40 | (Nie)zasłużyła

1.2K 123 134
                                    

Dwa dni po Sylwestrze skończyły się ferie. Nie pamiętałam zbyt dobrze moich ostatnich chwil wolnego. Przepłakałam je. Nie robiłam nic innego. W mojej głowie te dwa dni rozmywały się za ścianą moich łez, więc ich nie pamiętałam. Nie pamiętałam nawet, czy coś jadłam lub czy przespałam choć jedną godzinę. Nawet jeśli nie, to nic. Zasłużyłam sobie.

Gdy wróciłam do szkoły, nie miałam już czym płakać.

Regulus nie pojawił się na kolacji, na której dyrektor Dumbledore przywitał uczniów w nowym semestrze. Nie wypatrzyłam go wśród śmietanki domu Salazara. Ani Evana, ani Avery'ego. Jedyne, kogo zobaczyłam, to paszyłkowaty uśmiech Bellatrix, gdy dręczyła różowowłosego Lucjusza.

Sama nie miałam siły tam iść. Ale poszłam z kilku powodów. Naiwnie liczyłam, że go tam znajdę oraz potrzebowałam płynów, aby uzupełnić wyschnięte źródełko łez. Trzecim i czwartym z nich byli Nancy oraz Archie. W sumie to oni mnie tam siłą zawlekli.

Następnego dnia na śniadaniu też go nie było. Był tylko Evan. Pojawił się na chwilę, zgarnął na srebrną tacę to, co mu wpadło w ręce i równie szybko zniknął.

Zanim wyszedł, spotkał się ze mną spojrzeniem. Moje przekrwione od łez oraz braku snu oczy z jego surowymi. Czarnymi jak ten, którego zraniłam. Na mój widok Evan nastroszył gniewnie brwi i zacisnął usta. Dłuższą chwilę karał mnie tym spojrzeniem, jakby mnie torturując, aż gwałtownie je urwał. Dopiero wtedy poczułam, że przez cały ten czas wstrzymywałam oddech.

Natychmiast się rozkaszlałam. Z jednej strony Archie podawał mi wodę, z drugiej Nancy głaskała po plecach. Pokręciłam na nich głową, znów uważając, że na to zasłużyłam.

Nie przełknąwszy ani kęsa, zerwałam się z ławy i wybiegłam z Wielkiej Sali. Łzy kolejny raz wypełniły moje oczy po brzegi, które były już nimi zmęczone, całe wysuszone i opuchnięte.

Ale to nic. Zasłużyłam.

Planowałam jakoś dostać się do dormitorium i zaszyć się w nim, aż nie umrę, ale w porę dogonili mnie moi upierdliwi przyjaciele. Wzięli mnie pod ramiona i zaczęli prowadzić w przeciwną stronę, bo jak się okazało moje zdradliwe nogi kierowały mnie w stronę lochów. Do niego.

—  On mnie nienawidzi — wyszeptałam żałośnie. Łzawo. Moja głowa bujała się z ramienia Archiego na ramię Nancy i tak w kółko. Była jednocześnie pełna i pusta.

— Ja też zaczynam — fuknął Archie.

Nie mogłam go winić. Sam się prawie popłakał, gdy zobaczył moje łzy i usłyszał, że nie jadłam ani nie spałam przez ostatnie dwa dni.

— Nie dziwię ci się.

— No nie wytrzymam. Wpierdolę ci zaraz.

— Okej, zasłużyłam.

— No nie, misiu, przestań. Żartowałem. Kocham cię najmocniej. Zaraz cię wytulam.

Kochałam Archiego Brooksa. Nie zasłużyłam na niego.

— Jeszcze raz usłyszę z twoich ust, że zasłużyłaś, to ci je utkam. Skarpetą Petera — warknęła zirytowana Nancy. Zmarszczyłam zdegustowana nos. Ją mniej kochałam od Archiego. — Oficjalnie zakazuję tego słowa. Zapomnij o nim. Dobrze ci radzę.

— Kiedy ja...

Nim dokończyłam, palcem wskazującym oraz kciukiem złapała za moje wargi i mocno je ścisnęła. Zrobiła z nich taki ryjek niuchacza. Trochę zabolało. Spróbowałam jej to przekazać, ale wyszło z tego niezrozumiałe burczenie.

Dodatkowo się poplułam. Oby ją też.

— Zamknij się. Tak, odwaliłaś głupotę i Black miał prawo poczuć się zraniony — to wcale nie poprawiło mojego humoru. — Co prawda było ciemno, głośno, ty byłaś solidnie napruta, a oni wyszli z tej samej dziury tego samego dnia i logiczne, że są podobni, ale okej. Zabolało go. Czaje. Ale to on zachowuje się teraz jak nabuczony smarkacz i cię olewa, kiedy ty chcesz o tym pogadać. Uh! Tak właściwie to co on sobie myśli? Chętnie pogrzebałabym mu różdżką w uchu, bo może ruszyłabym ten jego skretyniały mózg do myślenia! Jak ja go tylko znajdę...

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz