby wygrałam, ale tak jakby nie wygrałam.

Takim oto sposobem dalej męczyłam się na Eliksirach, na których szło mi coraz lepiej tylko dzięki Regulusowi. Wiele naszych wspólnych wieczorów poświęcił na czytaniu receptur, rozróżnianiu składników oraz wbiciu mi czegoś mądrego do łba. A ja go słuchałam, bo uwielbiałam jego głos.

W podziękowaniu wbiłam mu nóż w plecy. Łatwiej było go pocałować! Ale nie! Idiotka musiała przykleić się do złego brata!

Co nie zmieniało faktu, że z nim coraz mniej bałam się Eliksirów.

Aż do drugiego semestru. To wtedy nastąpiła zamiana grup i zamiast z Gryfonami, lekcje Eliksirów miałam dzielić ze Ślizognami.

Raptem dwa tygodnie wcześniej byłabym wniebowzięta. Możliwość gapienia się na Regulusa była wielkim urozmaiceniem tych zajęć. Moje serce by mi nie darowało, gdybym poświęciła więcej uwagi kociołkowi niż jemu. A gdybym pracowała z nim w parze? Słodki Merlinie. Spełnienie snów.

Ale wszystko się zmieniło. Wcześniej nie wstydziłam się na niego patrzeć, bo czułam, że skrycie to lubił i sam co jakiś czas zerkał w moją stronę. Odkąd go zraniłam, już tego nie robił. Teraz spoglądanie na Regulusa z wiedzą, że on sam brzydzi się moim widokiem, sprawiało mi ból. Sprawiało, że brzydziłam się także sama sobą.

Ciężko było przetłumaczyć sercu, że nie mogło spoglądać na kogoś, kto przyprawiał je o szybsze bicie i ranił jak niewybaczalne zaklęcie jednocześnie.

Nie chciałam tam iść. Nie chciałam go widzieć i mu się pokazywać. Wymyśliłam wymówkę, że dostałam okresu i źle się poczułam, ale Nancy ją wyśmiała. Mając dla mnie zero litości, siłą zaciągnęła mnie do klasy. Akurat na widoku wszystkich tuż przed biurkiem Slughorna stał wielki kocioł, więc ta zagroziła, że mnie w nim utopi, jeśli będę dalej stękać.

Kiedy ja wcale nie stękałam. Ale zamilkłam. Tak dla bezpieczeństwa.

Nancy posadziła nas w pierwszej ławce, jakbyśmy były Regulusem Blackiem i Severusem Snapem. Domyśliłam się jednak, że zrobiła to specjalnie. Gdzie nie usiadłby Reggie, patrząc przed siebie, nie mogłam go zobaczyć.

I taki był plan. Nie rozglądać się. Łatwizna.

Profesor Slughorn zdążył zamknąć drzwi, przywitać się i przejść połowę trasy do swojego biurka, gdy drzwi ponownie się otworzyły.

— Przepraszamy za spóźnienie, profesorze.

Automatycznie chciałam się odwrócić, ale Nancy przytrzymała moją głowę miejscu. Ale co ja mogłam na to poradzić, że ten głos działał na mnie jak syreni śpiew.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz